2. Zmroziło mnie.

32 10 0
                                    

Słyszę go. On tu idzie, a raczej biegnie. Jest wkurwiony i to bardzo, niestety nic sobie z tego nie robię siedzę dalej i czekam.
- Co to kurwa ma... - Urywa.
Zobaczył mnie. Odwracam się w jego stronę i spoglądam w jego szare oczy które znienawidziłam. Widzę w nich strach, smutek , złość, niedowierzanie. W moich natomiast nie zobaczyli byście nic, oprucz lodu jaki tam się zadomowił i pustki. Nagle słyszę głos tej dziewczyny i stukot szpilek.
- Jacek co się stało, dlaczego tak stoisz. Jacek? - Podbiega pod niego. Zaczyna skanować samochud i swój wzrok zatrzymoje na mnie. No to teraz sobie porozmawiamy.
Wysiadamy z samochodu i powoli go obchodzę zmierzając do Amandy. Robię zamach i policzkuje ją, na parkingu słychać tylko głuche plaśnięcie a po chwili jej krótki krzyk zaskoczenia. Ucichły rozmowy, muzyka przestała grać a ludzie zaczęli nas obserwować.
- To za to że okłamałaś matkę. A to... - Robię drugi zamach tym razem lewą ręką i strzelam w drugi poloczek. - że się wpierdalasz.
- Simona zostaw ją, to nie jej wina.
- Jakiś ty honorowy KOCHANIE, szkoda że o honorze nie pomyślałeś wcześniej. - Moje słowa ociekają sarkazmem i jadem. - A teraz się nie wpierdalaj tylko poczekaj na swoją kolej, najpierw porozmawiam z twoją przyjaciółką. - Mówiąc to łapie sukę za włosy i prowadzę ją w stronę ławek, oczywiście nie obyło się bez pisków i protestu. Sory słonko mam więcej siły.
- Ty jesteś psychiczna. - Odzywa się kiedy już ją posadziłam.
- A ty masz przejebane u starych jak wrucisz do domu, więc się zamknij kiedy nie jesteś pytana.
- Że co?
- Gówno. A teraz odpowiadaj, albo twoja śliczna buźka ucierpi. Jak długo to trwa?
- Zapomnij, nic ci nie powiem ty... - Nie daje jej skończyć bo uderzam po raz kolejny.
- Lepiej współpracuj. Ile to trwa ?
- Trzy miesiące.
- Grzeczna dziewczynka. Gdzie się poznaliście?
- Pod szkołą, zapytał mnie czy mam ognia kiedy czekał na ciebie, tylko ja nie wiedziała że on czeka akurat na kogoś. Dałam mu zapalniczkę, chwilę postaliśmy, pogadaliśmy i tyle.
- No mów, mów dalej nie przerywaj sobie.
- Po jakimś czasie powiedziałam że muszę iść już bo się spuźnie na autobus, a on że mnie podrzucić więc się zgodziłam. Kiedy już wysiadałam z auta, poprosił mnie o numer telefonu, no to mu podałam i się pożegnałam. Po jakimś czasie do mnie napisał i to trwało killka dni zanim się nie dowiedziałam że jednak ma kogoś, chciałam to zakończyć, ale on powiedział że ciebie nie kocha i tylko czeka na odpowiedni moment aby z tobą zerwać, coś mówił o jakimś aucie. Nie wiem mniejsza z...
- A tym idealnym momentem miało być przepisanie na niego samochodu i wtedy miał by do niego pełne prawo. - Wciełam jej się w zdanie. - Przepraszam, mów dalej.
- No w końcu zaczęliśmy się spotykać i trwa to aż do teraz.
Laska skończyła mówić a ja doznałam szoku. Miałam mu podarować na urodziny mustanga którego zostawił mi w spadku Wój. Wiedział o tym doskonale, umowa miała być spisana w jego urodziny, czyli za dwa dni. Boże Rafał ja to ci chyba skrzynkę whiskacza postawię, albo nie dwie skrzynki.
- Dobra. Jak by twoja mama coś tam wspomniała że " On miał narzeczoną " to powiec jej że trochę to podkoloryzowałam. - Zrobiła oczy niewiedzy. - Telefon zostawilaś w samochodzie a ja nie zawachałam się w nim pogrzebać. Z jednej strony powinnam cię zwyzywać, zkląć, zrównać z ziemią, bo widziałaś że on kogoś ma. Z drogiej zaś powinnam ci postawić flaszkę bo na początku chciałaś to zakończyć. Pozdrów Anke i powiec jej żeby lepiej do mnie nie podchodziła.
Odwruciłam się do niej plecami i spojrzałam na tego człowieka który tak mnie zawiódł. Podeszłam pod pokiereszowany samochód wzięłam plecak i kij. Już miałam odejść kiedy złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Czego jeszcze chcesz? - Syknełam.
- Co ci ta debilka naopowiadała. Kochanie, to był błąd, nie powinienem tak cię potraktować. Przepraszam. -Boże zabijcie mnie.
- Błędem było powiedzenie " Tak " tamtego wieczoru. Oddaj mi klucze od domu. Pojadę teraz do ciebie i zabiorę wszystko co moje a klucze zostawię pod wycieraczką, jutro twoje rzeczy będą spakowane. Proszę po nie przyjechać i zniknąć z mojego życia, bo w nim nie ma już dla ciebie miejsca. Żegnam
Odszukałam wzrokiem samochód Rafała i podeszłam do niego.
- Uratowałeś mnie. Dlatego podejdź pod monopolowy koło parku i poczekaj tam na mnie, trzeba w końcu ładnie podziękować.
- Ty małe kochane stworzenie. - Mówiąc to zamkną mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Dobra dobra, już bez takich czułości mi tu bo się porzygam. - Wyplątuje się z jego uścisku. - Podrzuć mnie pod działkę.
Kiedy znalazłam się na działce wsiadłam do auta i ruszyłam do monopolowego. Jak zwykle nie było miejsca w parku więc trzeba teraz iść z buta przez cały parking przy centrum handlowym, przejść pół parku i dopiero jesteś przed sklepem. Rafał jest już przed wejściem, otwiera mi drzwi i puszcza przodem. Wchodząc mówię Dobry wieczór i idę na koniec kolejki. Wszyscy faceci którzy w niej stoją skanują mnie od góry do dołu. Stare oblechy.
- Porozglądaj się po półkach i powiec co chcesz. - Mowię do niego.
- Okej.
Kiedy nadchodzi nasza kolej proszę o LM niebieskie i Rafał składa swoje zamówienie. Jest to Jim Beam jabłkowy.
- Dużo ma Pani tego na składzie?
- Coś jest ale nie wiem ile dokładnie. - To proszę dopisać sobie w zamówieniu ten alkohol, bo zabieram wszystko co Pani ma.
Nic nie mówiąc już kobieta poszła na zaplecze i przyniosła około 20 butelek.
- To będzie 1260 zł. Gotówka czy katą?
-Kartą. - Odpowiadam
Powyjaciu ze sklepu żadno się nie odezwalo dopuki nie spakowaliśmy wszystkiego do jego auta, oczywiście jedna butelka dla mnie.
- Delikatnie ciebie nie pogieło?
- Ani trochę. Więc nawet nie zaczynam swojego pierdolenia. Dobra ja musze jechać bo jescze mam do zabrania swoje rzeczy z jego domu. Narazie
Będąc już na obrzeżach miasta Odpalam kolejnego szluga. To cholersto mnie zabije. Po jakiego grzyba zgodziłam się wtedy wyjść z paczką znajomych na boisko? No po co mi to było. Moja przygoda z tym ścierwem zaczęła się w gimnazjum. Popalałam w sumie tylko. Jednak jak poszłam wyżej zmieniło się to. Stres, towarzystwo i tak właśnie wpadło się w nałóg. Pamiętam jak z koleżanką z klasy z klasy chowałyśmy się aby żaden z nauczycieli nas nie zobaczył. Fajkę paliło się na bułe ( pół, pojare ), bo przerwa trwała 5min i musiałeś wyjść ze szkoły spalić i wrócić pod salę przed nauczycielem. Teraz mamy na to totalną wyjebke, nikt się z tym nie kryje, każdy się spóźnia i co lepsze więcej osób pali z mojego rocznika.
Samochód który jechał za mną chyba się znudził i zaczął mnie wyprzedzać. Szerokiej drogi palancie. Nagle z rowu wyskoczył przeogrony łoś. To był ułamek sekundy. Zaschło mi w ustach, odebrało mowę i chyba moja szczęka znalazła się na podłodze. Wcisnelam pedał hamulca i samochód zatrzymał się prawie w miejscu unikając zderzenia z tym wielkim zwierzęciem. Dzięki ci panie za to że regularnie sprawdzam auto. Drugi samochód nie miał tyle szczęścia co ja. Chcąc uniknąć zderzenia ze zwierzęciem schował się na swój pas Ale złapał pobocza i koziołkując wpadł do rowu. Niewiele myśląc zjechalam na pobocze i wyskoczyłam z samochodu. Auto w rowie wyglądało masakrycznie. Dach praktycznie wmięty do środka, brak połowy szyb, przedni zderzak w częściach. Zmroziło mnie. Podeszłam bliżej i w aucie zobaczyłam nieprzytomnego kierowcę. Kurwa to Mały. Obok niego był chłopak który siedział wpatrzony w jeden punkt a z tyłu było jeszcze dwóch.
- Halo chłopaki wszystko Okej ? - Zapytałam. Chłopak na siedzeniu obok tak jak by się ockną i popatrzył w moją stronę. Był blady jak ściana a oczy jak by miały mu zaraz wyjść z orbit.
- Widziałaś to? Boże... - Nic już więcej nie powiedział. Mały był dalej nie przytomny.
- A wam nic nie jest? Zapytałam dwóch z tyłu.
- Niby nie, ale z kierowcą źle.
- Mały. - Powiedziałam i delikatnie nim potrzasnełam. Zero reakcji. Sprawdziłam puls i stwierdziłam że żyje. Spróbowałam otworzyć drzwi.
- Kurwa, zacieły się. Chłopaki trzeba jakoś je otworzyć i go wyciągnąć. Czy on jest trzeźwy? Bo nie możemy go tak zostawić, trzeba zadzwonić po pogotowie, a wiem że lubi sobie czasem wypić i pojechać.
- Jest czysty dziś, - Mówi chłopak o ciemnych włosach. - Już dzwonię.
Drugi chłopak natomiast wyszedł jakoś przez tylną szybę i wyciągną tego drugiego z samochodu.
- Posadz go przy moim aucie.
Kjedy już to zrobił przyszedł z powrotem i złapał za klamkę od kierowcy. Poszarpał chwilę i odpuścił.
- Przydał by się jakiś łom.
- Poczekaj chwilę. - Powiedziałam i pobieglam do samochodu. Otworzyłam bagażnik i znalazłam to po co przyszłam.
- Masz. Dzwonileś? - Krzyknęłam do chłopaka.
- Tak. Karetka już jedzie.
Zanim karetka przyjechała zdążyliśmy wyciągnąć Małego z samochodu ale dalej był nie przytomny, zabrali go. Gościa który siedział z przodu też zabrali, na imię ma bodajże Daniel. Na miejsce przyjechała policja która zabezpieczyla miejsce wypadku a nam kazali wstawić się na komisariacie aby złożyć zeznania.
Po złożeniu zeznań wyszłam przed komisariat i miałam już iść do samochodu ale zauwarzyłam chłopaków. Czarny ma na imię Sylwek, a wysoki blondyn Max. Podeszłam do nich.
- Macie czym wrócić do domu, bo jak nie to mogę was podrzucić.
- Właśnie mieliśmy dzwonić po ludziach. - Odpowiedział blondyn.
- To mogę was podrzucić tylko wstapimy w jedno miejsce z którego muszę zabrać rzeczy. Okej ?
- Spoko.
Na tym rozmowa się skończyła. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.

Mała Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz