Leżę. Na łącę, znowu. Przede mną stoi on, ubrany w letnią koszulę. Pachniał jak te kwiaty. Jak ostatnie dni wakacji.
Nasze ostatnie dni.
Podał mi dłoń, ścisnął mocno, przyciągnął mnie do siebie i objął. Jedyne co usłyszałam z jego cichych pomrukiwań, to podziękowanie.
Kochał moją wiarę.
Wiarę w niego.
Kochał mnie.
Patrzył w ten sposób, który ciężko opisać.
Zmieniał swoje podejście przy mnie, był ciekawy, bym zainteresowany.
Chciał więcej.
Odrzucił mnie od siebie, dalej trzymając dłońmi moje ramiona. Ścisnął je bardzo mocno, jednak nie na tyle, żeby zabolało.
Zwróciłam wzrok na jego przeszklone oczy. Błagał i przebaczenie.
Zniknął.Otworzyłam oczy.
Zerknęłam na zegar, wiszący na ścianie.Godzina dziewiąta dwadzieścia trzy.
Wstałam dosyć wcześnie, co dziwne, bo zwykle mój zegar biologiczny budzi mnie po jedenastej. Nie chcąc narzucić sobie leniwego tempa dnia, postanowiłam powoli wszystko ogarnąć. Łącznie z samą sobą - nastawić się psychicznie i przygotować fizycznie.
Chyba nie muszę tłumaczyć jak działa toaleta, jej wyjmować ubrania z szafy, potem ich zakładanie czy też jak się umalować.Ostatecznie mogę mniej więcej zwizualizować jak wygląda efekt końcowy.
Jest ciepło, ale nie upalnie, więc założyłam jeansową, przylegającą spódnicę i żółtą, krótką hiszpankę.
Jak zwykle zostawiłam włosy rozpuszczone, a makijaż zwyczajny, podkreślenie rzęs czarną maskarą, pomalownaie brwi pomadą i delikatny musztardowy cień na górnej i dolnej powiece.Poniekąd zabawne jest szczegółowe opisywanie tego co się robi, kiedy się robi, jak się robi i z kim...
Przykładowo: Bardzo powoli podniosłam się z wysokiego na półtora metra krzesła, i delikatnie stąpając po drewnianym podłożu, przeszłam do aneksu kuchennego, w którym znajdowało się wszystko potrzebne mi do zaparzenia mojej ulubionej Cafe latte.
Otworzyłam jedną z szafek, złapałam za sypki, jasnobrązowy specyfik i wyspałam do trochę większej szklanki. Idealnie odmierzyłam dwie głębokie łyżki, dodając do tego cukier trzcinowy, który jest o wiele lepszy od zwykłego - białego.
Blablabla.
Lubię czasami posiedzieć, złapać za kartkę papieru i zacząć opisywać w tak dokładny sposób, wszystko co zdołałam zrobić danego dnia.
Brzmi jak jakaś forma pamiętnika, ale tak naprawdę były to zwykłe wypociny, które nie uwzględniały moich odczuć względem czegoś albo kogoś.Zerwałam się na dół, zrobić jakieś szybkie śniadanie i wypić poranną kawę. Gdybym tylko spotkała ojca to chociaż spróbowałbym się z nim w jakiś sposób porozumieć. Wiem, że w tym przypadku będzie to niczym syzyfowa praca, ale może warto będzie dać tę drugą szansę.
Usiadłam przy wyspie kuchennej, z kubkiem ulubionej kawy i sałatki z pomidora i mozzarelli.
Po cichu liczyłam, że za chwilę przyjdzie, przytuli i zapyta jak tam sobie żyję.
Czego innego mogłam się spodziewać.
Mówią 'bądź cierpliwy'.Nudziarz: Hejka nudziarooo
Raz, dwa, trzy.
Ja: Ja nudziaro?
Nudziarz: Ty nudziaro
Cztery, pięć, sześć.
Ja: Co tam Filipku?
Ja: Tęskniłeś?
Nudziarz: Bardzo
Bije. Szybko.
Nudziarz: Szykuję się do wyjścia
Czuję zazdrość. Kurwa.
Ja: Uu, a gdzie to się wybierasz?
Nudziarz: Ano
Nudziarz: Na bardzo istotne spotkanie
Dlaczego to nie ja?
HALO, MARYŚ, WIDZISZ SIĘ Z TACO, ODPUŚĆ.Ja: Z dziewczynką jakąś? XD
Nudziarz: Zgadza się.
Auć.
Ja: Kręcisz z jakąś?
Nudziarz: Ależ ja kręcę tylko z Tobą:))
Uf.
[Ponawiam akcje co najmniej dziesięć gwiazdek i rozdział hehe]
CZYTASZ
SMS: Nie wierz w nic | Taco Hemingway
Fanfiction{Mówią, że kocham ją na niby} Ja: Bo co mi zrobisz? Nudziarz: Zwiążę i zostawię w piwnicy. :))) Ja: Ouh, naprawdę Cię nienawidzę...