#2 /Krąg..no właśnie,czego?/

183 9 0
                                    

Kolejne lew,padł bezwładnie na ziemie,przyciśnięty do niej wielką łapą.Wiercił się,gdyż pomału nie mógł oddychać,czekoladowy lew,nie miał jednak zamiaru go puścić.Mwana,zbliżył się do kumpla i lwa,który właśnie walczył,by się wydostać.Warknął przeraźliwie,po czym zbliżył głowę bliżej leżącego.

-Nigdy więcej,nie waż się uważać za silniejszego ode mnie!-wystawił pazury i z całej siły,walnął lwa w policzek.Ten tylko syknął,bo co innego miał zrobić,nie mógł się ruszyć,a co za tym idzie,bronić.Mwana,zadał jeszcze trzy ciosy,po czym wraz z czekoladowych,oddalili się znacznie od leżącego.

Szli przez znany im teren,z wysoko uniesioną głową.

-Naprawdę ci się sprzeciwstawił?-spytał z niedowierzaniem czekoladowy

-Przecież mówiłem!-warknął brązowy,-wielu takich chodzi,ale to dobrze..

Czekoladowy lew,spojrzał na Mwanę ,że zdziwieniem

-..bo inaczej nie było by zabawy,-zaśmiał się brązowy

Szli jeszcze trochę,zatrzymując się dopiero,przed wodopojem.Na szczęście,nikogo przy nim nie było.Dwójka lwów podeszła do niego i ochoczo,zaczęła pić wodę.

-Dobra,idę..-powiedział tylko Mwana,po czym zaczął się kierować w zupełnie inną stronę,niż przyszedł.Czekoladowy,nie chciał pytać gdzie idzie.Znaczy,był ciekawy,ale wiedział,że takie pytanie,może się zakończyć dla niego uderzeniem w policzek.Westchnął więc,po czym udał się w stronę Czarnych Skał.

W tym czasie,Mwana przemierzył już dawno,większość trasy.Pod jego łapami,znalazło się już kilka małych kamyczków,ale nie zważał na ból,właściwie to się z niego cieszył.Słońce,nie docierało na Mroczną Ziemię,może tylko od czasu do czasu małe promyki słońca.Lew zmrużył oczy,zatrzymał się na chwile,po czym przyspieszył kroku,był bliżej celu.

Szybko przystanął,oraz wyrównał oddech.Przycupnął,po czym zaczął się stradać w stronę gryzonia,który stał mu na przeciw.Wysunął pazury,łapy przylegały idealnie do ziemi.Obnażył kły,po czym posuwał się coraz bliżej celu.Kiedy był już wystarczająco blisko myszy,skoczył na nią,tym samym doprowadzając ją do śmierci.Uśmiechnął się szyderczo,po czym wziął pożądny kęs posiłku,po nim nastąpił kolejny i tym samym,zakończył posiłek.Pomlaskał chwile,rozglądając się do okoła.Kiedy zobaczył duży kamień,podbiegł do niego,po czym zajął miejsce na jego górze.Ułożył się wygodnie i nawet nie poczuł,kiedy zabrał go sen.

***

Shetani,przeciągnęła się wygodnie,po czym odwróciła się na drugi bok.Leżała na podwyżu,które było symbolem tej wielkiej jaskini.To właśnie na nim,Kesho wydawał rozkazy.Teraz,było tylko legowiskiem,pokrytym trawą.W koncie,leżał świerzo upolowany ptak.Domyśliła się,że był to ten,którego upolowała przed wschodem słońca,kiedy jeszcze się dobrze czuła.Teraz,bolał ją strasznie brzuch,ale to ignorowała.Wiedziała otóż,co jej dolega.Wiedziała i widziała.Poczuła,że to nie długo nastąpi.Umyła więc starannie swoje dotąd brudne futro,po czym położyła się w najciemniejszym koncie jaskini.

Trochę czasu później,dostała pierwszego skurczu.Za nim poszedł drugi,a następnie,poczuła,że zaczyna rodzić.Nigdy nie przyjmowała porodu,to było jej pierwsza niechciana ciąża.Kiedy dowiedziała się,że jest w ciąży,z początku miała ochotę płakać,co jej się nie zdarzało,a potem..zabić każdego kogo spotka na swojej drodze.Uspokoiła się jednak i nie powiadamiając o tym ojca dziecka-Mwany,ruszyła do jaskini.W niej,spędzała większość swojego czasu od tej wiadomości.A dzisiaj,bez niczyjej pomocy,miała wydać na świat potomka.

Skurcze zmoczniły się,próbowała więc się wyluzować,podobnie mięśnie.Syknęła z bólu,kiedy poczuła najgorszy skurcz.To już..

***

UasiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz