Chapter [1]

39 7 0
                                    

Słowniczek:

~Abc~ myśli

-Abc- dialogi

[Abc] - moje dopiski...

[Dwa lata wstecz]

~~Pov. Charlotte~~

~Ostatnia kreska i koniec~ pomyślałam i odchyliłam się na krześle jednocześnie przeciągając się. Stłumiłam ziewnięcie ręką po czym spojrzałam na kalendarz. No pb                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  roszę 17 kwietnia. Już rok pracuję w "Joey Drew Studios". Spojrzałam jeszcze tylko na zegarek. ~Ehh dopiero 15.04 to będzie długi dzień~ Nie zdążyłam wziąć nawet malinki z koszyczka bo poczułam jak ktoś uwiesza mi się na szyi.

-Charliś proszę ukryj mnie gdzieś- Oho przylepa przyleciała. Ciekawe co znowu odwalił.
-Bendy co znowu zrobiłeś?- spytałam go w między czasie obracając się do niego twarzą. Od razu wpakował mi się na kolana. Jęknęłam.

-Bendy wiesz że już nie jesteś taki lekki jak wcześniej. - powiedziałam. Nagle usłyszałam wrzask.

-BENDY!!! ZABIJE CIĘ!!

-Proszę cię ukryj mnie gdzieś!- powiedział delikatnie panikując. Westchnęłam tylko i pokazałam palcem na belkę nade mną. Demon chyba zrozumiał bo od razu zszedł z moich kolan i szybko wspiął na kawał drewna. Zdążył tylko pokazać mi bym była cicho i do mojego biura wpadł Jeoy Drew. Mój pracodawca i przyjaciel mojego wujka. Zobaczył mnie i szybkim krokiem tupając niesamowicie niczym dziewczynka, która nie dostała lalki na urodziny. Stanął idealnie bod bułką na której schował się Bendy.
- Niewidziałaś tego gówń....
-Po pierwsze Joey to ten "gówniarz" ma imię i brzmi ono Bendy, a po drugie nie wiem. A po trzecie to co on ci takiego zrobił że znowu wparowywujesz tutaj jak by się paliło, i tylko po to by spytać się czy nie wiem gdzie jest?
-Dobrze wiesz że...- no i tutaj się wyłączyłam, nie miałam zamiaru słuchać po raz pierdylionowy tej jego głupiej gatki o tym że Bendy jest tępym dzieciakiem. Joey zawsze miał do mnie i Henry'ego pretensje, bo tylko nas słuchał się atramentowy demonek. Kurde wystarczy nie drzeć japy na niego o byle co i by miał spokój. A, właśnie! Chyba nie wspominałam o tym że Bendy upodobał sobie uprzykrzanie życia mojemu pracodawcy na (i to dosłownie) każdym kroku. Więc albo podłoży mu nogę albo wyleje na niego wiadro atramentu. Ostatnio to ja zostałam (i to nie umyślnie) ofiarą psikusów Bendy'ego.

~(tydzień wcześniej)~

Właśnie wchodziłam do studia, taka sama codzienna monotonia. Wspinam się po tych diabelskich sidłach (czyt. schodach [ kurde zawsze nie lubiłam schodów. I to prawdopodobnie wzięło się od tego że jak przyjeżdżałam z rodzicami do Kielc, i ja tam mam taką ciocię która mieszka w bloku na najwyższym piętrze i zawsze musiałam wspinać się po tych siedmiu piętrach aż doszliśmy tam, na samą górę. Tylko zwyczajnie mama zapominała ze sobą torebki albo czegoś zupełnie innego. No i tak wasza biedna Shadi musiała zapierniczać w tę i z powrotem z ok. 2/3 razy bo jej leniwej mamie nie chciało się zadzwonić do niej z telefonu taty gdy pierwszy raz z chodziła na dół. Bo:"Po co, pieniądze się tylko marnują na bez sensowne telefonowanie" ;)) [serio to są jej własne słowa]]

Zastanawiam się tylko czemu nikt jeszcze nikt nie wpadł na pomysł zamontowania windy w budynku. Westchnęłam. W swojej prawej ręce trzymałam koszyczek ze świeżymi malinami [dop.autorka~ Ona jest od nich uzależniona...] A pod prawą pachą dwie tabliczki mlecznej czekolady. Ubrana byłam w codzienny strój do pracy, czyli: o dwa rozmiary za duża czarna koszula z krótkim rękawem, czarne rajstopy w kociaki, a na to białe krótkie spodenki i na to jak zawsze czarne rękawiczki bez palcy, do łokci. A na to w cholerę (i podejrzewam że jeszcze więcej) tęczowych, silikonowych albo skórzanych z ćwiekami branzoletek!! Wiem bardzo dziwne, dziewczyna ubierająca się jak emo a do tego w ciuuuuul pełno kolorowych branzoletek.
~Jeszcze tylko trochszku i będę na miejscu. No dawaj Charlie dasz radę. To dopiero początek dnia~ Pomyślałam i weszłam do budynku. Zatwierdziłam kartę i szybkim krokiem udałam się w głąb budynku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

620 słów 

Ona |BaTIMWhere stories live. Discover now