Chapter [2]

33 4 0
                                    

~~Jeszcze tylko trochszku i będę na miejscu. No dawaj Charlie dasz radę. To dopiero początek dnia~ Pomyślałam i weszłam do budynku. Zatwierdziłam kartę i szybkim krokiem udałam się w głąb budynku.

Szybkim krokiem przemierzałam korytarz prowadzący wprost do biura Henry'ego. Przez chwilę miałam problem ze znalezieniem odpowiednich drzwi, ale jakoś się udało. Gdy tylko zauważyłam tabliczkę z napisem "Henry" weszłam do środka. Co tam zobaczyłam totalnie mnie zaskoczyło. 

~Chwilę wcześniej w biurze Henry'ego~

Pov. Bendy

Siedziałem sobie przy biurku Henry'ego i zajadając się malinami, które wczoraj Charliś zostawiła u siebie na biurku, patrzyłam jak Henry rysuje jakąś nową postać. Zaciekawiła mnie. Prawdopodobnie szkic przedstawiał wilka? Chyba tak...
Z zamyślenia na temat rysunku wyrwał mnie jęk. Spojrzałem na Henry'ego, który trzymał się za nadgarstek.
-Henry, twoja ręka. Mówiłem byś się tak nie zapracowywał. Wiedziałem że w końcu coś się stanie!- Podniosłem głos. 
-Bendy spokojnie. To tylko trochę boli-uspokajał mnie jednocześnie przyciskając rękę do klatki piersiowej i masując nadgarstek.

-Nie, nie spokojnie. W tym momencie idziemy do Suzie, i nie przyjmuję wymówek-Powiedziałem stanowczo. Niespodziewanie usłyszeliśmy skrzypanie otwieranych drzwi. Spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Charlie. Całe szczęście.

Pov.Charlie
To było takie słodkie! No kto by pomyślał; Bendy-tańczący DEMON, i pan"Ja się nie martwię o nikogo" jednak się o kogoś martwi. Zaśmiałam się w duszy na tę myśl. Ale wracając, obaj spojrzeli ma mnie. Po czym Bendy wstał i podszedł do mnie nie spokojny.

-Charlie, Henry'emu znów coś się stało w nadgarstek. Przemęcza się.- Powiedział po czym wziął mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę biurka. To co wtedy zobaczyłam, nawet mnie nie zaskoczyło. Jak zawsze. Nie rozumiem dlaczego Henry'emu tak bardzo zależy na skończeniu Borysa. Przecież ma jeszcze sporo czasu. Westchnęłam tylko, posłałam wujkowi wymowne spojrzenie i szybko wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Byłam zła. Ale.. Westchnęłam i poszłam do łazienki. Szczęście że Joey jeszcze nie wywalił z tąd apteczki. Coś tam chyba wspominał żę ta nieszczesna skrzyneczka go bardzo denerwuje. Żeby jego co kolwiek nie denerwowało, to będzie wspaniale. Marzenia.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział nie sprawdzany. Za wszystkie błędy przepraszam, ale moja beta zrobiła sobie wole(za mało jej chyba płacę. Zaraz... Ja jej w ogóle nie płace......... chyba muszę zacząć.)

352 słowa XD


Ona |BaTIMWhere stories live. Discover now