Rozdział 3

1.1K 56 15
                                    

Victoria

Minęło 6 godzin , odkąd wróciłam od zakładu Undertakera .Był już wieczór . Zrobił niezłą szopkę , przypominając mi dzieciństwo . Byłam na niego zła . Jeszcze ten kamerdyner zaczyna doszukiwać się prawdy . Oby tylko jej nie poznał . Byłam tak wściekła , że na suficie pojawiły się wielkie sople lodu na podłoga zamarzła . Była niczym lód do łyżew . Powoli nawet okna , zaczynały zamarzać . Miałam już dość siedzenia w kącie i użalania się nad sobą . Trzeba o tym zapomnieć . Chcąc ułatwić sobie to zadanie , otworzyłam okno i zeskoczyłam z niego . Powoli , wolniutko i z wdziękiem opadałam , by znaleźć się już na dworzu . Kiedy już stałam , poszłam się przejść . Szłam przed siebie bez żadnego celu . Co chwilę obracałam się , czy nikt za mną nie idzie . Stanęłam w miejscu , patrząc w niebo . Przez chwilę wydawało mi się , że coś błysnęło . Przyglądając się bardziej zauważyłam , jak coś do mnie przylatuje . Był to biały gołąb . Białe gołębie to posłańce , które niosą wiadomość do przekazania aniołom .
- Yuki ? - zapytałam . - Yuki !
Gołąbęcica usiadła mi na ramieniu .
- Nie spodziewałam się , że Cię jeszcze spotkam ... - uśmiechnęłam się do ptaka , który trzymał w dziobie karteczkę zawiniętą w kostkę . Wiedziałam , kto tak zawsze robił .
Zwierzę podało mi "Rozkaz" , a ja rozwinęłam i zaczęłam czytać .

" Hejka Vicia ! Mam ci do przekazania " to " . Spotkajmy się na dachu domu rodziny Phantomahive podczas pełni . Wybacz , że osobiście się nie pojawiłem ale Stary mi dał robotę za imprezowanie w Kwaterze Głównej . Co za menda ... kij ma chyba w tyłku . Liczę , że to czytasz , bo Waleria się martwi o Yuki . Powiem ci , jak się spotkamy .

Yolo Vić .
Subaru :3 "

- Subaru ... ty głupku .. - zaśmiałam się . - Więcej rozsądku , mniej imprez !
Co za bałwan . To bóg imprez , podobny do Ronalda . Jest moim najlepszym przyjacielem . Chyba użył swoich znajomości , by skontaktować się z Gwaronem . Ostatnio on i ja byliśmy zarobieni i nie mogliśmy pogadać .
- Będę czekać z niecierpliwością Subaru ... będę czekać ...
Po paru minutach spaliłam karteczkę , by nikt jej nie odczytał . Po tym , gołębica odleciała .

Sebastian

Kim jest ten Subaru ?! Czyżby on był blisko z Vicią ?! Im więcej zadaję sobie te pytania , tym bardziej zaczynam się denerwować . Demonica jeszcze chwilę stała w miejscu po czym wyciągnęła swój ciemno-srebny miecz .
- Czemu ja sama sobie muszę to robić ? Tego już nie wie nikt . - zaśpiewała i wbiła czubek ostrza w swoją dłoń . Wyglądała , jakby trochę to zabolało .
- Tss ... stworzony do zabijania ... prawdziwa demoniczna broń , służył najsilniejszym demonom podczas wojny z niebiosami . - wpatrywała się w spływającą krew na trawę . - Ostry jak igła ...
Nie zrozumiałem tego co tym chcę osiągnąć . Sprawia sobie ból . Było to dla mnie niepojęte .
- Jak mus to mus ... - wyjęła narzędzie z zakrwawionej dłoń , kierując w stronę serca .
Ona ... ona chce się zabić ! Nie mogę jej na to pozwolić .
- Życie jest takie męczące . Mieczu mój ... pokaż jaką masz prawdziwą moc ... - powiedziała po czym powoli miecz kierował się w jej klatkę piersiową . Jednak .... zatrzymała go ... w ostatniej chwili . Odetchnąłem z ulgą . Już się bałem , że zginie . Naprawdę mi na niej zależy . Zależy ?
O mało co mnie nie zabiła ! Ale to było nieistotne .
- Albo ... lepiej nie . Nie chcę , by księżulek mnie znalazł . Wolę , kiedy jest zaborczy i wścibski . Tylko niech nie wtrąca się do moich spraw ... brakuje mi tylko łaski " Szlachetnego " Antychrysta . A ty mój mieczu ... - opuściła broń . - kiedyś pokaże im twoją prawdziwą moc . Na razie zaczekam . Nie teraz ... kiedy jestem tak blisko ...
Tak blisko czego ? Nie rozumiem jej ...
- Uwierz mi ... - poczułem czyjąś rękę na raminiu . - Nikt tego nie rozumie .
Zanim zdążyłem zareagować , ona wyrzuciła mnie z krzaków . Turlałem się po ziemi przez kilka chwil . Zdecydowanie jest silna .
- Czemu ... ? - zapytała ze złością w swoich rubinowych oczch . - Czemu mnie śledzisz ? Jaki masz cel ?
- Poznać twoją prawdę ! - krzyknąłem i to był błąd .
Jej obcas wkijał się w mój tors . Był ostry , bo to jej prawdziwa forma ... forma demona . Nie mogłem się ruszyć . Ze złośliwym uśmiechem wpatrywała się w moją reakcję .
- Już nie raz ci to mówiłam ... NIE wtrącaj się tam , gdzie to zakazane ...
- Czemu ? To aż tak bolesne ... ?
- Wyszczekany syn Lucyfera ... nie twoja sprawa !
- Należysz do Piekła ... jesteś demonem jak ja ... więc jako twój przyszły pan , to też moja sprawa ...
Spoliczkowała mnie . Troszkę przesadziłem .
- Nie masz nic do tego . Hehe pomyśl ... jakby zareagował tatuś na stratę swojego pierworodnego , jedynego syna ?
- Nie zrobisz tego ...
- Więc odczep się ode mnie .
Wyjęła obcas z mojego ciała , a ja zacząłem kaszleć krwią . Kiedy odchodziła w stronę posiadłości , ziemia pode mną zmieniła się w lód . Za nią ciągnęła się czarna bryza , co potem zmieniła jej dawny wygląd .
- Oddaje się dla własnego wroga . - zdołałem usłyszeć , jak wymamrotała to zdanie pod nosem . Leżałem tak przez kilka minut . Nie sądziłem , że wróci . W ręku trzymała szklankę.z czerwonym napojem .
- Przyszłaś patrzeć jak cierpię ? - uśmiechnąłem się , a potem spowarzniałem .
- Cicho siedź ... - syknęła . - A teraz nie ruszaj się ...
- Co ...tss - zajęczałem .
Powoli zawartość naczynia lała się i spływała po ranie za moim ciele . Trochę bolało i szczypało . Co ona mi robi ?
- Widać , że boli ale nic nie mogę zrobić . - wymamrotała . Widziałem jej łzy , które spływały po policzkach . Widać , że żałuje tego , co mi zrobiła .
Pozwoliła , by jedna z łez spadła na moje zranione ciało . I ... przestało mmie boleć . Wstałem jak nowo narodzony . To było niezwykle . I nawet ta rana ... zniknęła ...
- Co ty mi zrobiłaś ? - zapytałem , gładząc się po wcześniej zranionym miejscu .
- Nic złego . Uratowałam cię . - westchnęła , ocierając łzy . - Najpierw zraniłam , potem uratowałam .
- Ale jak ?
- Krew demona i łzy . " Czyste uzdrowienie " , mówi ci to coś ?
- Masz moc uzdrawiania . Szkoda , że ja jej nie mam .
- Tylko tego by brakowało .
- Jasne ... Co z twoją ręką ?
Spojrzała na nią . Dalej krwawiła .
- Nic . Zaraz będzie jak wcześniej .
Minęła cała noc . Kiedy słońce wschodziło pierwsze promienie słońca padły na nas .
- Nie jesteś zmęczona ? Już jest ranek . - powiedziałem zmartwiony .
- Trochę jestem . Ale jutro się wyśpię .
- Wracajmy do domu . - umiechnąłem się lekko .
- Miło was widzieć razem ... - usłyszeliśmy znajomy głos .
- Paniczu ?
Chłopak tylko zbliżył się do nas .
- Wyjeżdżamy na rejs statkiem . Jedziecie ze mną .
- Jutro ruszamy ? - zapytała anielica .
- Tak - odpowiedziałem .
- Zajmij się wszystkim , Sebastianie . Jutro ma być wszystko gotowe . - mruknął panicz .
- Yes , my lord ...

Victoria

Tak się cieszę . Zawsze chciałam wyruszyć w rejs . A teraz mogłam . Ale nie tylko to mnie cieszy ... dzisiaj podczas pełni spotkam się z Subaru .
Zostało tylko kilka godzin . Pakowanie się jest beznadziejne . Nudy jak nie wiem . Ale trzeba było .

Wyjątkowa Demonica❄ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz