Rozdział 2

711 34 7
                                    

O nie, on do mnie macha. Co robic, wiem! - pomyślała. Wybiegła szybko ze sklepu, biegła przed siebie aż znalazła się przed galerią. Rozejrzała się do okoła czy nie biegł za nią, ale nie było go nigdzie. Z uśmiechem na ustach poszła na przystanek, żeby pojechać do domu.

Ej Cody! Co to za laska? - z nagłego zamyślenia wyrwali mnie znajomi.
-Co? Aaa ona. To Hope. Jest nowa w szkole, poznałem ją dzisiaj - wytłumaczylem im.
Dlaczego uciekła, boi się mnie? A moźe wstydzi. Dowiem się tego jutro, nie odpuszczę.
- Cody dzisiaj mamy próbe - oznajmił mi Wojtek.
Będę jak zawsze - zaśmiałem się.
Taaa jak znowu nie zaśniesz - wtrącił swoją ripostę Konrad.
Uwielbiam ich, są jak bracia. Ale czasem tak mnie wkurzają, że ledwo z nimi wytrzymuje. Znamy się bardzo długo, oprócz Konrada. Poznaliśmy Go na siłowni, ale dość szybko stał się jednym z nas. Gramy w zespole Felivers. Wiele fanek do nas pisze, nie żebym się skarżył, ale czasem jest to uciążliwe. To znaczy chodzi mi o te wypisywanie, wielbienie. Chciałbym czasem popisać z kimś tak normalnie, nie ze względu na zespół, tylko na to jaki jestem.
Dobra chłopaki ja spadam do domu. Widzimy się później - pożegnałem się z chłopakami.

W końcu dom, ten dzień zaczął się nerwowo. Najpierw rozmowa z dyrektorką, potem lekcje i jeszcze ten Cody. Wydaje się miły, ale jeśli serio myśli, że tak szybko wybaczę mu ten śmiech to grubo się myli. Jestem pamiętliwa, a do tego lubie, gdy ktoś się stara. Ale nie rozumiem jednego, tych zazdrosnych spojrzeń dziewczyn, gdy koło niego siedziałam. Dobrze, ja rozumiem, jest przystojny, ale żeby aż tak? Jakby spojrzenie zabijało to byłabym trupem już po pięciu minutach lekcji.
Dobra koniec tego stresu, pora poszukać jakiegoś klubu.
Ubiorę tym razem małą czarną i do tego botki z ćwiekami. Poprawiłam lekko makijaż. No to pora ruszać na impreze.

Znalazłam jakiś klub, nie jest zbyt ciekawy, ale chce się dziś dobrze bawić. Zamówiłam już trzecie piwo i coś czuję, że jutro będę miała kaca. Pora ruszyć na parkiet, leci akurat moja ulubiona piosenka od Feduka. Ruszam się w rytm muzyki, gdy nagle dołącza do mnie jakiś białowłosy chłopak. W tych oczach mogłabym utonąć, są tak pięknę, tajemnicze. Chyba za dużo już wypiłam bo gadam od rzeczy. Tańczymy tak aż do czwartej nad ranem, gdy nagle urywa mi się film. Jedyne co pamiętam to podróż taksówką i moje łóżko.

Znowu ten cholerny budzik, czy on chociaż raz mógłby nie zadzwonić? Mieliśmy z chłopakami próbę do wieczora, a później razem z Miłoszem grałem na konsoli. No dobrze, pora się ubrać. Czarne rurki, do tego koszulka w biało-czarne paski i bandamka na włosy. Zabieram rzeczy i jadę do szkoły. Przed szkołą czekają na mnie już wszyscy członkowie zespołu.
Siema stary, wyspałeś się? - zapytał Wojtek.
Ani trochę, ale co zrobić. Obowiązki - odpowiedziałem.
Nagle zobaczyłem jak Piotrek spogląda za mnie i się szczerzy ucieszony.
Na kogo tak patrzysz ? - zapytałem.
A na nią, fajnie tańczy - kiwnął głową na dziewczynę o białych włosach. Kogoś mi przypomina. Przecież to Hope!

Za nami już 2 rozdział. I 497 słów.
Dziekuje, ze to czytacie.

Hope | FeliversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz