Rozdział 1

6 0 0
                                    

Dziewczynka zacisnęła mocno powieki. Znowu nie mogła zasnąć. Wydawało jej się, że w kątach pomieszczenia czają się duchy, a gdy odwraca wzrok, wypełzają z mroku i skradają się w jej stronę. Wiedziała, że one nie istnieją. Powtarzała to sobie w myślach już tysiące razy, ale nie mogła przegnać strachu przed ciemnością. Westchnęła zrezygnowana i spuściła nogi z łóżka. Wstała cichutko i podeszła do okna. Uchyliła okiennice i przez chwilę rozkoszowała się wiaterkiem dmuchającym jej w twarz. Potem sięgnęła ostrożnie za okno. Palcami wyczuła niewielką część dachu, wystającą poza budynek na tyle, aby mogła się jej porządnie chwycić. Dziewczyna wychyliła się i podciągnęła na dach. Usiadła ostrożnie, żeby nikogo nie obudzić. Przychodziła tu ostatnio często, kiedy nie mogła spać – widok nocnego nieba ją uspokajał. Mimo że miała już trzynaście lat, wolała nie wspominać rodzicom o swoich nocnych wycieczkach. Wpatrzyła się w księżyc, który tej nocy był wyjątkowo jasny. Powoli chował się za wierzchołkami gór, które otaczały niewielką wioskę. Nagle na tle księżyca zauważyła postać. Cień wyjrzał zza skały tylko na chwilę, lecz ona była pewna, że go widziała. Narastająca powoli ciekawość rozbudziła wyobraźnię i dziewczynka zyskała pewność, że już nie zaśnie. Ześlizgnęła się cichutko z dachu i ruszyła piaskową dróżką wijącą się pomiędzy domami. Wiedziała, że nie powinna opuszczać wioski nocą, ale coś ją ciągnęło. Dziewczyna skierowała się w stronę wąskiej ścieżki prowadzącej w góry. Mijała coraz wyższe skały. Cały czas koncentrowała się na miejscu, w którym wcześniej widziała człowieka. Nie było to trudne. Pamiętała je bardzo dokładnie. Wgłębienie pomiędzy dwoma szczytami, a pośrodku cień. Przypomniawszy sobie ten obraz, przyspieszyła. Pragnęła jakiejś odskoczni od codziennego życia. Przygód. Czuła, że są gdzieś niedaleko, coraz bliżej. Już tylko niewielki strumyk dzielił ją od celu. Przeskoczyła przez niego zgrabnie i stanęła w niecce pomiędzy dwiema wysokimi górami. Wstrzymała oddech, ale nic się nie stało. Księżyc nadal świecił jasno, lecz nikogo nie było widać. Westchnęła zniechęcona. Była pewna, że coś się wydarzy, że kogoś zauważy albo że ktoś ją zaskoczy, ale słyszała tylko szum wiatru. Zwiesiła głowę i ruszyła z powrotem do wioski. Może przygody nie były dla niej? Może jeszcze nie czas? Doszła do małej rzeczki, wijącej się pośród szczytów. Już miała znowu przez nią przeskoczyć i wrócić do codziennych spraw, gdy dostrzegła niewielką szczelinę w skale, na tyle dużą, że mógł się w niej zmieścić człowiek. Jej serce zabiło szybciej. A może jednak... Może tajemnicza postać nie była tylko dziełem wyobraźni? Dziewczynka podeszła ostrożnie do wgłębienia i zajrzała do środka. Tam już nie docierało światło księżyca, a panowała absolutna ciemność. Brązowooka zawahała się chwilkę, lecz zaraz odważnie wsunęła się w niszę i zaczęła się przeciskać przez wąski tunel. Po omacku, dłońmi sprawdzała położenie skał, aby na nic nie wpaść i nie zrobić sobie krzywdy. Po chwili mrok stracił gęstość i zobaczyła, jak kamienne bloki oddalają się od siebie i znowu zamykają, tworząc niewielką jaskinię. Malutkie szczelinki w skale doprowadzały do jej wnętrza światło księżyca. Na środku sali tliło się niewielkie ognisko. Dziewczynka ostrożnie przykucnęła przy ogniu i wyciągnęła zmarznięte ręce. Nie zdążyła się zastanowić, kto go rozpalił. Rozmyślenia przerwał jej zimny głos rozchodzący się po jaskini.
– Czekałem na ciebie, Analiz.

Dziewczynka poczuła, że może mieć kłopoty.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now