7

451 12 0
                                    

Czegoś mi brakowało. Choć zawsze budziłam się sama, to jednak poprzedniego wieczoru zasypiałam z Johnem… Teraz, gdy z zamkniętymi jeszcze oczami wyciągnęłam rękę, miejsce obok było puste. Poderwałam się szybko. Boże, czyżby przestraszył się, uciekł, zrezygnował…!? Podeszłam do drzwi i już chciałam zbiec na dół, gdy usłyszałam kroki. Uspokoiłam się – był… Odetchnęłam z ulgą. Cofnęłam się do sypialni i założyłam na siebie jedną z sukienek, po czym zeszłam powoli po schodach. John siedział na kanapie, popijając kawę z kubka. Gdy mnie zauważył, zarumienił się uroczo.

- Przepraszam, że się rządzę, ale… Wiesz, jestem przyzwyczajony do wczesnego wstawania. Nie chciałem cię budzić, zrobiłem sobie tylko kawę i chciałem na ciebie poczekać…

- Mogę się napić? – zapytałam, siadając mu na kolanach i bez czekania na odpowiedź upiłam odrobinę.

- Jak ci się spało?

- Tak dobrze, jak jeszcze nigdy w życiu. A tobie?

- Cudownie – przyznał – Choć nieco dziwnie… Jesteś pierwszą osobą, z którą dzieliłem łóżko. To niesamowite czuć w nocy bliskość kogoś, kogo się kocha… A kiedy rano obudziłem się, patrzyłem na ciebie dość długo.

- I zauważyłeś coś ciekawego?

- Że jesteś piękna – odparł, przeczesując moje włosy palcami – I bardzo lubię twoje usta.

- Usta?

- Kiedy śpisz, układają ci się tak, jak do pocałunku… Przyznam się, że z tego skorzystałem.

- Ty draniu! Wykorzystałeś mnie podczas snu! – roześmiałam się i zaczęłam łaskotać go po brzuchu.

- Sama się o to prosiłaś!

John położył mnie na kanapie i teraz to on był górą; łaskotał mnie bezlitośnie. W pewnym momencie sukienka podwinęła mi się, odsłaniając bieliznę. John znieruchomiał. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, jakby szukał potwierdzenia, zgody. Uśmiechałam się tylko, więc on położył palce na moich biodrach i już po chwili poczułam, jak zsuwa mi majtki w dół ud, przez kolana, łydki, a kiedy zdjął je zupełnie, ścisnął w dłoni i rzucił za siebie. Rozsunął mi nogi i usadowił się między nimi, patrząc mi w oczy. Zbliżał się do mnie coraz bardziej, aż poczułam jego rosnące w błyskawicznym tempie podniecenie. Naprawdę mocno to poczułam. Chwyciłam go za pasek od spodni i przyciągnęłam jeszcze bliżej. John wpił się w moje usta. Nie dawał mi wytchnienia, ledwo mogłam oddychać pod jego naporem, ale było to niesamowicie podniecające i cudowne uczucie. Wypchnęłam biodra w górę, ocierając się o niego; John jęknął i opadł na mnie, ściśle przylegając do mojego ciała. Sięgnęłam ręką do zapięcia jego paska, a on wtedy włożył rękę do kieszeni. Ze zdziwieniem zauważyłam, że wyciąga z niej paczkę prezerwatyw.

- John… John co ty robisz? – zapytałam, odsuwając go.

- Katie, wczoraj o tym zapomniałem – wydyszał, kompletnie rozpalony – Ale dużo dziś rano myślałem, nie chciałbym żebyś przeze mnie… Żebyś zniszczyła swoją karierę.

- John! – popchnęłam go, by usiadł, a wtedy ja usiadłam przodem do niego na jego udach – Co ci przyszło do głowy, co?

- Nie możesz zajść w ciążę, nie teraz…

- Posłuchaj mnie: chcę mieć z tobą dzieci. Dziś, jutro, za rok, nieważne. Chcę, i nie będę udawać że tak nie jest. A ty, nie chcesz dzieci?

- Boże, Katie… Nie spodziewałem się tego – szepnął – Jesteś pewna?

- Ja tak, a ty?

- Zawsze marzyłem o dzieciach…

- Więc odłóż to – wyrwałam mu paczuszkę z dłoni i położyłam ją na stoliku – I rób, co należy, żeby je mieć. Chcę stworzyć z tobą rodzinę, więc nie bawmy się w te bzdury.

Książę z lawendowych pólWhere stories live. Discover now