Podróż powrotna minęła bardzo szybko. Lilia, cały czas zachwycona, opowiadała o swoim koniku. Analiz czuła się podobnie. Przez całą drogę gładziła szyję Bryzy, jakby wciąż musiała się upewniać, że to, co się wydarzyło, stało się naprawdę. Obiecywała sobie, że będzie się troszczyć i dbać o pegaza jak o kogoś bliskiego.
Gdy tylko dojechali, Lilia od razu pognała do stajni. Analiz poszła nieco wolniej za nią.
– Bądź gotowa za pięć minut. Musisz w końcu skorzystać z nowych strzał – Tristan uśmiechnął się do niej, po czym popędził do domku.
Dziewczynka uśmiechnęła się – nie mogła się już doczekać.* * *
– Spróbuj trafić tam – chłopak wskazał okrągłą tarczę, opierającą się o pień drzewa. Analiz skupiła na niej wzrok. Zadanie wydawało się łatwe. Wyjęła jedną strzałę z kołczanu, przewieszonego przez ramię, i nałożyła ją na cięciwę. Naciągnęła łuk, wycelowała, po czym strzeliła. Zaskoczył ją nagły ból w przedramieniu. Potarła rękę. To cięciwa – uderzyła ją z impetem, gdy dziewczynka wypuściła strzałę.
– Nie wspomniałeś o tym – prychnęła. Rozcierała obolałą rękę z pełną pretensji miną.
– Nie pytałaś – chłopak starał się ukryć rozbawienie. Z kieszeni wyciągnął skórzany ochraniacz. – Noś go, dopóki nie nauczysz się poprawnego ułożenia rąk.
Analiz naburmuszyła się, ale założyła ochraniacz.
Dziewczynka poszła odnaleźć strzałę, która zamiast do celu, poleciała daleko w las. Znalazła ją zakopaną pod ściółką z liści. Gdyby nie białe lotki, nigdy by jej nie dostrzegła.
Przed drugim podejściem Tristan pokazał jej, jak trzeba stanąć i jak należy ułożyć ręce. Nie była to zbyt wygodna pozycja. A na początku strzelanie wydawało się takie proste...
Tym razem dziewczynka zamierzała się bardziej postarać. Naciągnęła łuk i gdy była pewna, że dobrze wymierzyła, puściła cięciwę. Strzała co prawda musnęła lekko tarczę, lecz znowu poleciała w las.
Dziewczynka westchnęła, ale nie zamierzała się poddawać. Wyciągnęła następną strzałę, wycelowała, po czym wystrzeliła. Niestety, zamiast trafić w tarczę, upolowała pobliskie drzewo. Brązowooka rzuciła łuk na ziemię i zacisnęła pięści.
– Nigdy się tego nie nauczę! – zawołała, a w jej oczach zaszkliły się łzy. Nie była pewna, czy pojawiły się one ze smutku, czy raczej ze złości.
– Spokojnie, nie możesz się denerwować – Tristan podał jej kolejną strzałę, po czym znowu pomógł jej się ustawić. – Teraz wyceluj. Strzała poleci trochę niżej, niż zamierzasz. Weź też pod uwagę, że wieje wiatr. To może trochę zmienić tor lotu.
Dziewczynka uspokoiła oddech. Nie należało się denerwować. Powoli naciągnęła łuk. Dokładnie wycelowała, po czym puściła cięciwę. Tym razem jej się udało. Strzała wbiła się w jeden z rogów tarczy i tam została. Analiz uśmiechnęła się zadowolona. Nie obchodziło jej, że brakowało centymetra, by strzała chybiła celu.
– Wiatr jest lżejszy, niż założyłaś, czyli powinnaś celować nieco niżej – zauważył chłopak. – Mimo to nieźle, jak na początek.* * *
Następne dni przeleciały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dziewczynka od świtu do zmierzchu ćwiczyła strzelanie z łuku, a w przerwach urządzała sobie przejażdżki na Bryzie. Opuszki stwardniały jej od cięciwy, która nieraz raniła jej palce. Czuła, że z dnia na dzień staje się coraz silniejsza. Raz na jakiś czas jeździła z Tristanem i Lilią na dłuższe eskapady. Chłopak uczył je wtedy rozpoznawania tropów zwierząt i pokazywał, jak najlepiej się skradać. Podczas tych lekcji często bywał zamyślony, Analiz wydawało się, że czymś się martwi. Jednak, gdy go o to pytała, od razu znowu stawał się pogodny. Dziewczyna nie naciskała, przyzwyczaiła się już, że Tristan nie od razu wszystko mówi.
Tristan dużo czasu spędzał z Lilią w lesie. Powiedział, że ćwiczą, lecz nigdy nie wyjaśnił, co. Złotowłosa też nie chciała tego wyjawić. Brązowookiej pozostawało tylko się tego domyślać.
YOU ARE READING
Po drugiej stronie
Fantasy"Przychodziła tu ostatnio często, kiedy nie mogła spać - widok nocnego nieba ją uspokajał. Mimo że miała już trzynaście lat, wolała nie wspominać rodzicom o swoich nocnych wycieczkach. Wpatrzyła się w księżyc, który tej nocy był wyjątkowo jasny. Pow...