Spotkanie z ojcem podkopało moją pewność siebie definitywnie. Jego dramatyczna reakcja, niemal zapaść mogła świadczyć wyłącznie o jednym – znał dziewczynę z fotografii i nie kryła się za tym przyjemna historia.
Czułam się bezradna i przytłoczona tymi rewelacjami. Chciałam zadzwonić do Daniela, ale kiedy uświadomiłam sobie, że dochodzi wpół do drugiej w nocy – odpuściłam.
Noc spędziłam bezsennie, surfując po internecie w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o Goldbergach i Esther Baumann. Ludzi noszących te nazwiska było mrowie i oddzielenie ziarna od plew graniczyło z cudem. Potem zaczęłam czytać o tym sprawach związanych z fałszerstwami aktów własności, o których wspominał Daniel. Zasnęłam nad ranem, z poczuciem, że moja głowa przypomina balon napompowany informacjami do granic wytrzymałości. Obudził mnie poranny ruch w domu – była sobota i żadne z moich latorośli nigdzie się nie śpieszyło. Jedli śniadanie, w doskonałej komitywie, przegadując się i żartując.
Mnie nikt nie budził – odkąd moje dzieci osiągnęły pewną samodzielność, mój poranny sen w weekendy był świętością.
Zanim weszłam do kuchni, usłyszałam słowo „ojciec" więc zatrzymałam się i wytężyłam słuch.
Rewelacje, które tym razem serwowali moi synowie, zwaliłyby z nóg niejedną osobę o mniej skołatanych nerwach niż ja.
- A wiesz, co o nim opowiadają dziewczyny w sekretariacie sądowym? - podjął Tomek. - Podobno żadnej stażystce nie odpuści. Nazywają go „ogier Głowacki".
- O, żesz w mordę – odezwała się Anka. - Podkuć, osiodłać i wysłać na Wielką Pardubicką. Ciekawe, ile hajsu by zarobił...
Rechot trójki moich dzieci zabrzmiał w moich uszach wzgardą i zjadliwością, na którą Daniel z całą pewnością nie zasługiwał. Pomimo, iż powinnam okazać oburzenie i definitywnie przerwać te urągania, ukryta za uchylonymi drzwiami, słuchałam dalej.
- Dla mnie to żadna nowość – mruknął Tosiek. - Nawet Jowita się skarżyła.
- Jaja sobie robisz? - podjęła Anka. - Twoja Jowita?!
- No, już nie taka moja, ale tak właśnie było, ojciec się do niej ordynarnie dostawiał.
Tosiek nigdy mi o tym nie wspominał. Zaczęłam się zastanawiam, czy przypadkiem nie zmyśla, żeby popisać się przed rodzeństwem.
- Może żartował? - podsunęła Anka.
- Ojciec? On jest całkowicie wyprany z poczucia humoru i autoironii, każdy element rzeczywistości przyjmuje ze śmiertelną powagą i błyskotliwością karetki na sygnale. Próby żartów z nim są jak orka na ugorze. Zwykle unikam takich ludzi jak ognia, ale niestety zdarza mi się ich spotykać na uczelni czy w innych okolicznościach przyrody – skwitował Tomek.
Niewątpliwie mój najstarszy syn był błyskotliwy, choć nabierałam pewnych wątpliwości czy wykorzystuje tę cechę zgodnie z przeznaczeniem.
- Tacy faceci są aseksualni, nawet jeśli fizycznie, na pierwszy rzut oka nic im nie dolega – dodała Anka.
- To się nazywa seksoholizm i to się leczy – mruknął Tosiek. - Teraz wyobraź sobie, że jesteś kobietą i spotykasz takiego, zakochujesz się...
- Jestem kobietą! - uniosła się Anka.
- Dorosłą kobietą – poprawił Tosiek. - Chcesz nie tylko randkować, ale układać sobie życie, myślisz o przyszłości, chcesz mieć z takim dzieci. Kumasz dramatyzm sytuacji? Seksoholizm to choroba.
YOU ARE READING
Więzi
General FictionMarlena jest wciąż atrakcyjną pięćdziesięciolatką, matką trojga dorosłych dzieci. Jej życie to pasmo zawodowych sukcesów. Życie prywatne to udręka beznadziejnego uczucia do mężczyzny, który przed laty zdradził ją i porzucił. Niespodziewany list, a p...