Rozdział 13.

1.3K 139 25
                                    

Harry nie dziwił się, że zasnął w samochodzie. Patrząc na to, ile dzisiaj przeżył i jego mały atak paniki... Sen chyba był najodpowiedniejszy. Louis chyba martwił, się, że mogli go śledzić, więc musiał pojeździć po ulicy. Tak myślał Styles, ale z ostatniej rozmowy z Tomlinsonem wiedział, że nie powinien się wtrącać.

Poprawił się na swoim siedzeniu, kiedy usłyszał trzask drzwi od strony szatyna. Jego ramię nie bolało już tak bardzo, chociaż tępo pulsowało, ale dał sobie radę. Po chwili drzwi po jego stronie uchyliły się delikatnie, ale Tomlinson zauważył, chyba że osiemnastolatek nie śpi, bo otworzył je na oścież i pozwolił mu wyjść, nie pomagając w żaden sposób. Nie, żeby Harry na to liczył, ale wiedział, że teraz mężczyzna wróci do swojego stałego humoru, gdzie udawał, że brunet nie istniał lub był jego największym problemem. Poczuł zimny dreszcz na rękach i dopiero teraz zobaczył, że znajdują się pod domem chłopaków. Najwyraźniej dalej było to bezpieczne miejsce, jeśli Louis ich tam zawiózł.

- Chodź. Niall i Zayn na nas czekają - powiedział Louis, patrząc na niego, ale Harry nie czuł się na siłach, aby odwzajemnić spojrzenie.

Teraz dopiero doszło do niego, co za tym wszystkim szło. Nie miał pojęcia, co się z nim stanie; co myśli teraz jego mama, jak w ogóle się czuje. Na pewno jest zmartwiona i przerażona. Sam Harry miał ochotę położyć się na łóżku i rozpłakać. Bał się, cholernie mocno i nie miał przy sobie nikogo, kto mógłby mu w jakiś sposób wytłumaczyć, co się stało. Szedł za Louisem, który nie odpowie na jego pytania, a dla niego jest tylko problemem, nic więcej. Chłód zaczął przechodzić przez jego skórę i nie miał pojęcia, która była godzina, ale słońce wisiało nisko na niebie i wiele chmur pojawiło się na nim i zapowiadał się deszcz. Weszli po chwili do domu, a kiedy Harry zamykał drzwi, kiedy poczuł wibracje w swoim telefonie. Nie miał pojęcia nawet, że go miał, dopiero teraz przypomniał sobie, że przecież miał jechać z Liamem nad jezioro. Właśnie, Liam!

- Pokaż - powiedział chłodno Louis, wyciągając przed siebie dłoń.

Harry wyjął telefon z kieszeni, sprawdzając szybko, kto dzwonił. Mama. Oddał urządzenie starszemu, nie chcąc być narażony na jakiś wybuch. Może po tym, co stało się w samochodzie, zaczął w końcu naprawdę pojmować to, że Louis Tomlinson nie był zwykłym mężczyzną, którego mógł spotkać na ulicy, a kimś, kto miał prawdziwe zadarcia z bandytami, a możliwe nawet, że sam nim był. Szatyn odebrał telefon i przeczytał kontakt. Odblokował go, bo Styles nie miał żadnych zabezpieczeń i po dziesięciu sekundach Harry miał już go z powrotem. Nie wiedział, co zrobił Louis, ale był świadomy tego, że nie może odbierać żadnych połączeń. Miał nadzieję, że tylko dzisiaj. Tomlinson chyba w końcu zobaczył, że coś pomiędzy nimi się zmieniło, kiedy jego dłoń zahaczyła o tę Stylesa, an co osiemnastolatek przesunął się szybko do przodu, aby wejść do salonu. Tam czekał już Zayn oraz Niall, którzy przygotowali na stoliku chyba jakieś miejsce spotkań informatyków, bo wszędzie malały się jakieś kable, urządzenia i dwa laptopy.

- Co tak długo, do cholery? - spytał Zayn, wstając od razu, kiedy Harry tylko się tam pojawił. - jesteś ranny? - spytał, włączając swoją medyczną wersję.

Widać było, że nie spodziewał się dzisiaj tego, co się stało, ale kto mógł? Niall siedział na kanapie, wstukując coś do laptopa i dopiero po chwili odstawił urządzenia, aby spojrzeć najpierw na Harry'ego, a potem na Louisa, który również wszedł do salonu.

- Wszystko w porządku, dziękuję - powiedział Harry, czując na sobie wzrok Zayna.

- Daj mu coś na uspokojenie i maść na ramię - odezwał się Louis, siadając obok Nialla. Harry spojrzał na niego, ale ten wolał rozmawiać z Niallem. - Powiecie mi w końcu, co oni tam robili?

Too Much Love Will Kill You | Larry |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz