19.

54 11 1
                                    

Czasami jest tak, że pewne sytuacje otwierają nam oczy, sprawiają, że zaczynamy prawdziwie widzieć. Patrzeć na świat nie przez różowe okulary, lecz pryzmat naszych doświadczeń - trosk, bólu, cierpienia, nieporozumień. Wtedy uświadamiamy sobie, że nie żyjemy w bańce mydlanej, oddzielającej nas od całego okrucieństwa świata, a jedynie na chwilę udało nam się zamknąć w twardej skorupce obojętności i kruchego jak szkło szczęścia.

*****

Szczupła blondynka biegła jedną z parkowych ścieżek, prowadzących do wyjścia, gdy nagle w oddali dostrzegła majaczącą sylwetkę człowieka leżącego na ziemi. Gdy zatrzymała się przed nim, zdała sobie sprawę, że jest to facet, którego znała aż za dobrze. Szybko wyciągnęła telefon komórkowy z kieszeni sportowej bluzy i wybrała jakiś numer. Mówiła szybko, lecz bardzo konkretnie, dając tym samym znać swojemu rozmówcy, że zależy jej na czasie. Po paru minutach wokół niej i mężczyzny zebrała się grupka gapiów, którzy przyglądali się całej sytuacji z założonymi rękami, szepcząc jedynie między sobą.

To zirytowało kobietę, która wręcz warknęła na nich, by się odsunęli. Po chwili obok miejsca zdarzenia zatrzymał się ambulans i wyskoczyło z niej dwóch mężczyzn. Jeden z nich był wysokim i dość postawnym czarnoskórym mężczyzną, który trzymał pokaźnych rozmiarów walizkę. Drugi zaś był niskim blondynem, który ściskał w jednej dłoni torbę lekarską. Nie minęło kilka minut, a tłum wokół wypadku po prostu się rozpłynął. Dumna z siebie Jenna stała parę metrów dalej, co jakiś czas przenosząc ciężar z nogi na nogę i zaciskając pięści ze zdenerwowania. Lekarz w tym czasie wraz z ratownikiem medycznym umieścili bruneta na noszach i zanieśli do karetki.

- Dobrze się pani czuje? – spytał akuszer, zaraz po wyjściu z pojazdu.

- Tak, ale co z nim, Alexem?

- Pani go zna? – zapytał, na co kobieta tylko kiwnęła głową.

- Zatem, proszę z nami, potrzebna będzie pani pomoc.

- Dobrze – odpowiedziała, po czym weszła wraz z mężczyznami do pojazdu.

*****

Blondynka siedziała na łóżku i z wypisaną na twarzy troską przyglądała się śpiącemu mężczyźnie. Mimo iż znajdowali się w szpitalu, a on leżał bezwładnie na obskurnym łóżku, nie mogła oderwać od niego wzroku. Tak, była w nim zakochana - bezsensownie i nieuleczalnie. Choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Alex spotyka się z córką jej szefa, nie mogła przestać darzyć go platonicznym uczuciem. Głupotą z jej strony było zadurzenie się w tym facecie, niestety nic nie mogąc na to poradzić.

Wciąż skrycie spoglądała na niego zza swojego biurka, zagadywała go na milion sposobów, prosiła o pomoc czy przychodziła do niego pod innym pretekstem. Czuła, że to nienormalne, jednak za każdym razem, gdy go widziała, ogarniał ją jakiś dziwny impuls, potrzeba bycia blisko niego. Inaczej dusiła się. Bez niego, swoistego powietrza, będącego jednocześnie tak blisko, jak i daleko.

Jednak od wczoraj nie miała okazji go zobaczyć, gdyż odszedł z pracy z powodu Clarksa i Nicole. Jego kobiety, którą tak bardzo pragnęła zostać. Niestety, on nigdy nie będzie jej, nigdy. Tego jednego w życiu była stuprocentowo pewna.

Zamyślona nawet nie zauważyła obecności pielęgniarki, kiedy ta przyszła zmienić kroplówkę, która spływała cienkim przewodem do wenflonu wbitego w grzbiet dłoni mężczyzny. Dopiero jej słowa przywróciły ją do rzeczywistości.

- Niech pani idzie odpocząć, pacjent najprawdopodobniej obudzi się dopiero za kilka godzin, gdyż dostał odpowiednie leki.

- Hmm... dobrze. Pójdę do szpitalnej kafejki, jednak gdyby się obudził lub coś się zmieniło, proszę dać mi znać Bardzo mi na tym zależy.

Wyznania rozważnej i romantycznejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz