Kilka lat wcześniej:
Rzadko kiedy obrażał kogoś, kto był od niego wyżej w hierarchii, szczególnie kiedy tym kimś był jego ojciec. Ale tym razem sytuacja była szczególna, dlatego pozwolił sobie na nazwanie rodzica "głupkiem", za co oczywiście zarobił nie za mocno w łeb.
- Nie, serio, chyba zwariowałeś - prychnął, krzyżując ramiona na piersi. - Że niby ja miałbym chodzić do szkoły tańca? Gdzie ty widzisz we mnie materiał na jebanego tancerza?
- Hamuj ten podwórkowy język, młody człowieku - Arthur przejechał dłonią po twarzy. Był zmęczony. Jego wychowanek kolejny raz trafił do aresztu i tym razem okazało się, że bił się z dwa razy starszym ochroniarzem klubu, do którego oczywiście nie został wpuszczony. Gówniarz myślał, że pokaz siły da mu przepustkę do świata dorosłych, jednak nie spodziewał się, że wyląduje na ziemi już po pierwszym ciosie. To go dodatkowo rozjuszyło i jak na piętnastoletniego mikrusa zdołał dotkliwie pobić bramkarza. Choć to całkiem dziwne, że był w stanie dosięgnąć mu pięścią do twarzy.
Chuuya znowu prychnął jak rozjuszony kot. Naprawdę starał się nie sprawiać problemu rodzicom i każde przewinienie tuszował, a rany, jakich nabawiał się w czasie bitek, ukrywał pod grubą warstwą makijażu, jaki nakładała mu jego przyjaciółka lub pod grubymi bluzami z kapturem. Jednak tym razem ktoś z przechodniów za szybko wezwał policję, przez co musiał spędzić za kratkami całą noc i połowę kolejnego dnia. Żaden z jego ojców nie chciał wpłacić za niego kaucji, bo sen na lodowatej posadzce miał dać mu do myślenia i nauczyć pokory.
Arthur Rimbaud i Paul Verlaine zaadoptowali gniewnego rudzielca, gdy ten miał osiem lat. Oficjalnie jego opiekunem prawnym był tylko Arthur, ale obaj zajmowali się nim najlepiej jak umieli. Coś jednak poszło nie tak i z uroczego dziecka wyrósł na buntownika skorego do bitek.
- Nie będę tańczył. Czemu nie możesz zapisać mnie na jakiś kurs samoobrony albo karate? Tam bym mógł sobie poużywać. Co takiego fajnego jest w kręceniu dupą przed innymi?
- Właśnie dlatego, że bić się potrafisz całkiem nieźle, nie zapiszemy cię na żaden kurs walki - odezwał się Paul, który wrócił do salonu z tacą pełną ciastek i z trzema kubkami z herbatą. Jego partner jedynie rzucił krótkie "A z jakiej to niby okazji?", ale nic więcej nie komentował. Dobrze wiedział, że to jeden ze sposobów, by dotrzeć do ich syna. - Ale musisz gdzieś wyładowywać tę całą energię. Nie będziemy cię trzymać na uwięzi, bo to nie w tym rzecz. Ufamy ci i chcemy po prostu, byś wyrósł na kogoś, z kim nie będzie wstyd pokazać się na ulicy.
- Czyli po prostu nie chcemy, byś skończył jako kryminalista - powiedział wprost drugi z mężczyzn, sięgając po wafelka z czekoladą. - I gdzie ty w ogóle nauczyłeś się tak bić? Tamten facet był poturbowany tak samo jak i ty.
Chłopak dłuższą chwilę nie odpowiadał, gapiąc się bezmyślnie na dłoń przewiązaną bandażami. Często wymykał się nocami z domu i po prostu chodził oglądać uliczne walki. Dzięki naturalnej umiejętności kopiowania ruchów innych mógł je później powtarzać i szlifować. Ale nie chciał dzielić się tą tajemnicą z opiekunami. To była jego zdolność, coś, z czego był naprawdę dumny.
- Powtarzałem po prostu to, co widziałem w telewizji - skłamał bez mrugnięcia okiem. Rodzice oczywiście nie uwierzyli, ale nie chcieli drążyć.
- Tak czy inaczej, koniec z bójkami. Od przyszłego tygodnia będziesz członkiem studia "Portowa Mafia" i tam będziesz mógł się wyszaleć.
- ...ej, ale mogliście od razu powiedzieć, że to się tak zajebiście nazywa. Wchodzę w to!
Paul i Arthur zgodnie uznali, że ich syn jest zwykłym debilem.
Studio tańca mieściło się przy samym porcie, przez co idealną fryzurę Chuuyi zniszczyła morska bryza. To od razu sprawiło, że sposępniał, ale jedynie z kwaśną miną podążył za opiekunami do budynku. Nawet nie chciał iść z nimi do gabinetu dyrektora placówki, postanowił porozglądać się na własną rękę, skoro i tak będzie skazany na przebywanie tutaj. Wszedł na piętro i od razu skierował się w stronę otwartych drzwi, zza których dobiegała skoczna muzyka. Dubstep. Kompletnie nie w jego guście, jednak to była najwidoczniej jedyna używana sala o tej godzinie i rudzielec po prostu ciekawił się, jak wygląda tańczenie do takiego gatunku muzyki. Aż go wzdrygało, gdy myślał o tym jak o muzyce. Nikt zdrowy psychicznie tego nie słuchał, tego był pewien.

CZYTASZ
|dance with me again|
FanfictionReszta/dodatki na https://diashiro.blogspot.com "Każdy jego ruch był wyuczony do perfekcji, szlifowany każdego dnia, by w końcu podczas konkursu olśnić jurorów i publiczność. Sam wymyślił choreografię, jego ciało mogło poruszać się bez woli, bo mięś...