Dwa wilki biegną przed siebie ramię w ramię. Czerń sierści jednego z nich wtapia go w mrok lasu, zaś jasnoszare włosie drugiego chwyta nieliczne promienie słońca i lśni dziesiątkami odcieni bieli i szarości. Nie przemieszczają się szybko, truchtem omijają kolejne, potężne drzewa, zwinnie przeskakują nad większymi kamieniami, nie spuszczając się wzajemnie z oczu.
Od jednego z nich bije silna aura alfy; budząca szacunek i posłuszeństwo. Pewny chód z uniesionym łbem potęguje pierwsze wrażenie, podobnie jak czujne oczy, z uwagą śledzące poczynania towarzysza.
Drugi wilk natychmiast przywodzi na myśl pokojową omegę, a to pierwsze wrażenie wcale nie jest błędne; drobniejsza, zwinniejsza postura lśniąca szarością, łagodne spojrzenie czy lekkość i niepewność w kroku. Wszystkie te cechy oraz wiele innych słusznie nadają zwierzęciu status omegi.
Wilki, choć tak różne, suną przez ciszę jednym, jak najcichszym tempem, aby nie spłoszyć potencjalnego posiłku. Posuwają się bezgłośnie, wypatrując ofiary aż do skutku, który ostatecznie owocuje dostrzeżeniem młodego jelenia wśród gęstwiny. Jakby jednomyślnie oba osobniki zwalniają do powolnego chodu i rozchodzą się w przeciwnych kierunkach w celu otoczenia zwierzyny. Starają się obejść dostojne zwierzę w taki sposób, żeby jedyna droga ucieczki prowadziła nad pobliską grań - wysoką, stromą i śmiertelnie niebezpieczną - znad której nie znajdzie żadnej drogi ucieczki, przez co wpadnie prosto w paszcze swoich prześladowców. Ich kroki dodatkowo zagłusza huk niedalekiego wodospadu.
Wszystko idzie po ich myśli; nawet wiatr postanowił im sprzyjać na czas dzisiejszego polowania, bowiem wiejąc od strony jelenia w kierunku wilków, maskuje ich zapach, a w szczególności wydawany przez mniejszego z tropicieli, który ostrą wonią anyżu skutecznie przepędziłby niczego niespodziewającą się ofiarę.
Wkrótce łowcy tracą się wzajemnie z wąskiego pola widzenia, ponieważ większy z nich ruszył dalej w gąszcz, by zaatakować z drugiej strony.
Szary wilk odczekuje cierpliwie ustaloną minutę, szykując się w międzyczasie do skoku, po czym gwałtownie odbija się od ziemi i ze złowrogim warkotem rusza ku zaskoczonej ofierze. Czarna alfa postępuje dokładnie w ten sam sposób, wskutek czego zdezorientowany jeleń rzuca się do panicznej ucieczki w tył - wprost w stronę urwiska. Dwaj myśliwi nieustannie warczą i biegną ile sił w łapach za jeleniem, byle tylko nie stracić go z oczu.
Zgodnie z planem zwierzyna dobiega do grani, a tam, zdesperowana, zaczyna uciekać wzdłuż niej. Nie daje jej to jednak wielkich nadziei na ucieczkę, gdyż tropiciele są tuż obok niej - jeden nieco przed nią, drugi za - i uniemożliwiają jej skrycie się w mroku wiekowych drzew.
Cała trójka wkrótce dobiega do niedużego występku, gdzie grań wysuwa się lekko dalej niż dotychczas. Na to tylko czekał większy z wilków; z groźnym warknięciem rzuca się do gardła spanikowanego jelenia. Łowca i ofiara ciężko padają na miękką, zieloną trawę, a po chwili nierównej szamotaniny szyja młodego jelenia barwi się czerwienią, zaś jego ciało zastyga w sztywnym bezruchu. Wtedy dopiero czarny wilk wypuszcza spomiędzy kłów rozerwaną gardziel, dysząc ciężko. Omega podchodzi do sapiącego wilka i nieśmiało trąca jego pysk wilgotnym nosem. Nie musi długo czekać na odpowiedź, zaczepiony zaraz potem odwzajemnia czuły gest, a dodatkowo liże nieznacznie nos swojej omegi.
Upolowany jeleń jest zbyt duży, aby samotna alfa zdołała go przenieść do wioski, nawet z pomocą omegi, która i tak nie zdałaby się na wiele. Dlatego też niespiesznie oddala się od towarzysza, zbliżając się do granicy drzew. Ciepłe powietrze przeszywa wycie wzywające inne polujące w okolicy wilki do pomocy; jest to wycie alfy, więc myśliwy może być pewien, że już niedługo poczuje znajomy zapach.
Gdy alfa oczekuje przy granicy boru, zaintrygowana omega bezgłośnie zbliża się do martwego zwierzęcia. Ocenia zdobycz, nie słysząc złowróżbnego chrobotu skał pod łapami, zagłuszanego przez szumiącą wodę. Czarny wilk siedzący tyłem do grani niczego nie zauważa ani nie słyszy.
O niebezpieczeństwie dowiaduje się dopiero wtedy, gdy stojąca tuż przy granicy przepaści omega przeraźliwie piszczy wbija w niego przerażone spojrzenie. Desperacko wybija się górę, jednak nie dość silnie, ponieważ kruche skały dosłownie uciekają spod delikatnych łap i pędzą w dół zbocza, zabierając ze sobą cielsko jelenia. Udaje się jej jednak przednimi łapami zahaczyć o pozostały grunt; rozpaczliwie skomle i próbuje wdrapać się spowrotem w bezpieczne miejsce.
Wszystko dzieje się tak szybko, że nim czarnemu wilkowi udaje się zareagować, pazury jego omegi również tracą grunt, a ona sama jedynie pozwala swoim bezgranicznie smutnym oczom ostatni raz odwzajemnić zszokowane spojrzenie swego wybranka, nim znika poza krawędzią grani i ginie w tumanach kurzu i pyłu.
···
witam w prologu nowego omegaversetakich notek nie będzie zbyt wiele, a rozdziały będą pojawiać się zależnie od mojego czasu, o różnej objętości słów
mogę Was tylko zaprosić do kolejnych rozdziałów i mieć nadzieję, że zostaniecie na dłużej
p.s. wszystkie nazwy własne miejsc, roślin, itp. są autorskie, wymyślone przeze mnie, więc jeżeli pojawi się jakakolwiek zbieżność, będzie ona przypadkowa
CZYTASZ
[ᵃʳᵏᵃⁿᵃ ˢᵃᵐᵒᵗⁿᵒˢ́ᶜⁱ]
Fanfictionczyli historia, której bohater podąża za swoim przeznaczeniem