~11~

481 18 7
                                    

Dzisiaj chciałam pogadać z Henryk dlaczego jest na mnie zły, gdy chciałam to zrobić on uciekł gdy jego zegarek zapiszczał trzy razy, a Morgan poszła do łazienki.
Po tylu zdarzeniu minęły dwie godziny.
Zaczynam się bać, że utopiła się w tym kiblu. Nawet sprawdziłam wszystkie pomieszczenia w szkole. Byłam nawet w piwnicy i strychu. Nie wiedziałam do dzisiaj, że w szkołach są strychy.
Ale mniejsza o to, potem zapytałam Charlotte i Jaspera gdzie tak nagle Henry uciekł.
Odpowiedzieli mi, że musiał pobiec do domu bo jego mama źle się czuje.
Więc postanowiłam, że pogadam z nim jutro.
Następne zadanie na mojej liście to znalezienie Luke'a i oddanie mu bluzy.
-Luke! -krzyknęłam widząc go  wgapionego w telefon. Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął chowając telefon do tylnej kieszeni spodni.
-Ann,  co jest? -zapytał podchodząc do mnie.
-Chciałam Ci tylko oddać bluzę -Mówię wyciągając ją z swojej torby,  która była przewieszona na moim ramieniu.
-Zatrzymaj ją, tobie lepiej pasuje -Zabrał ją ode mnie i schował do mojej torby, uśmiechając sie przy tym pokazując dołeczki.
-Um... Dzięki-uśmiechnęłam się nie pewnie. -Muszę lecieć -mówię słysząc dzwonek oznajmiający koniec przerwy. Szybko pobiegłam do sali matematycznej,  siadając obok ławki Charlotte.
Zaczęłam rozglądać się po klasie szukając wzrokiem mojej bliźniaczki ,  ale jej nie było. Ona chyba serio się utopiła w tej łazience.
-Gdzie jest Henryk? -spytała nauczycielka,  która siedziała przy biurku.
Kiedy ona weszła do klasy?
Przez te moje rozmyślenie,  nie wiem co się dzieje wokół mnie.
-Henryk?!Eee... Henryk musiał iść na... Pogrzeb swojej rybki, która się utopiła.-rzucił szybko Jasper.
-Charlotte mówiłaś, że Henryk wybiegł z szkoły, bo jego  mama się źle czuje -Szepnęłam do niej,  ta tylko spojrzała na mnie zmieszana.
-Potem ci powiem
***
-Musimy iść -zwróciła się do mnie -A ty idź po pilnuj swoich wiaderko, żeby nie uciekły -wskazała na Jaspera. 

Złapała mnie za rękę i zaciągnęła mnie do składzik z rupieciami.
Po wejściu do pomieszczenia skierowywałyśmy  się do windy.
-Lepiej się trzymaj
-Czemu. AAA-Zaczęłam się drzeć gdy spadaliśmy.
Wyszłam z windy i tylko jedno pytanie mnie nurtowało.
-Skoro jest dużo baniek, to jak jest jedna bańka? -Lottie spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Jesteś a norze kapitana Bee a ty się pytasz jak jest jedna bańka?!
-No co ciekawi mnie to.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i ujrzałam obok okrągłej kanapy stali Kapitan i Straszny Dzieciuch a na kanapie siedziała... Morgan?!
-Cześć siostra -pomachała do mnie uśmiechając się przy tym jak debil.
-Co ty tutaj robisz?-Zapytałam bliźniaczkę. Gdy ta już otwierała usta żeby coś powiedzieć, krzyknęłam z bólu w klatce piersiowej , który po chwili ustąpił , ale i tak przewróciłam się tracąc równowagę , odruchowo, zamknęłam oczy.

Gdy już chciałam je otworzyć usłyszałam krzyki i stwierdziłam ,żeby udawać martwą.

Wiem mądry pomysł , tak samo jak ja  .Ten sarkazm.

-Rey! Coś ty zrobił?!-Krzyknęła Charlotte i....Henry?

-Zabiłeś mi siostrę!Kto teraz będzie , sprzątał , chodzić do sklepu, wynosić śmieci , myć gary-przerwała -A racja mama.

-To się nazywa siostra-prychnęłam wstając z ziemi.-Co się gapicie?Tylko udawałam i ty - wskazałam na siostrę-Jak wrócimy ty sprzątasz cały dom , a ty-wskazałam na Kapitana Bee , który trzymał coś ala pistolet-CZY TY CHCIAŁEŚ MNIE ZABIĆ-Wydarłam się , aż mnie gardło zaczęło boleć.

-Ja?Nie! Chciałem tylko sprawdzić czy jesteś niezniszczalna , i wynika z tego ,że jesteś

-A jakbym nie  była , to byłabym w tej chwili naprawdę martwa.

-Dobra gdy nikomu nic się nie stało-spojrzała na mnie -Możecie się zmienić -kiwnęła głową do Dzieciucha i Kapitana.Zabrali gumę , z której zrobili balon i przy okazji jakieś tiritili boom! O jerunie! Niebezpieczny to Henryk , a ten to jakiś brzydki człowiek!

-Wow Wow Wow Wow-mówię przez co Henryk zaczyna się śmiać.

-Macie kogoś w rodzinie z mocami?-spojrzałam na bliźniaczkę , a potem na , chyba Reya.

-Raczej byśmy wiedziały jakby ktoś miał moce-mówi Morgan.-A nasza rodzicielka raczej by nam powiedziała gdyby był ktoś taki.

-A rodzina ojca?

-Nie mamy go-mówię bez emocji.

Po paru minutach niezręcznej ciszy przerwał Rey.

-Widzę was tutaj jutro-wskazał na mnie i Morgan-Schotz nam pomoże.

Zapowiadają się ciekawe dni.

***

Wyszyliśmy  z składzika z rupieciami w ciszy z Charlotte , Morgan i Henry.

Wszystkie zdarzenia we mnie uderzyły.Ja i Morgan mamy moce , Henry jest dzieciuchem a jego szef jest kapitanem. Na dodatek mama nam nie wspomniała o tym ,że mamy moce , albo po prostu nic nie wiedziała.

Mam moce , jak to nie dorzecznie brzmi.

-Przepraszam -spojrzałam w prawo i ujrzałam Henryka, która posłał mi przepraszający uśmiech.-Nie powinienem Cię ignorować za to ,że spotykasz się z Lukiem.

-Nie spotykam się z nim.Nawet się z nim nie całowałam i to dzięki tobie , za co jestem Ci wdzięczna.Bo wiem ,że bym się udręczała za to ,że całowałam się z dopiero poznanym gościem.-Nie wiedząc czemu mówiąc to poczułam ulgę tłumacząc mu to.

***

Na drugi dzień z Morgan zrezygnowałyśmy z pójścia do szkoły , więc powiedzieliśmy Charlotte ,że źle się czujemy.

Około dziesiątej postanowiliśmy iść do Reya ,żeby nam to wszystko wytłumaczył.

Gdy od razu byliśmy na miejscu skierowałyśmy się do składzika , w którym znajdowała się nasza ulubiona winda , którą ubóstwiamy.

-Nienawidzę tej windy-oznajmiam  wychodząc z tego piekła.

-Ej!Ty przynajmniej nie będziesz mieć siniaków-Oburzyła się ,ale przyznałam jej rację.
Gdy zobaczyłam Reya goniąego człowieka, który jest koniem? Wybuchnęłam śmiechem a Morgan mi zawtórowała.

Invincible Twins || Niebezpieczny Henryk || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz