Arysa Sand tkwiła na swoim miejscu przy barze i naprawdę miała ochotę zniknąć. Nie zamierzała wychodzić w ten piątkowy wieczór, chciała przyjechać do któregoś z jej znajomych i miło spędzić czas, ale siostry ją wyciągnęły. A i ostatnimi czasy, dziwnie czuła się w ich towarzystwie. I sióstr i przyjaciół. Ale, o ile z rodzeństwem zawsze dogadywała się jako tako i łączyła je głównie chęć imponowania rodzicom i bycia coraz silniejszym, to zachowanie jej przyjaciół naprawdę ją zraniło. Wiedziała, że nie powinno, ale zraniło.
Edgar, jej ulubiony frajer, w końcu przestał być frajerem i odnalazł szczęście. Mimir i Domeric mieli się ku sobie, spędzali razem wolny czas i bawili się w szpiegów, i była pewna, że ich relacja zmierzała do rychłego zostania parą, nawet jeśli zaprzeczali, a Theon już od dawna interesował się głównie swoim chłopakiem. To zostawiało ją samą. Nie zrozumcie jej źle, cieszyła się z ich radości, ale zwyczajnie ich spotkania nie były tym, czym były kiedyś. Teraz nie zapraszali jej na wypady, bo wychodzili dwójkami, a Arysa Sand nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, że ich paczka się wolno, lecz nieubłaganie rozpadała.
I to ją przerażało. Zostanie samym ponownie, samym w tym zimnym świecie było najokrutniejszym, co mogło ją spotkać.
— Hej, Arysa. — Spojrzała w bok i zmarszczyła brwi. Kogo jak kogo, ale nie spodziewała się obok Ashy Greyjoy. Nie miały wielu rozmów od czasu incydentu na kanapie, który skończył się w łóżku, ale Arysa nie mogła powiedzieć, że nie cieszyła się na widok brunetki. — Co jest? Zapijasz smutki?
— Żebyś tylko wiedziała... a ty? Nie myślałam, że cię tu zobaczę, Ash. Zawsze kojarzyłam cię z twoim gangiem, nie barami. — Arysa rozejrzała się ukradkiem, aby sprawdzić, gdzie podziewały się jej siostry. Nie było ich w zasięgu wzroku, czyli były w miejscu, które jej nie obchodziło. Asha parsknęła szorstkim śmiechem.
— To samo powiedziałabym o tobie. Zwykle, kiedy cię widziałam, spotykałaś się z moimi braćmi i tą bandą kretynów.
— Nie są bandą kretynów, tylko moją drużyną. — Westchnęła i potarła oczy, rozmazując makijaż. — A przynajmniej byli.
— Co się stało? Mam im wtłuc? Wiesz, znaczy to nasze spotkanie było jednorazowe, ale nie znaczy, że o ciebie nie dbam. — Uśmiechnęła się i wzięła łyk drinka Arysy. — Wierz mi, mogę pobić każdego, kogo wskażesz.
— To nie tak. Twój brat po prostu znalazł miłość, ten drugi ma ją już od dawna, a Mimir i Domeric robią jakieś głupoty, dostępne tylko dla ich Meme Teamu. Nasza paczka się rozpada, a ja nie mogę nic zrobić, bo nie potrafię się do nich dostosować! — Jej spokojne słowa zamieniły się w krzyk i dziewczyna walnęła pięścią o blat baru, zostawiając na nim niewielkie pęknięcia. Przyglądała się tępo swojemu dziełu. Czasami zapominała, jak tak naprawdę, była silna. — Pieprzę to. Pieprzę ich wszystkich, pieprzę tą całą paczkę. Chciałabym móc im to powiedzieć, albo... nie wiem, albo ich nienawidzić, ale nie potrafię. Nie ważne, że nie zapraszają mnie na spotkania, że Edgar już nie spotyka się ze mną tak często, jak kiedyś, że Mimir i Domeric mają się ku sobie, a ja tutaj jestem i... i... ja pierdolę, przepraszam. Zagaduję cię.
— Czasami trzeba po prostu się wygadać. — Asha była niesamowicie poważna, jak na siebie. Arysa spojrzała na nią załzawionymi oczami. Na R'hllora, kiedy ostatnim razem płakała? Kiedy okazało się, że zabito jej siostrę? Chyba. Miała ochotę ryczeć, a zaraz potem roześmiać się histerycznie. — Dobra, dosyć tego żałowania siebie. Chcesz iść się ze mną rozerwać?
— Rozerwać? W jakim sensie.
— Iść gdzieś, gdzie wchodzenie jest niezgodne z prawem i rozwalić wszystko, co tam będzie. — Greyjoy skrzyżowała ręce na piersi i uśmiechnęła się. Arysa spojrzała na siebie. Na wyjście założyła wąskie spodnie, najlepszą czerwoną koszulę i ogólnie bardzo się przy tym postarała. A teraz miała to zniszczyć bijatyką? Cóż, według niej, odpowiedź była oczywista.
CZYTASZ
obłąkani ekscentrycy ✧ gra o tron
FanfictionMówią, że tylko wariaci są coś warci i rozumieją to, iż "wszyscy" są to coś warci. Bzdura. Ta banda była całkowicie obłąkana, a żaden nie był wart więcej, niż funt kłaków. Czyli: V i s e r y s jest zwykłym licealistą, żyjącym w cieniu super-siostr...