ROZDZIAŁ XXII

39 4 0
                                    

Long time no see 😘

Dzisiaj był wyjątkowy dzień. Przynajmniej dla mnie i dla mojej przyjaciółki Bory. To właśnie w ten dzień siedem lat temu się poznałyśmy, to dzięki niej to wszystko mam. Ona i jej brat pomogli mi tego fatalnego dnia gdy przyleciałam tutaj, do Korei. Wtedy nic nie miałam. Tylko walizkę, która została mi skradziona.

Gdy wyszłam z lotniska stanęłam przy wejściu, aby złapać taksówkę. Machnęłam ręką na samochód i czekałam aż jeden z nich podjedzie, po czym załadowałam do bagażnika moje dwie duże walizki i wsiadłam do auta.
Strasznie się denerwowałam, co mnie czeka na końcu tej podróży, tym bardziej, że na samym początku miałam już mały wypadek, zaczepione walizki.
Co to za chłopak? Wyglądał jak jakiś gbur.

W sumie? Nawet całkiem przystojny.

Jadąc taksówką mijałam wiele ulic, aż w końcu przyjechałam na miejsce, to co tam zastałam było wielką meliną.
Okazało się, że zostałam oszukana, pod wskazanym adresem nie było żadnego apartamentowca. Owszem, budynek istniał, ale nadawał się i wyłącznie do rozbiórki. Był strasznie zdewastowany. Wszystkie pieniądze jakie przelałam na wynajem mieszkania przepadły, nie wiedziałam co mam robić, usiadłam na jednej z walizek i poprostu płakałam. Nie zdawałam sobie nawet sobie z tego sprawy, że ta dzielnica jest zamieszkiwana przez rabusiów i innych rzezimieszków, byłam wtedy w niebezpieczeństwie.

***
Świat się zawalił, co ja mam teraz zrobić? Nie mogę przecież zadzwonić do rodziców, że wszystkie ich pieniądze które mi dali na nowe życie rozpłynęły się od tak. Moje łzy leciały i spadały jak wodospad.
Nie wyglądałam już pięknie jak tu przyjechałam. Nędza i rozpacz. Włosy potargane, makijaż rozmazany. Przeklinałam cały świat oraz siebie, wszystkie pieniądze włożyłam WŁAŚNIE w tą nieruchomości.

Gdy wypłakałam ostatnie łzy, podbiegł do mnie mały dzieciak i zaoferował mi chusteczki higieniczne.
Był bardzo biednie ubrany oraz brudny. Zrobiło mi się go żal, odwróciłam się tylko na chwilę, żeby sprawdzić w plecaczku czy mam drobne, lecz w tym właśnie momencie inny chłopiec ukradł moją pierwszą walizkę. Na nic nie bacząc pobiegłam za nim, aby dogonić i odebrać mu ją, oczywiście zapomniałam wtedy o drugiej, mniejszej.
Wtedy gdy biegłam nie myślałam o niej, byłam zmęczona płaczem, głodna i w obcym kraju. Oczywiście chłopca zgubiłam jak i samą siebie.
Błądziłam po mieście z samym plecakiem cały ranek i popołudnie, wieczorem zawędrowałam do parku. Pomimo, że los się śmiał ze mnie widziałam wtedy i pozytywne aspekty tego, że się zgubiłam. Mogłam zwiedzać Seul, zobaczyć jak on wygląda. Wówczas zbadałam każdy zakątek, no może prawie...

Siedziałam na ławce i przypatrywałam się błękitnym chmurom, pomimo że była wtedy jesień o dziwo nie padało.

Derkałam wówczas na słońce przez palce, chłonęłam ostatnie ciepłe promienie po to, by się ogrzać.
Nie dochodziły do mnie żadne dźwięki, ludzi i zwierząt. Jedyne co to tylko szum wiatru i szeleszczące liście.
Gdy już wchłonęłam pozytywną energię, nagle zaczęło niemiłosiernie burczeć mi w brzuchu.
Złapałam się ręka za niego, po to, aby przyciszyć głośne dźwięki i rozejrzałam się czy nie ma gdzieś w parku jakieś budki z jedzeniem.

Wpadła mi w oko, malutka budka. Gdy zobaczyłam co ludzie jedzą, mój żołądek zażądał tego natychmiast.
Szłam za zapachem jak zahipnotyzowana. Czułam, że im bliżej jestem budki, tym większe mam skurcze żołądka, a moje zmysły powonienia wyostrzyły się bardziej.
Gdy dotarłam na miejsce, stanęłam w kolejkę, jednocześnie sprawdzając, co oferują i czy mi wystarczy na porządny posiłek.
Trochę kasy mi brakowało nawet do najtańszego dania, już chciałam odchodzić, ale dziewczyna z budki mnie zawołała.

- Cześć! Chcesz coś?- zaczęła nawijać po koreańsku. Na szczęście ten język znałam, bo był on używany w mojej rodzinie na co dzień.
***
Z zamyślenia wyrwał mnie głośny trzask drzwiami. Wróciłam do rzeczywistości.
Byłam tu Borą w wielkim centrum handlowym. Chciałyśmy uczcić ten dzień zakupami.

Zakupy, to coś, co dziewczyny lubią najbardziej, tym bardziej że to jedyny dzień, gdy możemy razem sobie na nie pozwolić.

Centrum handlowe było ogromne. Mnóstwo przeróżnych sklepów. Miało siedem poziomów. Trzy z nich zajmowały parkingi, na jednym z nich właśnie byłyśmy z Borą. Wysiadłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się w kierunku wejścia.
Gdy przekroczyliśmy już ten magiczny próg, od razu uderzył w nas hałas, różne zapachy i światło.

Ludzi było bardzo dużo, to był bardzo popularny pasaż handlowy. Były tu sklepy z odzieżą markową-damską, męska i dziecięcą, osobne piętro z restauracjami, kino, kwiaciarnie, znakomici fryzjerzy, siłownia. Dosłownie wszystko co jest potrzebne. Gdyby nie brak łóżek, to można byłoby tu zamieszkać.

- Bora? Od czego zaczynamy? -zapytałam się przyjaciółki.

- Myślę nad nowymi gaciami, ostatnio nic nie kupowałam, a ich potrzebuje, bo moje stare już są do niczego. Wszystkie są znoszone..
Odpowiedziała na wpół żartem, na wpół serio.

- W zasadzie... To ja też potrzebuję czegoś nowego z koronką. To rzekłszy, złapałam BoRę za rękę i pociągnęłam w kierunku najbliższego, obiecującego sklepu z bielizną.

Przymierzałyśmy wiele ciuchów, zakładaliśmy wiele butów lecz po spędzeniu już kilku godzin w sklepach stwierdziłyśmy, że wypadałoby iść coś przekąsić. Zmęczona ale zadowolona usiadłam na krześle i czekałam na swoje ciastko i kawę.

- Bora, tak się zastanawiam... Czy masz kogos, że chciałaś kupić nową bieliznę? - zapytałam przyjaciółkę bez ogródek.

Chwilę odczekała, jakby zastanawiając się nad tym czy mi powiedzieć, czy też nie.
Spojrzała się na mnie i oparła.

- Szczerze? To tak - schowała twarz w dłonie i lekko się zaczerwieniła.

- Naprawdę! To trzeba uczcić! Jestem zaskoczona! Kto to jest? Od kiedy się z nim spotykasz? Czy jest dla Ciebie dobry? - Wyrzucałam z siebie pytania jak z karabinu maszynowego.

- Znasz go bardzo dobrze... - nabrała powietrze, wydymała policzki jak małe dziecko i je wypuściła, po czym powiedziała: - Jest nim JiYong.

Cdn...

Sorka za błędy 😅

❤ kocham Cię ❤ Where stories live. Discover now