Rozdział 10

13 1 1
                                    

"Urodziny x2"

Przyszedł sierpień, jakże suchy i upalny sierpień. Dziś 23, moje urodziny, a także urodziny Franka. Mama obudziła mnie o 8:30, zanim wyszła do pracy żeby dać mi prezent. Dostałem dużą czekoladę, bluzę z Misfits i 100 złotych, a wszystko zapakowane w niebieskie pudełeczko. Zawsze coś. Dla Franka mam płytę My Chemical Romance "I Brought You My Bullets, You Brought Me Your Love" i Ptasie Mleczko.

Od niedawna spotykam się z Frankiem codziennie,  zżyłem się już z nim na dobre. Mam nadzieję, że to nie skończy się wraz z początkiem roku szkolnego.

Jako, że obudziłem się o tej 8:30 i nie chciało mi się już spać, ubrałem koszulkę, zamknąłem za mamą drzwi i poszedłem zaparzyć kawę do kuchni. Z gotowym napojem poszedłem do pokoju i usiadłem na parapecie w celu zapalenia papierosa. Franek przyzwyczaił mnie do mentolowych więc zacząłem je kupować, sam z siebie, po prostu. Jestem oparty o otwarte okno i patrzę jak ludzie śpieszą się do pracy. Jak dobrze, że bogowie nie muszą pracować.

Gdy spaliłem pierwszego tego pięknie i słonecznie zapowiadającego się dnia papierosa, wróciłem do pokoju i przymierzyłem moją nowiuśką bluzę z napisem Misfits na przodzie i charakterystyczną czaszką na plecach. Obróciłem się chyba z siedem razy żeby dokładnie się sobie przyjrzeć. Wyglądam spoko. Znaczy gdybym miał na sobie spodnie, wyglądałbym lepiej. Bluza jest na mnie troszkę za duża, przynajmniej na taką wygląda, ale to pewnie wina mojej budowy.

Zamknąłem okno i poszedłem do kuchni wykombinować sobie jakieś śniadanie. Wybór padł na jajecznicę z pomidorami. Pokroiłem więc pomidory na drewnianej desce, rozpuściłem masło na patelni i je tam wsypałem, następnie wbiłem 3 jajka i dodałem trochę pieprzu. Całość zjadłem z niebieskiego talerza zagryzając chlebem.

Dzisiejszy dzień zapowiada się świetnie! O 16 spotykamy się przy poczcie na naszym osiedlu i idziemy zrobić podwójną imprezę urodzinową, moją i Franka. Zaprosiliśmy naszych znajomych, przyjdzie Cwaniaczek z Andżelą, a jako, że Andżela bez Małej się nie rusza to ona też przyjdzie, ostatnią zaproszoną osobą jest Zuza. Zuzka, mimo, że od nas odstaje, bo jakby nie patrzeć, jesteśmy trochę patologiczni, punk, emos, dwie karyny, typowy sebix i Zuza, mądra, inteligentna dziewczyna, uczynna, dobra i spokojna. Lubię Zuzkę, ale nie w ten sam sposób w jaki Zuza lubi mnie. Zuza jest w samorządzie, a dokładniej jest jego przewodniczącą więc kontakt z nią jest spoko opcją, tak mówi Franek. Na dodatek Zuza jest fajna, choć nieśmiała, tak mówię ja.

Reszta tego poranka zeszła mi na pójściu do sklepu po 2 litry wódki na które wraz z Frankiem złożyliśmy się wczoraj wieczorem za kieszonkowe od rodziców. Reszta znajomych przyniesie napoje, Franek ma na chacie jeszcze browary i chipsy. Po powrocie do domu z dwoma litrami Żubrówki, zabrałem się za pakowanie plecaka ponieważ dziś zostaję na noc u Franka. Jego rodzice pojechali do ciotki stryja wujka brata kuzynki siostry na wesele, ale on nie został zaproszony więc żeby nie był sam, ja zostaję u niego, na co zgodziła się moja mama, mimo ostatniej akcji z powrotem do domu po trzeciej nad ranem. Wiem jak skończy się ta impreza i nie chcę żeby rodzicielka widziała mnie w takim stanie.

Włożyłem na siebie czarną koszulkę bez rękawów na co zarzuciłem czerwoną koszulę w kratę, jasne rurki i czarne trampki do kostek. Po obiedzie, czyli po podgrzanej pomidorówce, udałem się do domu Franka, czyli do klatki obok pod numerek 5. Mój przyjaciel otworzył mi drzwi. Pierwszą rzeczą jaką zrobił było wpuszczenie mnie do domu, drugą było zamknięcie drzwi, trzecią natomiast było przybicie mnie do ściany i całowanie mnie przez kilka minut. Tak swoją drogą wciąż oficjalnie nie jesteśmy razem. Dalej się całujemy, przytulamy i trzymamy za ręce, ale nie padło to pytanie. Bardziej to przypomina częściowe friends with benefits.

Kids With ScarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz