2.02 (napisany od nowa)

943 84 48
                                    

Nie wiem, co powiedzieć. Cześć wszystkim, którzy tu pozostali?

Od wypadku Liama minęło pięć długich dni. Od pięciu dni jego nieświadome ciało znajdowało się w prywatnej sali jednego z londyńskich szpitali i nie reagowało na żadne bodźce zewnętrzne.

A przynajmniej taką wersje z zdarzeń przedstawił im Louis, który wprost ze szpitala, przez cały ten czas przyjeżdżał do nich na codzienną relacje, którą obiecał Zaynowi, gdy on, Perry i Harry - po pierwszym szoku i zmianę stanu Liama z krytycznego, na stabilny - zgodnie stwierdzili, że lepiej nie wbiegać do sali i informować całej rezydującej w szpitalu rodziny Liama o ich dość skomplikowanej relacji. Rodzinna kłótnia nad nieprzytomnym chłopakiem tylko by wszystko pogorszyła. Dlatego Zaynowi póki co musiały wystarczyć słowa Louisa oraz informacje, które Perrie przekazywała mu od Chrisa.

- Pojutrze przyjeżdżają jego dziadkowie od strony matki, a dzisiaj przybyła babcia Payne. Zrzędliwa baba i strasznie złośliwa. Umysł ma nadal cięty jak nóż. Nóż z początku XX w, ale dobrze naostrzony.  Siedemdziesiąt lat. demencji brak, parkinsona brak, a pieluchy nie są jej nadal do niczego potrzebne - W ustach Lousia brzmiało to jak komplement. - ale losem jedynego wnuka jest strasznie przejęta. Jak my wszyscy z resztą.

Zayn pokiwał głową. Żadna ze czterech osób, przebywających teraz w salonie nie reprezentowała raczej swojej najlepszej wersji siebie.  Perrie od dnia wypadku, była u siebie tylko raz, po świeży zapas ubrań i ze spiętymi w kok włosami i w szarych dresach po cichu zajmowała się ogarnianiem Zayna w najgorszych momentach. Harry również w spranych, sportowych ciuchach i nieumytych włosach, wyglądał raczej jak stary ćpun niż osoba, która z całej tej czwórki starała się emanować może nie największym, ale jakimkolwiek optymizmem, na jaki go było stać w tej sytuacji.

Był też Louis. Biedny Louis, Zayn doskonale zdawał sobie sprawe jak wiele na siebie wziął w ostatnie dni Tomlinson. Porzucony i zdradzony, miał na tyle sił, by zająć się reprezentowaniem Liama w firmie, trwaniem przy łóżku przyjaciela, oraz pocieszaniem Zayna, chociaż on sam również bardzo tego potrzebował.

Podkrążone oczy i wymięty garnitur świadczyły o tym, że, gdy zostawał sam w domu, raczej nie radził już sobie tak dobrze, jak starał się wypaść w oczach innych

Zayn dobrze go rozumiał. Sam bez przerwy chodził w koszuli Liama, która już straciła swój zapach, ale nadal była jego bezpieczną przystanią. Wieczorem wyobrażał sobie, że rano znów zastanie go śpiącego obok. I starał się poukładać życie na nowo, niczym puzzle, w których zapodział najważniejsze elememty i teraz musiał dopasować je tak, by się połączyły, mimo braku najistotniejszego fragmentu.

- Sophie może go odwiedzać? - Zayn musiał w końcu od to zapytać.

- Może, a dodatkowo robi to codziennie. - Zayn czuł, że jego zazdrość jest nie na miejscu, ale nie mógł jej kontrolować. - Ale gdy tylko ktoś zapytał o pierścionek zaręczynowy, oficjalnie potwierdziła, że się rozstali i ślubu nie będzie. Matce Liama musi przypominać o tym średnio co godzinę. Nawet personel szpitala pewnie już o tym wie.

Ulga, którą poczuł była strasznie niewygodna. To było jedno z tych uczuć, z których nie można było się cieszyć. Jeden ciężar spadał z jego serca, hacząc o drugi i przypominając mu ile rzeczy wciąż jest nie tak,jak powinno.

-Lekarze będą próbowali go wybudzić? - Spytał z nadzieją, i od razu poczuł jak czyjaś ręka ląduje na jego barku. Harry stanął nad nim za kanapą i w ciszy musiał od dłuższego czasu przysłuchiwać się rozmowie.

- Coś planują, ale sami nie za bardzo mają pojęcie, co i kiedy. Może jutro, może pojutrze.

- Boją się, że coś jest nie tak z jego głową, prawda?

Real Feelings || ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz