Siedziałem na dachu i wyczekiwałem na swoją ofiarę. Już nie mogłem, się doczekać aż ją dopadnę i wgryzę się w jej kark, a ciepła krew z tętnicy przyozdobi moje, piękne futro. Wreszcie poczułem zapach, niezbyt przyjemny, ale mój instynkt nie narzekał na to. W ciemnej, ciasnej alejce szedł mężczyzna. Waliło od niego alkoholem i szedł, jakby miał się zaraz przewrócić. A jego przyspieszony oddech aż gromił moje wrażliwe bębenki uszne. Uradowany zawyłem do księżyca, po czym wykonałem skok na pijanego mężczyznę. Ubrany był w dość elegancki garnitur. Pazury same się prosiły, abym go przyozdobił paroma cięciami. Wierzgał niesamowicie, kiedy przytrzymywałem łapami jego kończyny.
- Ahh! Puszczaj mnie ty.....ty..... głupi kundlu! - krzyczał niezrozumiale mężczyzna, próbując się wyrwać. Kiedy otwierał, usta ostry zapach wódki pomieszanej z piwem sprawiał, że w moich ślepiach pojawiały się łzy. Ohyda.
Kundlu? Do mnie takim słownictwem, ten nędznik chyba nie ma, pojęcia z kim zadarł. Właśnie zgotował sobie BARDZO wolną i BARDZO bolesną śmierć.
Na samym początku zwinnym i szybkim ruchem pyska chwyciłem ofiarę za lewą rękę i oderwałem ją, nie zważając na wrzaski mężczyzny. W tym miejscu na pewno nikt się nie zjawi i mu nie pomoże, więc ubaw może tak trwać nawet do rana.
Aby moja nowa "zabawka" nie próbowała się wyrywać, postanowiłem odgryźć jej pozostałe kończyny. Tak dla pewności.
Krzyki i wrzaski tego człowieka to miód na moje uszy. Nagle poczułem, że mój żołądek domaga się czegoś dobrego i pożywnego do zjedzenia. Ten nieszczęśnik chyba też usłyszał charakterystyczne burczenie dochodzące z mojego brzucha, lecz nic nie mógł na to poradzić. W końcu miał się zaraz wykrwawić na śmierć.
Bez żadnego wahania wgryzłem się w brzuch ofiary, a ta natychmiast przestała się ruszać. Szkoda. Wygryzłem z wnętrzności dość spory kawałek mięsa, a kiedy moje ostre kły wbiły się w niego, wytrysnęła jeszcze świeża i ciepła krew. Jeśli dobrze poznaje po smaku, była to wątroba. Jednak mdły posmak alkoholu psuł mi tę cudowną ucztę. W końcu ten gościu był najebany jak szpadel, więc co się dziwić, że jego organ smakował jak gówno.
Za kilka godzin miało świtać, a ja obudziłem się przy drzewie w parku. Nie do końca rozumiałem, co ja tutaj robię, a co najgorsze nie pamiętam nic z ostatniej nocy. Głowa mnie strasznie bolała i byłem oszołomiony. Po chwili zorientowałem się, że jestem cały we krwi. Wystraszyłem się i zacząłem dokładnie oglądać moje ciało. Szybko się pozbierałem i ruszyłem w stronę mojego domu. Dzisiaj miał być mój pierwszy dzień w nowej szkole, a ja co, spałem w parku jak jakiś bezdomny, a do tego cały ubrudzony krwią jakby mnie ktoś pociął, Bóg wie czym.
Będąc już na swojej posesji postanowiłem, że do pokoju, który znajdował, się na piętrze dostanę się, oknem. Niewiele myśląc, wykonałem skok, który spowodował natychmiastowe znalezienie się mojej osoby na dachu. Było to dla mnie trochę dziwne, ale nie będę narzekał. Ostrożnie uchyliłem okno i po cichu dostałem się do pokoju. Zegarek, który wisiał na ścianie, wskazywał godzinę piątą. Postanowiłem już się nie kłaść. Wziąłem ubiór, który mama naszykowała mi poprzedniego dnia i ruszyłem w stronę łazienki, która była zaraz przed moim pokojem. Rozebrałem się tak, aby zostać w samych bokserkach. Zacząłem się przeglądać w lustrze. Dokładnie się oglądałem, ale żadnej blizny nie znalazłem.
Brudne ubrania włożyłem do pralki i włączyłem pranie. Dobrze, że mama nauczyła mnie jak posługiwać się tym, jakże pożytecznym urządzeniem. Otworzyłem zasuwę od prysznica i wszedłem do kabiny. Pomyślałem, że zimny prysznic pomoże mi przypomnieć coś z tej nocy. Chłodna woda sprawiała, że na mojej skórze pojawiała się delikatna gęsia skórka. Włoski na moich rękach oraz nogach wyglądały komicznie. Jakby ktoś kazał im stanąć na baczność.
CZYTASZ
❌Howling At The Moon ||SnK|Riren||
FanfictionZAWIESZONE W czasie pełni trudno zapanować nad swoim drugim obliczem... Zwłaszcza, gdy przejmuje ono nad tobą kontrolę. Nikt nie podejrzewał, że członek rodziny Jaegerów będzie skrywał, tak przerażający sekret. Wątek Levi x Eren (Riren)