Nieznane stworzenie przyglądało się pewnej grupie nastolatków, która miała czelność przerywać jej spokój. Bowiem oni mieli zamiar wejść do lasu - a ta postać nie mogła na to pozwolić. Takie dzieciaki, które wierzą w te legendy, przestraszą się samego dźwięku. Nie musi się ruszać z miejsca, tylko robić coś co usłyszą. Patrzyli się na ten las i pokazywali palcami. Aż w końcu się odważyli. Jeden drugiego zaczęli popychać, by szli szybciej. Myśleli, że zdołają przejść. Ich nieszczęście, że stworzenie zaczęło działać. Słyszeli histeryczny śmiech z każdej możliwej strony lasu. Przerażeni zaczęli się cofać. Po chwili jednak uciekli.
- Głupcy - pomyślał stwór i odszedł w głąb lasu.*
Pewien chłopak chodził w tą i z powrotem po szpitalu. Martwił się stanem swojej rodzicielki. Jego matka zachorowała. Modlił się o to, by wyzdrowiała. Nie chciał stracić kolejnej ważnej osoby w swoim życiu. Poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwrócił się i zobaczył dziewczynę z długimi kasztanowymi włosami i szaroniebieskimi oczami.
- Nathan, nie denerwuj się. Na pewno wszystko będzie dobrze - próbowała go uspokoić.
Strącił jej rękę z ramienia. Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
- Wiesz ile osób straciłem? Byłem nastawiony pozytywnie, byłem pewny, że przeżyją! Jednak tak nie było. Co mi było z tego? Jeszcze więcej cierpienia? Zrozum, ja już w nic nie wierzę. Po tym wszystkim... Nie mogę się nie martwić. - Odparł Nathan załamanym głosem.
Dziewczyna patrzyła się na niego ze współczuciem. Chciała go wesprzeć, poprawić mu humor, lecz nie wiedziała jak.
- Jeszcze nic nie jest stracone.
Chłopak gwałtownie wstał i spojrzał się na nią. W oczach miał łzy.
- Jak to nie? Mój ojciec dawno umarł, matka jest na wyczerpaniu... Siostra zaginęła... Wszyscy członkowie mojej rodziny giną, a ty mówisz mi, że nic nie jest stracone?! W ogóle wiesz co ja czuję?! - krzyknął zrozpaczony.
- Powinieneś szukać swojej siostry. Ona zaginęła, ale nie umarła! - dziewczyna nadal drążyła ten temat.
Nathan nie wytrzymał i wybiegł ze szpitala. Biegł ze łzami w oczach nie wiadomo gdzie. Zatrzymał się przy mrocznym lesie. To tutaj widział ostatnio swoją siostrę, więcej razy jej nie zobaczył. Postanowił tam wejść i ją znaleźć. Wiedział, że ona gdzieś tam się znajduje.
- Może się zgubiła i nie może odnaleźć drogi powrotnej? - pytał sam siebie Nathan.
Powoli robił kolejne kroki. Słyszał różne szelesty, ale pomyślał, że to zwierzęta. Wziął w dłonie duży kij, który leżał na ziemi. W razie ataku będzie w stanie uciec spowalniając przeciwnika.
Rozglądał się dookoła i stawiał coraz odważniejsze kroki. Z głębi lasu dochodziło migotanie światła. Przyspieszył trochę, że minęła chwila i znajdował się blisko tajemniczego światła.
- Ktoś tam jest? - zapytał podniesionym głosem.
Nikt mu nie odpowiedział, więc postanowił jeszcze bardziej się zbliżyć. Przymrużył oczy, światło było naprawdę silne. Jednak po chwili znikło. Przestraszony Nathan rozglądał się na boki. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Wyczuwał, że ktoś oprócz niego tu jest. Nie wiedział, czy to człowiek. Chciał się oprzeć o drzewo, lecz trafił na czyjąś sylwetkę. Ogromne dłonie chwyciły go. Jego szarpanie nic nie dawało. Próbował krzyczeć, jednak nie mógł. Stracił głos, nie mógł nic powiedzieć.
- Witaj w moich skromnych progach, niewdzięczniku - powiedział mrocznym głosem postać z tyłu.
- Nie wiem, jakim cudem się tu dostałeś, ale sprawię... Byś tego żałował, najbardziej w życiu. Gdyż... Wszystko straciłeś - zaśmiał się.*
Matka Nathana przeżyła. Czekała zadowolona na przyjście syna, jednak przed nim pojawiła się jego przyjaciółka, Hope. Usiadła przy łóżku kobiety. Kobiecie nie udało się rozpoznać uczuć dziewczyny.
- Co się stało, Hope? Gdzie jest mój syn? - zapytała kobieta chrapliwym głosem.
- Pani Emily, nie wiem czy to jest odpowiedni moment na tą informację - powiedziała smutnym tonem dziewczyna.
- Mów dziecko.
Hope przez chwilę milczała. Nie wiedziała co odpowiedzieć, bowiem Nathan był najważniejszą osobą w życiu pani Emily. Po kilku minutach odważyła się.
- To wszystko moja wina, to przez to co mu powiedziałam... Byłam strasznie głupia... Wspomniałam o jego siostrze, żeby zaczął ją szukać... Aby się nie załamywał... Ja chciałam go pocieszyć! Nie wiedziałam, że zaraz wybiegnie ze szpitala! Prawdopodobnie w tamto miejsce... - wydusiła i rozpłakała się.
Pani Emily patrzyła się na dziewczynę osłupiona. Chciała wstać, lecz przechodząca pielęgniarka powstrzymała ją.
- Hope, coś ty narobiła... On może zginąć! Nie powinien jej szukać, nie znajdzie jej... - mówiła załamanym głosem Emily.
- Dlaczego?! Skąd taka pewność, że ona nie żyje?! Plotki na temat tego lasu, nie są prawdziwe! - podniosła głos nadal płacząc.
- Nie znajdzie jej, ponieważ...
Pani Emily przerwała, lecz wznowiła to zdanie. Nie mogła zapomnieć o tym zdarzeniu.
- Ponieważ sama widziałam jej śmierć.
CZYTASZ
Star Night [PL]
Short StoryNieznany stwór czai się w lesie. Nikt nie wie co to jest. Ludzie boją się do tego lasu wejść. Jednak, czy faktycznie jest taki straszny? Tworzą legendy. Ten las na pewno skrywa jakieś tajemnice. Czy znajdzie się ktoś, kto odważy się tam wejść? Nie...