~30~ ( cz.I )

1.3K 67 21
                                    

Jako pierwszy obudził się Victor. Strasznie bolała go głowa nie wspominając już o całym ciele. Podniósł się z ziemi i usiadł. Otarł ręką czoło i rozejrzał się po okolicy. Obok niego leżał Arion. Był wyjątkowo blady jak na niego, a przecież to Victor ma taką jasną karnację. Mimo, że przed zajściem ze sobą zerwali to i tak nie mógłby zostawić go samego. Nie w obliczu zagrożenia. Przysunął się do niego i delikatnie ułożył jego głowę na swoich kolanach. Niestety to go właśnie obudziło. Pierwsze co zobaczył to smocze oczy Victora wpatrujące się w niego z nutką.. Strachu? A może raczej bardziej strachu przed utratą ukochanej osoby? Kto to może wiedzieć. Podparł się łokciami i usiadł obok ciemnowłosego.

- Co się stało? Prawie nic nie pamiętam...- wycedził lekko zaspany Arion masując sobie obolałą głowę.- Gdzie jesteśmy?- Victor wzruszył ramionami. Znał oczywiście na wszystko odpowiedź, spodziewał się tego. I to właśnie dlatego chciał być blisko Ariona. By w razie czego zostać z nim złapanym. Odłożył na bok wszystkie troski jakie miał, złapał brązowowłosego w ramiona i nie zamierzał go już nigdzie puścić. Mimo tego co miało miejsce jakieś parenaście minut wcześniej, dalej go kochał. Nie zmieniało to znaczenia, że Arion na swój sposób był dla niego jedyny i wyjątkowy. Tu nawet nie chodziło o moc jaką obaj posiadali. To było coś więcej. Nie wierzył w przeznaczenie. Zawsze uważał, że wszystko można zmienić jeśli się chce i ma się determinację. I właśnie dawało mu wiarę w to, że ich miłość nie jest przeznaczeniem. Da się je zmienić. Możliwe, że już to zrobił. Los miał dla niego inny scenariusz a ten go odrzucił i zaczął pisać nowy. I właśnie w tym nowym scenariuszu, on i Arion po prostu musieli być razem. Nie było innej opcji. I żaden ls ani przeznaczenie nie miało tu już nic do gadania.- Ej, co ty robisz? Przecież my...

- Nie wymawiaj więcej tego słowa Arion.- mruknął stanowczo Victor i mocniej przytulił ukochanego.- Jak mogłeś w ogóle ze mną zerwać?

- Jakoś nie stawiałeś oporu.

- To nie tak Arion.

- A jak? Sam powiedziałeś, że to  dobre wyjście. Że to wszystko nie powinno mieć miejsca. Co ci znów odbiło, co? Znów zamierzasz się ze mną bawić?

- Nie tym razem... Arion, to  wszystko co robiłem było po to, żeby cie chronić przed moim szefem. Axel Blaze. To dla niego pracowałem. Obiecał mi coś, przez co mogłem zmienić bieg historii. Ale okazało się to być pułapką. Trafiłem w potworne miejsce. To moi dawni znajomi. Nie wszyscy są może tacy źli... Cronos jest w porządku.

- Cronos? To ten co był nad stawem? Wtedy?

- Tak on. Syn Byrona Love'a. Jeden z porządniejszych na wyspie. Axel robi tu nielegalne eksperymenty. Ale nie wiem po co one dokładnie były. Coś o jego synie słyszałem. Ale nie za wiele. Byron również milczał w tym temacie. Prawda jest taka, że robiłem wszystko by odwrócić bieg historii. Ale gdybyś wiedział, to byłoby znacznie gorzej. Dowiedzieli się o tobie. Co do mnie czujesz. I przez to musiałem zniknąć. Gdyby nie to, i ty skończyłbyś tak jak ja...- tu zawiesił głos. Miał wrażenie, że powiedział o dwa słowa za dużo. I tak niestety było w jego przypadku. Arion skojarzył fakty i prawie nie zemdlał z wrażenia.

- Zaraz... to znaczy, że jak się bałeś ze mną tego robić to....

- Nie kończ tematu.... To teraz szczegół.

- A więc jednak!

- Dobra tak. Ale to nic nie zmienia. To był.... a z resztą nie ważne. Robiłem to, żeby cie chronić. Właśnie przed tym. Żeby i tobie tego nie zrobił. Ale teraz to nie ważne. Arion słuchaj... My... znaczy nas nie tylko łączy miłość... Mamy w sobie jakieś moce. Silne i Axel je właśnie chce. Nie wiem czy to one są mu potrzebne czy coś innego planuje. Ale zabrał nas tu właśnie po to. Nie dam mu cie skrzywdzić. Po moim trupie.- nagle światła w pomieszczeniu zgasły. Przez chwilę było ciemno, ale zaraz włączyły się panele podłogowe, które jak się okazało były podświetlane ledowo. Ich blady kolor oświetlał postać stojącą przed szklaną klatką, gdzie był Victor i Arion. I nie była to raczej dobra postać. Victor rozpoznał go bez problemu. Kolczyki w uszach, czerwone szaty. Tak, to już na pewno był on. Powoli podszedł do nich i oparł o szkło.

- Wszystko zgodnie z planem. Witajcie kochani. Dzięki Blaze, że sam znalazłeś drugą część mocy o jakiej marzyłem. Zawsze musisz się idealnie wstrzelić. Nawet nie wiedziałeś, że od początku to planowałem.- rzucił cesarz i skrzyżował ręce na piersi.- Obaj jak na talerzu. Lepiej być po prostu nie mogło. A skoro już tu jesteście a mojemu potomkowi kończy się czas, to skorzystam z tego i uwolnie was od tej dziwnej mocy. Chodź jeden z was nie odczuwa jej obecności. Nie umiera w przeciwieństwie do drugiego.- Arion spojrzał na Victora. Teraz wszystko zaczęło układać się w jakąś sensowną całość. Czyli te wszystkie dziwne akcje to były spowodowane...- Tak czy inaczej. Uwolnię was od tego. Nie musicie być mi wdzięczni. Co więcej... nie wiem czy wy to w ogóle przeżyjecie. To będzie próba generalna. Ale dla jasności. Te moce uzdrowią mojego syna więc... pomyślcie, że oddając swoje życie ratujecie kogoś innego. To szlachetne, prawda?

- Ani trochę!- Victor nie wytrzymał. Nie mógł znieść już tego pajaca i tej całej szopki jaką odstawiał. To się w głowie nie mieści.- Chcesz nas zabić? Żeby ratować syna? A przypadkiem to nie ty wpędziłeś go do grobu? Tak samo jak poprzedniego?- Axel zamarł. Tego się nie spodziewał. Nikt przecież miał nie wiedzieć...

- Skąd ty to...

- Po prostu wiem. Nie ważne jakie jest moje źródło. Chcesz go ratować, bo sam zawaliłeś. Ale to nie odkupi twoich win. Będziesz miał na sumieniu dużo więcej. Skończ to zanim nie jest  za późno. Nie to powtarzał Ci Byron? Tak, wiem sporo od niego. Gdy tu siedziałem dowiedziałem się kto jest twoim synem. A całą resztę sam mi powiedziałeś. Podsłuchiwałem cię. Nie jestem taki głupi i mnie nie da się omamić. Jedyne czego chcesz, to by twój syn dalej żył. Ale zabijając nas, to się nie zmieni. To może nie zadziałać. I co wtedy? Będzie jeszcze gorzej. Twój syn od dawna choruje. Nikt nie będzie miał ci tego za złe. Puść nas wolno. Albo chociaż jego.- tu Victor wskazał na Ariona.- Zostaw go w spokoju. Jak chcesz, to weź mnie. Ale nie jego.

- Victor...- teraz i Arionowi zrobiło się głupio. Po tym co mu powiedział ten dalej go tak na prawdę kocha i woli się dla niego poświęcić. By ten był bezpieczny.- To szaleństwo...

- Nie. To się nazywa chronić to co się kocha bardziej od siebie.- wyznał ciemnowłosy i odwrócił się do kapitana.- Ja wiem, że najlepszym materiałem to ja nie byłem. Przyniosłem ci tyle bólu... Ale to nie dlatego, że chciałem. Teraz rozumiesz? Dlatego, że nie miałem wyboru i cie chroniłem. Nigdy mi tego nie wybaczysz, rozumiem to doskonale. Ale chcę, żebyś wiedział... Ja Cie serio kocham i zawsze kochałem. Nawet na chwile w to nie zwątpiłem... Dobra, może i tak ale wiedziałem czego chce.- po tym zwrócił się do Axela.- Jego zostaw. Weź mnie. Proszę.- ten westchnął.

- No skoro nalegasz... Dobrze, zrobię ci tę przysługę.- zaraz zwrócił się do swojej prawej ręki Jude'a.- Przygotuj kapsułę i mojego syna. W trybie now.- tamten skinął tylko głową i poszedł wypełnić rozkazy szefa.- A wy się tam pożegnajcie czy coś. Nie obchodzi mnie to za bardzo. Byle szybko.- i opuścił pomieszczenie. Victor wiedział dobrze na co się pisze. Był na to przygotowany. Mimo wszystko chciał dalej żyć jednak życie Ariona stawiał wyżej niż swoje. Dlatego też spojrzał w oczy ukochanego i westchnął.

- To co... to koniec tego wszystkiego...

- Victor nie rób tego proszę...- Arion nie mógł tego wszystkiego znieść. Przecież to nie może się to tak skończyć. Nie Victor... Nie teraz. Może nie był idealny i rzeczywiście zadał mu ból ale mimo tego dalej go kochał. To jedyna bliska mu teraz osoba, na której tak cholernie mu zależało. Zapomniał już o gniewie czy o tym co Victor mu zrobił czy mówił. Rzucił mu się na szyję i wtulił się niego, jakby go ze 100 lat nie wiedział. Ciemnowłosy zesztywniał w pierwszym momencie. Nie był na to przygotowany tak prawdę mówiąc. Jednak szybko odwzajemnił pieszczotę. Zastygli w takiej pozycji. Dopiero po chwili Victor usłyszał, że Arion cicho płakał w jego ramię. Pogładził go po włosach i wyszeptał.

- Będzie dobrze Arion, zobaczysz.... Coś ci kiedyś obiecałem, prawda?- po tych słowach puścił brązowowłosego i podszedł do wyjścia.- Bądź dzielny, pamiętaj.- zaraz podszedł do niego Jude i zabrał go ze sobą. Sherwind już tego nie wytrzymał. Wybuchnął ogromną histerią i ani na chwilę nie umiał nad sobą zapanować.

- Tylko nie on... Nie on! Czemu wszystko jest przeciwko nam!

******

|| Illusion Of Emotions || Inazuma Eleven GO ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz