Rozdział 5

39 7 7
                                    

Dwa dni po rozmowie w domu Baekhyuna Chanyeol czekał przed swoją chatą na wspomnianą omegę.

Pogoda z samego rana nie zapowiadała się dobrze; po niebie ciężko przewalały się szare chmury, zasnuwając błękit nieba ciemną kurtyną, zza której nie przedostawał się choćby najdrobniejszy promyk słońca. Wczesny dzień spowijał nieprzyjazny półmrok niosący za sobą nieprzyjemny chłód i kiepski humor wszystkich członków watahy Xanyeng.

Wszechobecny ponury nastrój udzielił się również Chanyeolowi, który, obecnie niezadowolony z faktu, że musi wychodzić do lasu, chodził w kółko przed drzwiami swojej chaty, wyczekując Baekhyuna. Bardzo był więc zadowolony, gdy w końcu dostrzegł posturę biegnącego wilka o jasnobrązowym futrze i zaczekał, aż przybiegnie bliżej.

Baekhyun wiedział, że był spóźniony, więc gdy tylko znalazł się przed większym wilkiem, schylił łeb w geście przeprosin. Chanyeol jedynie trącił jego pysk własnym i ruszył truchtem w stronę granicy drzew – nie musiał się oglądać, by wiedzieć, że Baekhyun podążył za nim.

Oczywiście nie zamierzał zaprowadzić go do swojej skrytki, nawet nie planował z nim na poważnie polować; prędzej wystraszyliby większą część zwierzyny. Ta wycieczka miała na celu sprawdzenie kondycji Baekhyuna, a Chanyeol zdążył zauważyć, że już po kilkunastu minutach truchtu ona leżała i płakała rzewnymi łzami. Alfie też towarzyszyła lekka zadyszka, będąca wynikiem minionego roku, ale za nic by się do tego nie przyznała.

Ostatecznie spełniły się groźby starszych wilków; z ciemnych chmur lunęła ściana deszczu, nie pozostawiając suchej nitki na czymkolwiek w swoim zasięgu, w tym także na Chanyeolu i Baekhyunie, którzy pędem rzucili się ku wiosce i obaj wylądowali ca...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ostatecznie spełniły się groźby starszych wilków; z ciemnych chmur lunęła ściana deszczu, nie pozostawiając suchej nitki na czymkolwiek w swoim zasięgu, w tym także na Chanyeolu i Baekhyunie, którzy pędem rzucili się ku wiosce i obaj wylądowali całkiem przemoczeni w chacie pierwszego z nich.

Dwa spore wilki plus nieduża chata równa się niewiele miejsca, więc Chanyeol czym prędzej przybrał swoją ludzką formę, zapominając o obecności Baekhyuna, który przypomniał o sobie cichym piskiem i gwałtownym odwróceniem łba. Alfa zmieszała się i szybko ubrała pozostawione wcześniej rzeczy.

— Zaczekasz, dobra? Ja... Przyniosę ci coś — mruknął i zniknął z sąsiedniej izbie, gdzie wyszukał na prędce jakieś ubrania dla Baekhyuna, które i tak były dla niego za duże, po czym przyniósł je omedze razem z lnianym ręcznikiem.

— Zostawię cię teraz, będę zaraz obok — poinformował Baekhyuna, który pokiwał łbem i wyszedł z pomieszczenia.

Chłopak niedługo potem usiadł w pewnej odległości od Chanyeola zajmującego się rozpaleniem ognia w palenisku i stale musiał poprawiać zsuwającą się z drobnych ramion za dużą koszulę. Zapadło trudne do przerwania milczenie, zakłócane sporadycznie przez bębniące o dach ogromne krople deszczu.

— Zostaniesz tu, póki deszcz nie ustanie.

Baekhyun spojrzał na niego podejrzliwie.

— Rodzice będą się o mnie martwić...

— Wiedzą, że jesteś ze mną. Nie będą — odparł spokojnie Chanyeol, opierając głowę o ścianę i z zamkniętymi oczami wdychając kojący zapach omegi, którego tak dawno nie czuł we własnym domu.

— A jeśli nie przestanie padać do zmierzchu?

— To zostaniesz na noc. Nie puszczę cię samego, a mi nie uśmiecha się wychodzić z domu w taką pogodę — wzruszył ramionami.

— Dzięki — Baekhyun uśmiechnął się nieśmiało.

Chanyeol uchylił jedno oko, a gdy spostrzegł, jak sztywny i niepewny jest Baekhyun, westchnął ciężko, siadając prosto.

— Właściwie to dobrze, że złapał nas deszcz... Chciałem z tobą porozmawiać i przeprosić — tak, alfia duma Chanyeola została w tym momencie mocno naruszona, ale było to konieczne.

Baekhyun przechylił głowę, zaciekawiony jego słowami.

— O czym i za co?

— Kiedyś się przyjaźniliśmy, spędzaliśmy ze sobą tyle czasu, prawda? A potem to się spieprzyło... Właściwie ja spieprzyłem. Kompletnie o tobie zapomniałem, gdy pojawił się Kyungsoo. Byłem tak zaślepiony, że nawet nie zauważyłem, kiedy całkowicie zniknąłeś. Za to właśnie chciałem Cię przeprosić, tak nie postępują przyjaciele. Przepraszam, Baekhyun.

Baekhyun słuchał w skupieniu, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji aż do samego końca. Dopiero wtedy oblicze rozjaśnił fantastyczny, szeroki uśmiech, a oczy błysnęły wesoło.

— Nie ma za co, uszaty. Cholernie się stęskniłem, ale rozumiem. Pierwsza omega i te sprawy — kiwnął głową i starym zwyczajem przytulił mocno Chanyeola.

Ten natomiast zupełnie nie spodziewał się gestu drobnej omegi i pozostał w bezruchu. Baekhyun westchnął, odsuwając się.

— Sztywniak się z ciebie zrobił — uderzył go lekko w ramię — Muszę cię rozruszać.

Chanyeol mrugnął kilkukrotnie i odwzajemnił uśmiech.

— Najpierw ja rozruszam ciebie, pyszczku. Twoja mama pewnie zaplanowała nam wizyty na następne dwa miesiące, a z tego co zauważyłem, twoja kondycja leży i kwiczy.

Nos Baekhyuna zmarszczył się uroczo, gdy padło ulubione przezwisko jego mamy.

— Tylko nie pyszczek — prychnął groźnie (w swoim mniemaniu). Ton, mimika w połączeniu z wątłą posturą Baekhyuna sprawiła, że Chanyeol roześmiał się cicho. Pierwszy raz od wielu tygodni.

◻◾◻◾◻◾
eeee tak uznałam, że yolo, wstawię to, bo dlaczego nie

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 19, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

[ᵃʳᵏᵃⁿᵃ ˢᵃᵐᵒᵗⁿᵒˢ́ᶜⁱ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz