Rozdział VII W ciemnościach

12 3 2
                                    

Czy miałeś kiedyś tak, że znalazłeś się w niewyobrażalnie trudnej sytuacji, ale Twoje ciało wiedziało, co robić?

Jej słowa dudnią mi w uszach. Odbijają się echem niczym mantra, ciąg liter zlewa się w jeden, niezrozumiały bełkot. Wprawne ruchy zbroczonej ciemnowłosej zwalniają, dziewczyna wiruje w walce, co chwila jej ciało znika w ciemności. Nawet parę metrów dalej czuję od niej nieposkromioną żądzę krwi. Drżę.

Nim wyczuję obecność kogokolwiek, ktoś wynurza się zza pleców i przykłada mi nóż do szyi, w każdej chwili zdolny naciąć mi tętnicę. Ciepło jego oddechu wybudza mnie z transu. Jakby kopnął mnie prąd, pobudza moje mięśnie od stóp, pędzi jak perfekcyjnie opływowy, mechaniczny koń Arrenu, w spoczynku nie pozostawiając żadnego włókna.

- Co do... - Aniołek urywa, gdy metal zaczyna skapywać na wilgotne kamienie.

Woda syczy gniewnie, macki pary oplatają mi kostki, a do nozdrzy wdziera mi się smród spalenizny. Facet odruchowo wypuszcza rozpuszczającą się rękojeść noża, a ja łapię ją, odwracając się w jego stronę i chwytam go za gardło. Jego oczy rozszerzają się w przerażeniu, jednak już dla niego za późno. Po skórze spływa mi rozżarzony metal, swąd jego topiącego się ciała sprawia, że mało nie puszczam pawia. Krew bryzga mi twarz.

Nagle opuszczają mnie wszystkie siły, kolana same się pode mną uginają. Serce niemal wyskakuje mi z piersi, kiedy widzę kolejnego przeciwnika biegnącego w moją stronę. Przełykam gorzką ciecz w ustach i rzucam się w jego stronę. Zamierzając się na jego splot słoneczny, orientuję się, że metal stwardniał o wiele szybciej niż myślałam. Nie mogę poruszać palcami.

- Kurw...

Nadziewam się na cios Aniołka, słyszę jęk moich biednych żeber. Moc uderzenia odrzuca mnie na kamienie. Nie mogę złapać tchu.

Świat rozdwaja się bezlitośnie, odczołguję się, nieporadnie unikając jego kolejnych ataków. Kamienie wibrują pode mną, wybuch Wanty rozlega się nieoczekiwanie blisko. Unoszę wzrok i widzę ją. Odbija się od ściany jaskini i ląduje koło mnie, prawie na mnie wpadając. Rzuca mi pogardliwe spojrzenie, widząc mój stan. Ale sama nie jest w lepszym. Dostrzegam grymas na jej twarzy. Jej udo jest w fatalnym stanie. Czuję metaliczny zapach posoki.

Jesteśmy w potrzasku. Odwracam się, słysząc świst noża tnącego powietrze. Odruchowo unoszę dłonie. Ku mojemu zaskoczeniu, ostrze odbija się od pokrywy metalu zastygłego na mojej skórze, a Wanta posyła mi zdziwione spojrzenie, jednocześnie odpierając ciosy kapłanki aniołków. Odrywa ode mnie wzrok i niezbyt wprawnie trafia kobietę w oko, a jej ostrze niefortunnie utyka w oczodole. Dziewczyna traci równowagę i, razem z ciałem martwej kobiety, spada wprost na mnie.

Wyciska ze mnie powietrze, jak ryba wyjęta z wody, próbuję zaczerpnąć powietrza.

Spychając ją z siebie, Wanta klnie pod nosem i odpina szpikulec, zrzucając na ziemię skórzaną rękawiczkę. Śmierdzi potem i strachem.

- Bierz dupę za pas i uciekaj. Jest ich zbyt wielu. - Krzywi się i przeczesuje wzrokiem szeregi aniołków, jakby kogoś szukała. - Alon, ty mały tchórzu, gdzie się schowałeś?

- Nie widziałam go od rozpoczęcia nalotu.

- Nikt cię o to nie pytał, dzieciaku - warczy, rzucając mi jeden ze swoich łowieckich noży i ściszając głos do szeptu. - Mamy spotkanie z poborcą za trzy godziny pod Porzuconą Wsią.

Coś skręca mnie w żołądku.

- Dlaczego nikt mi nie powiedział...?! - Zanim zdążę skończyć zdanie, ta zamyka mi usta.

- Zamknij się. Chcesz, żeby nas wyrżnęli? - Puszcza moją twarz i przylega do ściany, wtulając się w mrok. - Doczołgaj się tam, o ile jeszcze dasz radę.

Znika mi z oczu niemal od razu. Zgarbiona wstaję z kolan i, kulejąc, ruszam przed siebie.

Krople potu spadają mi z nosa. Szeregi aniołków przeczesują jaskinię kawałek po kawałku, jakby wiedzieli, że chcemy wymknąć się ukradkiem. Chociaż jeszcze gorzej jest tuż przy wyjściu. Zupełnie jakbym widziała straże strzegące Muru. Świetnie. Przeklinam kamienie trzeszczące pod moimi stopami. Gdyby tylko była na innym terenie, gdyby tylko było inne wyjście... Mój wzrok zatrzymuje się na tafli czarnej wody. Zamieram.

Może nie jestem jeszcze aż tak przegrana.

Rozglądam się, uważnie stawiając kroki. Aniołek nie może mnie usłyszeć. Jest zaledwie parę metrów stąd. Nawet nie mogę dostrzec jego oczu, to by naprawdę pomogło. Zarzuca poły swojego skórzanego płaszcza na plecy i podchodzi do miejsca, w którym przed chwilą stałam. Zimny dreszcz przebiega mi po plecach. Przełykam ślinę i powoli sunę w stronę jeziora, nie spuszczając go z oczu. Wtulam się w ścianę jaskini i zamieram. Wyczuwam bardzo wyraźny zapach potu. Odwracam się, jednak przed sobą widzę tylko ciemność. Wiem jednak, że ktoś się tam czai. Nie dostrzegam w pobliżu innych aniołków, a droga ucieczki podejrzanie wolna.

Nie mogę czekać aż pojawi się kolejna szansa.

Kucam i wchodzę na większe kamienie. Są bardzo śliskie, jednak to najszybsza droga. Decyduję się na gwałtowniejszy ruch i przeskakuję parę ostatnich głazów. Potłuczony, pusty żołądek odpowiada mi z nawiązką. Przetaczam się na bok i ląduję tuż przy brzegu. W duchu dziękuję bratu za naukę pływania i przecieram zachodzące mgłą oczy. Pozwalam, by lodowata ciecz otuliła moje ciało, odruchowo poruszam zdrętwiałymi palcami.

Coś wciąga mnie pod wodę. Desperacko młócę rękami, próbując się wynurzyć, jednak powierzchnia zdaję się być coraz dalej. Ciecz zalewa mi płuca, bezlitośnie wdzierając się przez nos. Cisza staje się o wiele głębsza, świat ciemniejszy niż zwykle. Kiedy już odpuszczam, bo kończyny odmawiają mi posłuszeństwa, wydaje mi się, że prąd zmienia się. Słyszę przytłumiony plusk jeziora, zaczynam dławić się, próbując wyrzucić z siebie wodę. Charczę i otwieram szeroko oczy, wypluwając jej resztki. Podnosząc się na łokciach, pod palcami czuję mokry, chropowaty materiał i zamieram. Naramienny emblemat Serafinów, na których osadziły się krople wody, błyszczy w świetle smug porannego słońca. Rażąca jasność wyjścia z groty jest coraz bliżej.


***

Witajcie po tak długiej przerwie <3 Jak zwykle u mnie opóźnienie, ale nie byłam i tak do końca zadowolona z finalnego efektu. Oara jak zwykle wpakowała się w kłopoty, bo jakże by inaczej, nie?

Zostawiam Was z nią i jej życiowymi failami, jeszcze dzisiaj zacznę następny rozdział, może będzie już trochę mniej toporny :')

Pozdrawiam cieplutko ^^

*chomik nerwowo wcinający Fantasię*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 16, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

LogosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz