Rozdział 1.

19K 371 64
                                    

"Nowa praca"

Przekraczam próg willi Krajewskich z niezbyt zadowoloną miną. Doskonale bowiem pamiętam te wszystkie plotki, jakich nasłuchałam się przez ostatnich kilka tygodni o właścicielu domu, przed którym niedawno stałam; "On zabił swoją żonę, Leno. Nawet nie chcę myśleć co mógłby zrobić tobie.", "Lepiej trzymaj się od niego z daleka. Tego jeszcze brakowało, że w naszym spokojnym miasteczku zamieszkał taki kryminalista.", "Przecież to niemożliwe, aby taki facet wychowywał dzieci samotnie. Spójrz na niego. Mógłby mieć każdą, a odkąd się tu przeprowadził nie zamienił nawet jednego zdania z żadną kobietą. Coś z nim musi być nie tak!", "Ja to bym na niego uważał. Moja żona podobno widziała, jak z pokerową miną zatrzasnął pani Jadzi drzwi przed nosem. A ona biedna, tylko chciała poczęstować go świeżo upieczonym ciastem."

W skrócie; mój potencjalny pracodawca nie cieszy się dobrą opinią wśród mieszkańców, a każde z nich odradzało mi pracę u niego jak mogło. Czemu więc właśnie weszłam do jego domu? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Razem z mamą potrzebujemy pieniędzy na jej leczenie, a tylko tutaj znalazłam posadę, dzięki której uda nam się pokryć wszelkie wydatki. I tak, nie mam żadnego doświadczenia i raczej nie nadaję się do pracy z dziećmi. Od urodzenia jestem nieśmiała, a co za tym idzie trudno mi nawiązywać nowe znajomości. Nie lubię też hałasu, a swój wolny czas poświęcam głównie na czytanie książek, w związku z czym świetnie radzę sobie z podejmowaniem głupich decyzji. Bo jak dobrze wiadomo, większość bohaterów literackich nie grzeszy intelektem.

Takim więc o to sposobem, właśnie znalazłam się w tej stresującej sytuacji. Serce galopuje mi tak szybko, że mam wrażenie jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi, dłonie pocą się niemiłosiernie, a wzrok błądzi wszędzie tylko nie do mężczyzny przede mną.

Nieczuły, niekulturalny, morderca...

W tym momencie te określenia wybitnie do niego pasują.

Kątem oka dostrzegam, jak przystaje w przedpokoju. Prostuje się, choć już wcześniej wyglądał nienagannie. No bo jak inaczej miałby wyglądać w szarym trzyczęściowym garniturze, który opina jego ciało w taki sposób, że jestem więcej niż pewna, iż był skrojony na miarę. Jego nadgarstek zdobi złoty zegarek, a buty wyglądają na świeżo wypastowane. I choć próbuję ze sobą walczyć, spuszczam wzrok na jego palce. Nie ma na nich żadnej obrączki.

Pan domu przygląda mi się przez chwilę, po czym jedynie wskazuje ręką stronę, w którą mam się udać. Sam zaś znika na górze dość wysokich schodów, nie zaszczyciwszy mnie przed tym choćby jednym słowem. Nie powiem, jestem zdezorientowana. Jednak nie na tyle by nie wykonać jego polecenia. W końcu po to tu przyszłam, prawda?

Udaję się więc w podanym przez niego kierunku; wchodząc tym samym do dość przestronnej kuchni, o pięknym oliwkowym kolorze, który od razu przykuwa moją uwagę. Białe meble choć same w sobie są dość zwyczajne, to w połączeniu z pustymi blatami i nieskazitelnie czystymi powierzchniami, nasuwają na myśl negatywne emocje. Ponieważ całe to pomieszczenie wydaje się wręcz za bardzo sterylne. I tak, wiem, że jest to kuchnia i czystość jest wręcz w niej wskazana. Po prostu nigdy jeszcze nie widziałam, aby ktoś urządził ją w taki sposób, w swoim własnym domu. No cóż, nie powinnam oceniać niczyich gustów. Może po prostu taki wystrój im się podoba?

Z westchnieniem siadam na dość dziwnym stołku barowym, prawie tracąc równowagę, kiedy płynnie przekręca się w stronę blatu. Chwytam się marmuru przed sobą, aby uniknąć upadku, a moje spocone dłonie zostawiają na nim brzydkie smugi. Wstrzymuję oddech i w panice przecieram kamień swoim wełnianym swetrem. Ostatnim o czym marzę to, to, aby mój przyszły pracodawca, nakrył mnie na niszczeniu jego starannie wypolerowanego blatu.

Niesamowita "Niania" #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz