~19~

428 21 19
                                    

*Morgan*

– No ale rzuć to porządnie! – krzyknęłam gdy piłka znów wylądowała tam gdzie nie powinna. 

Podbiegłam szybko aby o chwili odebrać piłkę i po raz kolejny trafić do kosza. Pomimo dużej ilości punktów i tak mocno przegrywaliśmy z drużyną Ann.

– Nadzwyczaj dobrze ci idzie siostro – powiedziałam stojąc obok niej.

– No widzisz – zaśmiała się – szacun, że nie zaliczyłaś jeszcze ani jednego upadku

– Kiedyś musi być ten pierwszy raz – odpowiedziałam i szybko złapałam piłkę, która leciała w jej stronę – ale teraz przepraszam muszę się zaopiekować piłką.

Biegłam w stronę kosza wymijając przy tym całą drużynę siostry. Widziałam, że ta za mną biegnie. Znając życie nie skończy się to bezpiecznie.

Gdy już miałam skoczyć do kosza poczułam jak plączą mi się nogi. Dokładniej moje nogi i nogi mojej bliźniaczki. Za nim się obejrzałam obie leżałyśmy na ziemi, a obok nas było niezłe zbiorowisko.

– No i wykrakałaś – jęknęłam próbując się podnieść.

– Było mi oddać tę piłkę – prychnęła wstając z podłogi. Chciałam zrobić to samo ale gdy tylko oparłam się o rękę poczułam przeokropny ból w nadgarstku.

– Dlaczego Annie upadła gorzej, a nic jej się nie stało? – zapytała jakaś dziewczyna. Nie wiem jak one mogą nas rozróżniać po pierwszym dniu.

Poza tym... Wtopa. Teraz tylko wymyśleć jakiś głupi tekst i iść grać dalej.

– Eeee... Jak byłam dzieckiem to przypadkiem zjadłam dwa witaminowe żelki – odpowiedziała zdezorientowana.

– To czemu Morgan ma coś z ręką? – brnęła dalej w to samo.

– Bo ona zjadła tego mojego – odpowiedziałam szybko i wstałam z drobną pomocą trenera – poza tym Annie rzadko łapie jakiekolwiek kontuzje

– Podejrzane – mruknęła mając nadzieje, że nikt nie usłyszy.

Podejrzane tak jak całe moje życie ale nikt nie narzeka. No może poza mną.

Ja zwykle na wszystko narzekam.

– To mi wygląda na zwichnięcie – powiedział nauczyciel – musi to zobaczyć lekarz

Czyli pierwszy dzień w szkole zaczął się tak fantastycznie, że następne spędzę bez sprawnej ręki. Nie brzmi to zachęcająco ale trzeba optymistycznie podchodzić do życia.

– Czyli co teraz? – zapytałam siadając na ławce.

– Teraz zobaczy to higienistka, a po lekcjach będziesz musiała się wybrać z rodzicami do lekarza – odpowiedział i po chwili dmuchnął w gwizdek – niech reszta wraca do gry!

Siedziałam tak do końca lekcji czasami krzycząc gdzie mają podać. Weszło mi to w nawyk ale pomimo tego czasami próbuję się powstrzymać. Wiem, że niektórym takie krzyki przeszkadzają, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz.

Gdy skończyła się lekcja wraz z resztą klasy poszłam się przebrać aby potem skierować się do szkolnej higienistki. Był tam ze mną trener tłumacząc wszystko co się stało.

– Czyli upadłaś na siostrę i teraz boli cię nadgarstek? – zapytała

– Między innymi – odpowiedziałam patrząc na zabandażowaną rękę – ale Annie nic nie jest, to ja źle upadłam i tyle.

– No dobrze – westchnęła podchodząc do biurka – przypomnij mi jak się nazywasz? 

– Morgan Goldenmayer.

– Nie mam tutaj takiego nazwiska – spojrzała na mnie spod okularów – z nowych uczniów mam jedynie Morgan i Annie Manchester

Spojrzałam na nią zdezorientowana. Byłam pewna, że mamy swoje normalne nazwisko. Nauczyciele sprawdzając obecność zazwyczaj wołali imionami, a nie nazwiskiem.

– A no tak ciągle o tym zapominam przepraszam – uśmiechnęłam się lekko – coś jeszcze? 

– Możesz wracać na lekcje – poinformowała mnie – ale nie przemęczaj tej ręki

– Dziękuję, będę uważać.

Pośpiesznie wyszłam z pomieszczenia nawet się nie żegnając. Będziemy musiały sobie to wyjaśnij z Rayem... A bardziej z naszym tatą.

– Czemu to, że Ray jest naszym ojcem brzmi tak cholernie dziwnie – zapytałam podchodząc do siostry – muszę ci opowiedzieć coś bardzo ważnego, chodz

<><><>

– Czyli mówisz, że nasze nazwisko teraz to Manchester? – zapytała spoglądając na mnie.

– Na to wygląda – odpowiedziałam – Ray pewnie nas zapisał z takim nazwiskiem, żeby nie wzbudzić podejrzeń

W sumie to co powiedziałam nie jest takie głupie. Gdybyśmy miały inne nazwisko niż on, a naszej mamy nie byłoby nigdzie to jest to lekko podejrzane.

– Jak myślisz jak zareaguje mama gdy dowie się, że jesteśmy bezpieczne – spojrzała na mnie brunetka.

– Pewnie zacznie po nas krzyczeć jakie to nieodpowiedzialne jesteśmy, że nic nie mówiłyśmy – zaśmiałam się – ale zaraz po tym bedzie nas przytulać i mówić, że tęskniła...

– ... Po czym zacznie się drzeć po Rayu jaki to on jest nieodpowiedzialny

Zaśmiałyśmy się obie pod nosem i ostatecznie skupiłyśmy się na lekcji.

<><><>

Weszłyśmy obie wraz z Henrykiem do kwatery gdzie czekał już na nas Ray.

– Czy wy choć jeden dzień możecie spędzić bez problemów? – zapytał gdy tylko przekroczyliśmy próg – myślałem, że chociaż  szkoła to będzie bezpieczne miejsce.

– No jak widzisz nie w przypadku Morgan – powiedziała Ann rzucając plecak na kanapę – ona zawsze na wf musi się wywalić lub z kimś pokłócić

– No i dzisiaj wyszło na to pierwsze – zaśmiałam się siadając na kanapie,a zaraz obok mnie usiadła brunetka.

Ray tylko przewrócił oczami i podszedł do monitorów.

– Gdzie jest Charlotte? – zapytał po chwili – miała dzisiaj być i pomóc Schwozowi

– No tak, nie mogła dzisiaj miałem ci przekazać – zaczął Henryk – ma jutro jakiś ważny egzamin i musi się uczyć

– W takim razie ty mu pomożesz.

– Czekaj co? Nie, co, czemu ja?! – zbulwersował się – skoro to miała robić Charlotte to niech ona to zrobi ale innego dnia

– Bez dyskusji Henryk – mruknął Ray wklikując coś w klawiaturę

Blondyn tylko jęknął cierpiętniczo i poszedł w stronę koła zębatego wołając przy okazji Schwoza.

Zapowiadał się ciekawy dzień...

Invincible Twins || Niebezpieczny Henryk || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz