- W co się przebiorę? - to pytanie od kilku dni nie dawało mi spokoju. Superman? Dorosłemu facetowi nie przystoi. Dracula? To oklepane, na tej imprezie pewnie każdy koleś będzie wampirem. Potwór Frankensteina? W jeden dzień nie załatwię kostiumu, a na dodatek wszyscy mówiliby do mnie Frankenstein, a ja nie byłbym Frankensteinem, lecz jego upiorem! Może Joker? To przebranie jest łatwo zrobić: zielone włosy, biały puder oraz fioletowa koszula. Brzmi nieźle, ale te włosy - co jak się nie zmyją? Myśl o Halloween'owym kłopocie nie dawała mi spokoju, chyba już zrobiłem wszystko, aby wczuć się w ten klimat i znaleźć inspirację do przebrania. Włączyłem nawet piosenki, które wszyscy kojarzą z tym świętem, ale to nie pomagało.
Jest! Nareszcie, mam to! Sherlock! Tak, to jest dobry pomysł! Nie muszę farbować włosów i martwić się, że przebranie będzie dziecinne, a na dodatek chyba mam wszystko, czego potrzeba do tego stroju. Płaszcz - jest, a to chyba najważniejszy element ów kostiumu. W poszukiwaniu reszty atrybutów Sherlocka zacząłem grzebać w walizce (jeszcze nie zebrałem się, by ją rozpakować). Wracając do Sherlocka, pamietam, kiedy byłem młodszy i z zaciekawieniem czytałem o nim książki, teraz bardziej kręci mnie serial i to właśnie za tego, serialowego Sherlocka się przebiorę. Ciekawe, czy mama Chrisa ma lokówkę, bo przecież jako Sherlock muszę mieć na głowie loki!
- Sprzedajesz ubrania czy co? - do pokoju wszedł Chris, oparł się o komodę, ale po chwili wziął do ręki jedną z koszulek, która leżała na łóżku. - Ładna jest. Ile za nią chcesz? Mogę Ci odpalić dziewięćdziesiąt koron. - powiedział dokładnie oglądając niebieskie ubranie.
- Chris, nic nie sprzedaje. Po prostu szukam akcesoriów do mojego kostiumu. - odparłem wyrywając mu z rąk moją ulubioną koszulkę.
- Halloween? - spytał, a ja kiwnąłem głową. - Do kogo idziesz? - znów zadał pytanie.
- Do Eskilda, kolegi z pracy.
- To idziemy, a w zasadzie jedziemy tam razem. - na te słowa, w ramach żartu, przewróciłem oczami, a później się zaśmiałem. - Od razu ustalmy: Kto pije? - zapytał robiąc przy tym maślane oczy, jakby chciał mi udowodnić, że to ostatnia impreza w jego życiu i musi się solidne upić.
- Okej, mogę nie pić. - poszedłem mu na rękę. Oj, będę żałował, że mu na to pozwoliłem.
Kiedy Chris wyszedł z pokoju postanowiłem, że napiszę do Eskilda, bo nawet nie wiem, o której ta impreza ma się odbyć. Na szczęście chłopak był online i szybko mi odpisał, że impreza rozpoczyna się w piątek o dziewiętnastej. Dodatkowo podał mi dokładny adres i swój numer, jakbym nie wiedział, jak dojechać.
Piątek, 18:27
- Niezła fryzura! - zaśmiał się Chris, a ja zamknąłem mu drzwi samochodowe przed nosem.
Chris, który jak zwykle się spóźniał, dziś, ku mojemu zdziwieniu, przyszedł punktualnie i dzięki temu będziemy na czas. Nawiazując do Chrisa warto wspomnieć moje przemyślenia na temat przebrań na Halloween - Christoffer był supermanem, a na zmianie, bo przecież Król imprezy nie może być w jednym stroju, miał kostium wampira. Dobrze, że jestem Sherlockiem.- Jak myślisz, będzie Eva? - Chris cały czas próbował mnie zagadywać. Najpierw mówił o nowych butach, później o jakimś serialu. Starałem się go nie słuchać i skupić na drodze, ale po setnym pytaniu zaczynającym się od „- Jak myślisz...?" po prostu się już nie dało na to nie zwracać uwagi.
- Wszystko jest możliwe, ale nie wiem, czy nie ucieknie od gościa w takim stroju. - śmiałem się z własnego żartu, a Chris w końcu się zamknął i mogłem w spokoju prowadzić. Podczas jazdy zerkałem na różne domy i kamienice, nie wszyscy obchodzili tu Halloween. Co prawda było wiele budynków przystrojonych w tym upiornym klimacie, ale nadal nie była to większość, a szkoda, bo to naprawdę świetna zabawa.
- To tutaj. - powiedziałem zatrzymując się przy bloku. Z jednego z okien słychać już było muzykę, mnie i Chrisowi trafił się moment wejścia podczas piosenki Michaela Jacksona „Thriller", więc tanecznym krokiem pokonaliśmy próg mieszkania Eskilda.
- Cześć William! Hej Chris! - powitał nas gospodarz. Eskild miał na sobie kostium dinozaura, wyglądał jakby jeździł na gadzie. - Zaraz dam wam kieliszki, a teraz rozgośćcie się. Usiądzie gdzieś czy coś. - powiedział i zniknął, najprawdopodobniej w kuchni.
- Patrz, Eva i jej przyjaciółki! Może zagadasz do którejś? - krzyknął Chris, bowiem muzyka była podgłośniona na max'a. Schistad nie przewidział tego, że stoimy metr od dziewczyn i ja nie byłem jedynym, który to słyszał.
Moją reakcją na jego słowa było uderzenie się ręką w czoło, szybkie odejście od dziewczyn i Schistada. Usiadłem na kanapie i spojrzałem w ich stronę. Mimo przebrań rozpoznałem każdą z dziewczyn, były wszystkie - wszystkie oprócz Noory. Sætre chyba nie lubi imprez. Patrzyłem tak na nich kilka minut, Chris w końcu wyrwał Evę, ale nie jestem pewien, czy obydwoje byli tego świadomi, w każdym razie dobrze, że jakoś się spikneli. Pasują do siebie. Podszedłem do stołu, by się napić, ale los chciał, żebym nie zdołał tego zrobić, bo pewna całująca się para, mianowicie Schistad i Mohn, podczas obściskiwania się wylali na mnie sok, który próbowałem wlać do kartonowego kubeczka. Postanowiłem, że poszukam łazienki, więc zacząłem sprawdzać każdy pokój, mimo że dom nie był duży, to nie mogłem znaleźć tego cholernego kibla od prawie pół godziny. Było tyle ludzi, że nie dało się przejść z jednego miejsca w drugie. W końcu znalazłem jakieś drzwi.
- Tu musi być łazienka. - powiedziałem dość cicho, ale z wielkim entuzjazmem. Moje szczęście nie trwało długo, bo była to spiżarnia, więc szukałem dalej. Znalazłem kolejny pokój, więc jak każdy człowiek poszukujący toalety, otworzyłem je.
——-
Okej, wiem, że Halloween było już jakiś czas temu, ale myślę, że jest to tak fajne święto, że można o nim pisać nawet w grudniu, a czytać prawie w styczniu, bo dziś jest ta szalona noc, w którą chcę Wam życzyć, abyście byli szczęśliwi i tą radością zarażali innych! Dodatkowo mam nadzieje, że dla Was, jak i dla mnie ten rok będzie lepszy niż 2018, który dla jednych był wspaniały, zaś dla drugich już niekoniecznie. Bawcie się dobrze!
CZYTASZ
Lady in red || Noorhelm
FanfictionWilliam Magnusson, szczęśliwy chłopak, który ma dobrą pracę, kochającą dziewczynę i duże mieszkanie w Londynie - życie jak z bajki! Pewnego dnia jego miłość oznajmia mu, że jest w ciąży. William jest bardzo zadowolony i wyczekuje narodzin dziecka...