тнaт nιgнт

191 12 7
                                    

- Ahh! Moja głowa. - syknąłem kiedy obudził mnie nieznośny dźwięk budzika. Niechętnie i leniwie wstałem z łóżka, w końcu nie mogę kolejny dzień wagarować.

Raz po raz ziewając, udałem się do łazienki. Ostrożnie spojrzałem na swoje odbicie, modląc się, by wszystko było z nim w porządku. Nie było zdeformowane, ani nic takiego, tylko jakby tak się dobrze przyjrzeć, moje tęczówki były o wiele jaśniejsze niż zwykle. Ciemny odcień seledynu bardziej przypominał kolor letniej trawy zmieszanej ze złocistymi promieniami słońca.

Kiedy byłem gotowy do mycia zębów, znowu coś zwróciło moją uwagę. Wpatrując się w moje uzębienie. Moje zęby były bielsze niż zwykle i wydawały się bardziej zaostrzone. Moja jama ustna była teraz uzbrojona w rządek ostrych kłów, aż strach pomyśleć o tym, jakbym kogoś przez przypadek ugryzł. Po moich rozmyśleniach, w końcu wziąłem się za szorowanie moich kłów.

Po mojej nocnej przygodzie, przydałby się również prysznic. Czułem jak obtula mnie  zapach zaschniętej krwi, chociaż nie byłem nią ubrudzony. Wszedłem do kabiny prysznicowej i puściłem letnią wodę, po czym zacząłem namydlać ciało moim żelem.

Kiedy spłukiwałem pianę zauważyłem, że moja blizna z dzieciństwa, która znajdowała się na prawej nodze zniknęła.

Będąc małym dzieckiem upadłem na krawężnik i rozciąłem sobie łydkę, a blizna jaka została nie chciała zniknąć. Dokładnie przyglądałem się mojej nodze w poszukiwaniu tego rozcięcia. Czyżby się zagoiła?

Pośpiesznie jeszcze umyłem włosy i wyszedłem z pod prysznica. Wysuszyłem się i wróciłem do pokoju z zamiarem ubrania się do szkoły. Jeszcze zanim zacząłem zakładać części garderoby, spakowałem potrzebne książki do torby. Nagle usłyszałem, że dostałem wiadomość. Wziąłem telefon i sprawdziłem kto do mnie napisał.

07:12
OD LEVI: Nie szykuj książek, bo całą klasą idziemy do szpitala

07:13
DO LEVI: Co? Jak to? Co się stało?

07:14
OD LEVI: Czy to w ogóle korzystasz z tego dziennika elektronicznego?

07:15
DO LEVI: Nie miałem czasu spojrzeć...

07:17
OD LEVI: Uczeń z naszej klasy miał wypadek i mamy jako klasa go odwiedzić... Zawracają nam dupę takim gównem, bo jakiś idiota nie potrafi o siebie zadbać

07:18
DO LEVI: Czyli mamy być o 8 pod szpitalem?

07:19
OD LEVI: Tak

- Czyli Jean przeżył... - odetchnąłem opadając na łóżko. - Mam nadzieję, że jego rękę udało się przyszyć.

Miałem około czterdziestu minut, aby dotrzeć pod szpital, do którego miałem godzinę drogi piechotą. Chyba nie mam wyjścia i muszę pójść na autobus, bo inaczej nie zdążę. Przystanek na szczęście był niedaleko.

Szybko zjadłem małą kanapkę i wybiegłem z domu. Przez chwilę pomyślałem, że jakbym potrafił się teraz przemienić w wilka, nie musiałbym czekać na autobus. Jednak moja wytrzymałość od pewnego czasu jest lepsza od nie jednego sportowca, więc  dobiegnięcie do szpitala w mniej niż w godzinę to nie będzie nic trudnego. Pomyślałem i zacząłem biec w stronę szpitala.

Na miejscu byłem parę minut przed ósmą. Przed drzwiami do szpitala stał Levi. Czyżby czekał na mnie?

-Siemasz Levi! - przywitałem się lekko zdyszany, ale nadal pełen energii.

- Co z tobą? Wyglądasz jakbyś przebiegł maraton. - zdziwił się.

- Bo chyba przebiegłem. - zaśmiałem się. - To co? Idziemy? 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 15, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

❌Howling At The Moon ||SnK|Riren||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz