11|| Little Lies

285 32 1
                                    

Sam Winchester nigdy nie był fanem wagarowania z jednego całkiem prostego i logicznego powodu - wizja ilości materiału do nadrobienia zawsze psuła mu ewentualne wolne. Tym razem jednak było nieco inaczej, a jego myśli były zbyt zajęte rozmyślaniem o dziwnej sytuacji z Castielem w roli głównej żeby mógł przejmować się zaległościami z trygonometrii czy innej cholery. Fakt faktem już wcześniej miał pewne podejrzenia odnośnie braci Novaków, nigdy jednak nie udawało mu się ich sprecyzować, ale teraz, kiedy Cas zarobił regularny wpierdol, Sam nie mógł już dłużej ignorować swoich przeczuć. Sytuacji nie poprawiało też dziwne zachowanie Gabriela, który pomimo pierwszego szoku zachowywał się jakby mieli przećwiczone tego typu sytuacje, a jemu pozostało tylko z rezygnacją opieprzyć młodszego brata setny raz za to samo. Znał ten schemat aż za dobrze, bo relacja jego i Deana nie raz ani nie dwa wyglądała zupełnie tak samo, kiedy to jeden z nich wpadał w jakieś szambo, a drugi ze wszystkich swoich sił próbując nie stracić kontroli musiał ratować drugiego i jeszcze zataić całą sytuację przed ojcem, który mógł wrócić w każdej chwili niezależnie od pory dnia czy nocy.

Młodszy z braci Winchester pomimo, że spać położył się w sumie prawie rano, za żadne skarby świata nie mógł zasnąć na dobre, co chwila budzony przez koszmary i natrętne myśli. Kiedy o dziewiątej piętnaście spojrzał na zegarek i okazało się, że od ostatniego razu kiedy to zrobił minęło tylko kilka minut, chłopak westchnął z irytacją i skierował ciężkie kroki w stronę starego czajnika, z gatunku tych, w których na zagotowanie wody czekasz tyle czasu, że aż zapominasz do czego właściwie była ci ona potrzeba. Sam jednak miał w tym momencie w głowie tylko jedną, krzyczącą i neonową myśl, która w formie graficznej prawdopodobnie wyglądałaby mniej więcej tak: ''KAWA!!KAWA!!KAWA!!", dlatego też zapomnienie o celu swojej podróży do kuchni nie było możliwe.

Kiedy dłuższą chwilę później chłopak przysiadł na jednym z trzech krzeseł, wyglądających jakby każde pochodziło z zupełnie różnego zestawu mebli i upił pierwszy ożywczy łyk, jego myśli wróciły na normalne tory i mógł spokojnie wrócić do rozważań na temat braci Novak. Im dłużej jednak wracał do tego tematu, tym bardziej docierało do niego, że jedynym sensownym sposobem na pozyskanie stosownych informacji będzie spotkanie się z Gabrielem, co starszy z nich z resztą zaproponował wychodząc z ich mieszkania tego ranka. Chłopak zdawał sobie jednak sprawę z faktu, że Novak prawdopodobnie jest teraz w pracy, dlatego jedynym co mu pozostało to znaleźć sobie rozrywkę na chociaż kilka godzin - rozważał już odwiedzenie studia tatuażu Gabriela, nie chciał jednak, żeby tamten pomyślał o nim jak o nachalnym gówniarzu, dlatego też musiał odczekać chociaż trochę czasu dla sprawiania pozorów i chociaż minimalnego usprawiedliwienia przed samym sobą.

Jak się jednak okazało, znalezienie sobie rozrywki nie było proste kiedy nie umiał na niczym skupić myśli, litery w książkach rozjeżdżały mu się przed oczami (co zrzucił na karb zmęczenia i nieprzespanej nocy), a w starym telewizorze nie było zupełnie nic interesującego, bo i kto chciałby pół dnia oglądać miernej jakości telezakupy? Na pewno nie on, i domyślał się, że nikt normalny również nie. Koniec końców Sam skończył rozwiązując krzyżówki w akompaniamencie płyty Pink Floydów, którą udało mu się odpalić na przedpotopowym odtwarzaczu, a zanim się obejrzał, Dean zwlókł się z łóżka witając go bardzo ciepło, jak na starszego brata przystało;

- A tobie co się stało, Samantha? - Po czym idąc tym samym tropem co wcześniej Sam, włączył czajnik z założeniem zrobienia sobie kawy.

- Nic, a czemu coś miałoby się stać? - Oburzony zapytał młodszy z braci odrywając wzrok od swojego nader pasjonującego zajęcia.

- Chyba nie powiesz mi, że rozwiązywanie krzyżówek zamiast spania w dniu, w którym robimy sobie ponadprogramowe wolne jest normalne. No i słuchasz Floydów, nigdy nie słuchasz Floydów kiedy masz dobry humor. - Zadeklarował Dean, po czym nie czekając na jakąkolwiek inną linię obrony Sama, ostentacyjnie udał się do łazienki dramatycznie zamykając za sobą drzwi.

Kiedy młodszy z braci Winchester znowu został sam w pomieszczeniu dotarło do niego jak dobrze Dean zna jego samego razem ze wszystkimi jego dziwnymi nawykami i przyzwyczajeniami. Fakt faktem mieszkali razem, ale równie dobrze jego starszy brat mógłby ignorować to wszystko, on jednak zapamiętywał zachowania Sama i w ułamku sekundy umiał przyporządkować je do nastroju Sama. W jakiś pokrętny sposób dzięki tej myśli Łosiowi zrobiło się chociaż trochę cieplej na sercu.

______

Kolejne dwie godziny później, Sam w końcu zdecydował się na odwiedzenia Gabriela w pracy. Nadal bał się, że Novak uzna go za zbytnio natarczywego, koniec końców jednak to starszy z nich zaproponował rozmowę, a co za tym idzie - spotkanie. A przynajmniej takiego myślenia starał się trzymać Winchester przekraczając próg studia tatuażu. Miał nadzieję, że chociaż uda mu się spotkać Gabea przy ladzie, tak, żeby nie musiał konfrontować się z Meg. Życie jednak miało inny plan, a jedyną osobą, którą zastał w pomieszczeniu była ciemnowłosa kobieta bardzo wyraźnie pochłonięta projektem, który już przerysowywała na czystą kalkę.

- Jest może Gabriel? - Zagadnął nieśmiało Sam kiedy dziewczyna przez dłuższą chwilę ignorowała jego obecność, prawdopodobnie zbyt skupiona na rysunku wychodzącym spod jej smukłych palców.

- Jezu, nie strasz mnie tak więcej. - Odpowiedziała mu Meg niemal podskakując, chociaż na szczęście jej praca nie ucierpiała w żaden sposób, a ona po chwili patrzyła na niego tymi swoimi przenikliwymi oczami. - Może jest, a może nie, to zależy czego u niego szukasz. - Dopowiedziała jeszcze ewidentnie chcąc spłoszyć młodszego chłopaka.

Sam pośpiesznie szukał jakiegoś logicznego wyjaśnienia dla swojej obecności tutaj, uratowała go jednak drobna postać Novaka wychodzącego z zaplecza. Gabriel nie wyglądał zbyt dobrze, miał ciemne worki pod oczami i przygaszone spojrzenie, a jego włosy były jakby lekko przyklapnięte, a do Sama dotarło, że wczorajsze wydarzenia musiały być elementem jakiejś dużo większej układanki, w którą on razem z Deanem bezwiednie się wplątali.

- Nie męcz go już, Meg. - Powiedział Gabe zbliżając się w ich kierunku, a potem zarzucając dżinsową kurtkę na ramiona i dodał; - Biorę wolne na resztę dnia. - A kiedy zobaczył, że Sam nie idzie za nim, zatrzymał się w drzwiach rzucając jeszcze przez ramie; - Idziesz czy nie, Łosiowaty?

rock or bust || spn auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz