Rozdział 9.

1.4K 128 28
                                    

Nie wiedział, czy zemdlał z bólu, czy może zasnął na chwilę, mając nadzieję, że kiedy otworzy oczy, to wszystko wróci do normy, a on nie będzie pobitym chłopakiem, siedzącym pod klubem, ale zbyt dużo mówi, że jednak to nie był sen. Jego ciało wydaje się sztywne i wiotkie zarazem, jakby również nie rozumiało tej sytuacji, w której się znalazł.

Kolejne szturchnięcie jego ramienia spowodowało, że syknął pod nosem, otwierając oczy.

— Kurwa, mówiłem ci, abyś na siebie uważał...

Wszystko docierało do niego w zwolnionym tempie i po jakichś dwudziestu sekundach plamy zaczęły przybierać normalne kształty, przez co zaczął rozpoznawać Louisa pochylającego się nad jego ciałem. Teraz poczuł falę strachu, a nie czegoś, co kazało mu do niego zadzwonić. To przez niego znalazł się właśnie tutaj i to on był głównym powodem jego stanu.

— Harry, mów do mnie, cokolwiek — odezwał się ponownie, a jego niebieskie oczy przeskakiwały z jednej części jego twarzy do drugiej, jakby chciał sprawdzić, w jakim stanie był Styles.

Ale on czuł się źle - beznadziejnis i był wściekły na niego i przestraszony. Nie umiał nawet otworzyć ust, przez zaschniętą krew w swojej buzi i w środku.

Syknął tylko trochę głośniej, próbując wstać, ale to tylko spowodowało, że zobaczył mroczki przed oczami.

— Cholera, cholera...

Nawet nie wiedział, jakim cudem Tomlinson go znalazł i czy w ogóle z nim rozmawiał. Miał dziurę w głowie, która powiększała się z każdą sekundą. Nie chciał sobie niczego przypominać, ale z drugiej strony czuł, jakby jego głowa był pusta, pulsujące i ciężka.

Louis wyglądał na opanowanego, ale chyba sam nie rozumiał, co się stało. Stanął w końcu na własnych nogach i kogoś zawołał, ale Harry bardziej skupił się na tym, aby mieć otwarte oczy i próbował wstać, ale nie wyszło mu to za dobrze. Dopiero po chwili poczuł, jak ktoś pomagał mu stanąć. Jego wzrok dalej był mętny i nie rozróżniał za wiele rzeczy wokół siebie, gdy wszędzie panowała ciemność, ale starał się być przytomny.

— Kiedy mówiłeś "Jedźmy po Harry'ego" myślałem, że będzie w normalnym stanie! — powiedział prawdopodobnie Niall, bo usłyszał charakterystyczny akcent dla niego.

— Zamknij się i po prosto włóż go do samochodu!

— Och, wspaniale — powiedział blondyn, próbując delikatnie ułożyć Stylesa na siedzeniach z tyłu, ale brunet tylko wypuszczał ciche jęki, kiedy próbował dobrze się ułożyć. — I co teraz z nim zrobisz? Zabawisz się w pielęgniarkę? Jak dobrze wiem, to nie jesteś w tym dobrym.

— Kurwa, Horan, wsiadaj do tego pieprzonego samochodu, bo za chwilę wylądujesz obok niego i nie skończy się to dla nikogo dobrze!

Harry próbował w jakiś sposób dać o sobie znać i ich uspokoić, bo jego głowa miała chyba ochotę wybuchnąć, ale zanim cokolwiek mógł zrobić, zwymiotował i zemdlał na siedzeniach.

— Mam dziwne wrażenie, że już się tak raz spotkaliśmy — powiedział z uśmiechem Zayn, ściągając z czoła Harry'ego bandaż.

Styles obejrzał się wokół, próbując coś sobie przypomnieć, ale jedne co przychodziło mu do głowy, to Joss tańcząca w klubie. Nie wiedział, skąd się wziął znowu w domu Tomlinsona (o ile on był jego) i dlaczego znowu Zayn siedzi przy jego łóżku. Czuł żółć w ustach, jakby wymiotował, co było bardzo prawdopodobne i jego głowa powoli wysyłała jakieś dziwne impulsy bólu do jego oczu, przez co musiał mieć je zmrużone, aby cokolwiek widzieć.

Too Much Love Will Kill You | Larry |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz