Już z dala słychać było dudniącą muzykę i bliżej nieokreślone krzyki. Zaparkowaliśmy na terenie, który jeszcze kilka godzin temu był zapewne miłą łączką, na którą w leniwe niedziele zwykły wybierać się rodziny na pikniki. Obecnie pełna była krzywo zaparkowanych samochodów, których właściciele oddawali się właśnie rozrywką wszelkiego typu, w domu na drugim końcu ulicy.
- Jesteś pewna, że nie ma żadnego miejsca bliżej? Jak wyobrażasz sobie powrót w środku nocy przez nieoświetloną ulicę? Wiesz ile zagrożeń może kryć się w ciemnych uliczkach? - zapytałam niepewnie.
- Aura wyluzuj, nie przyszłyśmy tutaj się martwić - beztrosko zapewniła Kajra. Czasami zastanawiam się czy ona w ogóle słyszała o pojęciu instynktu samozachowawczego. Nie zdążyłyśmy przejść kilkuset metrów, a Kajra o mało nie wylądowałam na ziemi, przez swoje zdecydowanie za wysokie obcasy.
- Nie potrafisz tego przejść na trzeźwo, jak miałabyś wrócić tędy pijana? - wydukałam wśród salw śmiechu. Przyjaciółka nawet się nie przejęła, odrzuciła włosy za drugie ramię i wyprostowawszy się, powiedziała przekornie:
- Może nie będę musiała.
- Boże, a ty tylko o jednym. Opanuj swoją wewnętrzną boginię, bo skończysz zamknięta w szpitalu jako nimfomanka - przewróciłam oczami.
Dojście do naszego celu okazało się odrobinę dłuższe, bo o ile dom rzeczywiście znajdował się na końcu ulicy, o tyle roboty drogowe skutecznie utrudniały dostanie się do niego. Minęliśmy grupę porządnie wstawionych nastolatków i skierowaliśmy się przez ogród na tyły domu, gdzie główna część imprezy odbywała się na werandzie. Muzyka przybrała na siłę i stojąc tuż obok byłam zmuszona do krzyczenia do Kajry. Nagle ta zrobiła unik przed dwójką rozweselonych chłopaków próbujących zaśpiewać ostatni przebój i nagle straciłam ją z oczu. Zostałam sama w miejscu bynajmniej niekomfortowym. Na początku spróbowałam przecisnąć się do baru, ale nie byłam w stanie rozpychać się na tyle łokciami, więc skierowałam się na położone w trochę bardziej ustronnym miejscu. Nie minęła godzina w tym miejscu, a gdzieś z tyłu głowy zaczął pojawiać się zaczątek migreny. Czemu się na to zgodziłam?
- Bryłaś bu tama? - usłyszałam krzyk w uchu, aż odskoczyłam.
- Że co? - odwróciłam się. Z ciekawością godną małego dziecka patrzył na mnie niebieskooki brunet.
- Pytam się czy przyszłaś tutaj sama - wykrzyczał głośniej.
- Nie, ale jak widać zostałam porzucona na pastwę losu - spróbowałam przekrzyczeć muzykę.
- Biedny szczeniaczek, hę? To twój pierwszy raz na takiej imprezie? - oparł się ramieniem o oparcie kanapy zwracając się w moją stronę. Nie wyglądał jakby odpłynął, ale z jego ust czuć było zapach alkoholu.
- Nie, ale szczerzę liczę na to, że ostatni - i na to że zakończymy tę konwersację, dodałam w myślach.
- Pokazać Ci spokojniejsze miejsce? - nie czekając na odpowiedź wstał. Nie zamierzałam bardzo oddalać się od werandy, ale z drugiej strony perspektywa cichszej muzyki bardzo kusiła. No i byłam trzeźwa, jakby co zdążyłabym uciec. Westchnąwszy w myślach złapałam dłoń, którą do mnie wyciągnął i wstałam, na co on obdarzył mnie uśmiechem. Wow, jak się uśmiecha nie wygląda na kogoś o złych zamiarach. Pociągnął mnie w największy tłum i przecisnąwszy się prze zeń, zaczął iść w kierunku rozłożystego drzewa, które okazało się rosnąć po drugiej stronie domu. Wreszcie puścił mnie i obszedł pień sadowiąc się po jego drugiej stronie. Spojrzał na mnie i wymownie poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam trochę dalej niż on się spodziewał, ale jego zamiary dalej nie były mi znane, więc wolałam zachować ostrożność.
- Jestem Dawid - wyciągnął rękę, lecz po chwili ją opuścił jakby stwierdził, że to dość starodawna metoda poznawania się.
- Możesz mówić mi Aura - starałam uśmiechnąć się miło, ale zapewne wyglądałam jak trzylatek, który właśnie zjadł cytrynę. Dawid roześmiał się tylko na to.
- Spoko, jestem zbyt wstawiony żeby Cię podrywać, chociaż na tyle trzeźwy, że będę tego jutro żałować.
- Nie martw się, to nie są moje codzienne ciuchy. Jakbyś mnie jutro zobaczył, wszystkie żale by odeszły.
- No co ty, a ja spodziewałem się, że codziennie wybierasz strój zbuntowanej księżniczki.
- Zbuntowanej księżniczki - roześmiałam się. - To najbardziej normalny strój na jaki dała namówić się moja "stylistka".
- A co złego w tym określeniu? - zapytał. - Spódniczka tworzy aurę dziewczęcości i niewinności, a golf sugeruje, że próbujesz coś ukryć. Na przykład malinkę - rzekł rzeczowym tonem.
- Malinkę? - parsknęłam i odruchowo podciągnęłam kołnierzyk, on jednak zdążył zauważyć tatuaż.
- Ohoho, mówiłem! No proszę, kto by się spodziewał tatuażu w tak odważnym miejscu przez tak spokojną i nienawidzącą imprez dziewczynę.
- To nie tak - burknęłam. W odpowiedzi Dawid uniósł brew. Porzucił jednak kontynuowanie tego tematu.
- Czy byłabyś tak dobra, Zbuntowana Księżniczko i odprowadziła mnie do mojego domu?
- Jeszcze czego, mam chodzić z nowo poznaną osobą, w środku nocy, w dodatku kiedy jest po alkoholu, no i... - przerwał mi wskazując na budynek, gdzie odbywała się impreza.
- Mieszkam dwa kroki stąd. Dosłownie.
- Chwila, chwila, to nie jest przypadkiem dom młodego ratownika?
- Jest, ale tak się składa, że ten młody ratownik ma młodszego kuzyna.
- Aha - nie umiałam z siebie nic więcej wydusić. - Yyy znaczy tak, nie ma sprawy, jeśli sądzisz, że schody są zbyt wysokie na stan twojej trzeźwości. - Dawid dźwignął się i jak na potwierdzenie moich słów, zachwiał, w ostatniej chwili łapiąc się pobliskiej gałęzi.
- Dziękuję - uśmiechnął się blado. Choć przez całą rozmowę mówił raczej wyraźnie, to powoli zaczynał odpływać. Odprowadziłam go przez wskazane mi przez niego boczne drzwi i przedzierając się przez hordy nastolatków dotarliśmy do zamkniętych drzwi. Dawid wyciągnął z kieszeni kluczyk, ale z racji swojego stanu, nie był w stanie włożyć go do dziurki, więc wyjęłam mu go z ręki i otworzyłam drzwi. Podprowadziłam go do łóżka i właśnie pomagałam rozsznurować mu buty, kiedy usłyszałam głos.
- No proszę, proszę. Dziewczyna nie zwykła się upijać, zajęła z obcym chłopakiem ostatni wolny pokój. Czyżbyś pracowała na "upadek swojego królestwa"? - nie sądziłam, że spotkam tu jakąkolwiek trzeźwą osobę, ale albo chłopak spod galerii miał wyjątkowo silną głowę, albo wziął sobie moją radę do serca.
- Przyszłam tu jako przyzwoitka... - co nie za dobrze mi wyszło, biorąc pod uwagę, że straciłam Kajrę z oczu w ciągu pierwszych minut dodałam w myślach - ale zadowolę się i spotkaniem z upitym królem - odgryzłam się.
- Ach cóż bym zrobił, gdybym nie dostał szansy dokończenia pasjonującego dialogu. Cieszę się, że za radą twojej koleżanki przyszedłem tu za tobą. Mamy niedokończoną sprawę...
CZYTASZ
Fanfik Kamili
RomanceInformacje: 1. Nie znam się na HP ani jego świecie, dlatego... 2. ...będzie tu multum błędów i rzeczy nie zgadzających się z serią pani Rowling 3. Praktyka czyni mistrza - fanfik powstał żebym ćwiczyła pisanie 4. Nie ja wybierałam tematykę ani boh...