[11]

1.1K 115 39
                                    

JUNGKOOK

- Co dla panów? - znacie to uczucie niezręcznej ciszy. To nie jest pytanie, bo każdy je zna. Zdecydowanie nie należy do przyjemnych.

Dlatego kiedy do naszego stolika poszedł kelner, przerywając bezgłośnię chociażby czymś tak idiotycznym jak pytanie o zamówienie, poczułem jakiś rodzaj ulgi.

Naprawdę zacząłem zastanawiać się po co ta szopka, ale że dzień wcześniej dostałem listowne wypowiedzenie pracy, a częściej byłem pijany niż trzeźwy... no tak to nie mogło wyglądać.

- Cappuccino. - odparłem po chwili zastanowienia. Nawet nie zaglądałem do karty, w celu sprawdzenia obecnych tam pozycji. A kawa jest chyba w kawiarni czymś oczywistym. I samo cappuccino jest dość 'bezpieczną odpowiedzią'.

- Dla mnie to samo. - odparł mój... towarzysz?

Nie. Cały ten Yoongi na pewno nie był moim towarzyszem.

Powiedzmy to wprost. Byłem w rozsypce. A jak to się mówi: tonący brzytwy się chwyta. Nie umiałem już funkcjonować. W dzień nie miałem energii, w nocy nie mogłem spać. Mój żołądek widział tyle jedzenia, co oczy światła słonecznego. Jedyny mój ruch objawiał się spacerami do łazienki i z powrotem. I nawet nie, bo to też ograniczałem do niezbędnego minimum. Tak to leżałem albo na łóżku, albo na kanapie, wpatrywałem się w jakieś zdjęcia, na których był Jimin i wypłakiwałem się, że nie mogę zobaczyć go na żywo.

Straciłem mój skarb. Oczywiście zamierzałem go odzyskać. A w każdym razie chciałem zrobić tyle, ile mogłem.

- Jasne. - kelner spisał zamówienie, po czym odszedł, zostawiając nas znów poza strefą komfortu, którą na pewno nie było towarzystwo drugiego.

- Jeśli ściągnąłeś mnie tu tylko po to, żeby napić się ze mną kawy, to równie dobrze mogę w tym momencie wyjść.

Facet od początku wyglądał na takiego co się w tangu nie pierdoli. O ile to dobre określenie. Na pewno można by znaleźć jakieś mniej wulgarne, ale kto by się o to martwił. W tamtym momencie liczył się Jimin, a nie mój sposób wysławiania się.

- Jimin... - zacząłem, chcąc chociaż trochę wprowadzić go w temat. Jak widać nie musiałem.

- Jimin to męska dziwka, a do tego kurwa i szmata. Nie wiem co jeszcze mam ci powiedzieć.

- Coś, czego nie wiem. - westchnąłem. Ja wiem, że Jimin jest właśnie taką osobą. Ale to nie moja wina, że kochałem go ponad to wszystko. I po prostu nie umiałem bez niego funkcjonować. Potrzebowałem go. A potrzeba potrafi człowiekowi namieszać. Szczególnie kiedy brak jej spełnienia zaczyna cię niszczyć.

On też westchnął, zakładając ręce na krzyż, po czym oparł się gwałtownie o krzesło i spojrzał za okno. Dzisiaj znów padało.

Przewrócił oczyma i znów rzucił wzrok w moim kierunku.

- Słuchaj, prawda jest taka, że zarówno ty, jak i ja się pomyliliśmy. - najgorsze jest nie to, że miał rację. - To nie jest jebany film. Jak się prostytuujesz, to psychika zaczyna ci się pierdolić. Jemu się spierdoliła. Jimin jest poza zasięgiem, rozumiesz? - najgorsze jest to, że ja tę rację ignorowałem.

- Chcę do niego jakoś dotrzeć. Żeby się zmienił. - zacisnąłem dłonie, umieszczając je na stoliku. - Kocham go.

- Daruj, ale jeśli chcesz, żeby się zmienił, to śmiem wątpić w to, czy go kochasz. - parsknął ze śmiechem. - Mi też się wydawało, że go kocham. Ale tak naprawdę kochałem jego ciało. I Alleluja. Bo inaczej pewnie robiłbym z siebie debila jak ty.

dwa kroki za daleko                                              [jjk x pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz