Ucieczki,ciąg dalszy

71 6 0
                                    

Uasi

Ta wolność mogła się jednak szybko skączyć.Słyszałam,obijające się łapy o twarde podłoże.Musiałam zamknąć oczy,gdyż gorący wiatr uniemożliwiał mi widzienie.Czułam też irytacje-słońce grzało zbyt gorąco.Postawiłam uszy do pionu-głosy strażników były bliskie.A już myślałam,że ich zgubiłam!

Przyspieszyłam.Gnałam dalej przed siebie,Królestwo Pustynii musiałam pokonać szybko.Co mnie czeka dalej? Właśnie dotarła do mnie ta świadomość.Nie miałam planu! Zatrzymałam się gwałtownie,o mało co się nie wywalając.Wbiłam pazury w ziemię.Było zapóźno by wrócić na Mroczną Ziemię.Zresztą..czy bym to zrobiła? Taa..już widzę tą hańbę jaką bym się okryła,czy gniew ojca.Po drugie i tak bym nie dała radę ujść z życiem tym razem w drodze powrotnej.No chyba,że podejdę do strażników,że słowami:"Siemka,postanowiłam wrócić.Nie zabijajcie!".Taa..rozerwą mnie w kilka chwil.Takim jak oni nie można ufać.Nikomu nie można.

Znów poderwałam się do biegu.

O ile pamiętam,Lwia Ziemia była blisko.Matka opowiadała mi o niej,o tym co tam dokonała.Wiedziałam,że nie mogą się przyznawać z kąt pochodzę,ani kto mnie na ten świat wydał.Ocenie Lwią Ziemię.Ocenie i zniszczę.Przysięgam to,jako być Uasi.

Trawa.Mała trawa.Kiedy poczułam ją pod poduszkami łap,poczułam niewyobrażalną ulgę.Piasek minął.Podbiegłam do kałuży,zachłanie pijąc chłodną wodę.Oblizałam pysk.Przyglądałam się długo własnemu odbiciu.Ciemna sierść przykreiła się do skóry,łapy były poranione od ciągłego biegu.Ja sama czułam się zmęczona.Odwróciłam się za siebie.Mogłam domyślić się,że strażnicy tak łatwo nie odpuszczą.Te łajna uważają,że mnie złapią,niedoczekanie! Nie poddam się tak łatwo.Kłamstwo nikomu nie szkodzi,prawda? Właśnie nim się posłuże.

Wstałam,otrzepałam się z piachu i ruszyłam dalej.Zatrzymam się jeszcze na krótki postój,by zadbać o swoją sierść.Muszę wyglądać profesjonalnie.Prychnęłam:

Czasem chceba robić to,by robiło się TO.

Przejdę kanionem,będzie szybciej.Prawda? Bo co się może stać..

Z tą myślą,przyspieszyłam tempa.

Kamienne ściany,otaczające kanion,sprowadzały światło.Słońce niemiłosiernie ogrzewało moje futro,kiedy szłam coraz bardziej do przodu.Wytrwale.Zewsząd panowała cisza,przerywana od czasu do czasu,tupotem moich łap.Uszy miałam postawione do pionu-musiałam być pewna,że nic mnie nie zaskoczy.

Zatrzymałam się,kiedy wyczułam zapach.Koło mnie przemknął gad.Nie wiem dokładnie,co to za zwierzę,ale wygląda smakowicie.Przypadłam do ziemi,wystawiłam pazury i zmrużyłam oczy,by gorące powietrze,nie drapało ich.Miałam nadzieję,że będzie dość głupi,by nie zauważyć mnie.Przygotowałam się i skoczyłam.Jednak,nie wylądowałam na tym czymś.Zniknął.Szybko.Niezauważalnie.

Zaklnęłam w myślach.Czemu muszę mieć takiego pecha? Akurat kiedy jestem głodna!

-Kameleonów nie złapiesz,-gwałtownie ugięłam się.Warknęłam ostrzegawczo,odsłaniając ostre kły.Pazury poszły w ruch.-Lepsze antylopy..

-Kim jesteś!-syknęłam

Zauważyłam cień.Ciemny kształt,rósł..rósł..nim pojawił się koło mnie.Był to lew o złotej sierści i ciemnej grzywie.Zielonymi oczami,wpatrywał się we mnie z..drwiną? O nie! Nikt nie będzie tak na mnie patrzył! No na pewno nie jakiś głupiec,któremu się wydaję,że wszystko wie lepiej!

Skoczyłam na niego.Niespodziewany atak wytrącił go z równowagi.Przyszpiliłam go do ziemi.Lew westchnął.

-Nie atakuje się księcia

UasiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz