Strona trzecia

8 0 0
                                    


Ledwo szedłem z domku, jak wpadłem na Nathaniela. Podałem mu szybko ręcznik, przyglądając mu się jak idzie w kierunku rzeki. Miałem doskonały widok na jego pobliźnione plecy i ramiona. Szybko odwróciłem wzrok, zdając sobie sprawę że może czuć się niekomfortowo gdy ktoś się tak w niego wgapia.

Spojrzałem na siebie, powoli zdejmując ubrania. Nie miałem jednak odwagi rozebrać się do końca. Mimo wszystko przy nim wyglądałem jak chucherko który nigdy nie nosił nic ciężkiego. Nie było widać prawie mięśni, za to były kości. Zmarszczyłem brwi niezadowolony ze swojego wyglądu.

Ruszyłem powoli w stronę rzeki, starając się patrzeć pod nogi a nie na swojego towarzysza. Powoli zanurzyłem się w wodzie, z cichym westchnieniem ulgi. Zimna woda omywała moje obolałe nogi. To było tak nieziemskie uczucie. Już po chwili usiadłem przy brzegu, przyglądając się wszystkiemu co mnie otacza, skrupulatnie unikając patrzenia na Łowce.

- Tutaj jest pięknie - mruknąłem cicho pod nosem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~  

Jedno zerknięcie na Leo utwierdziło mnie w przekonaniu, iż chłopak musi przybrać na wadze. Pocieszające było, że niebieskowłosy nie miał żadnej niepokojącej wysypki czy niewyleczonych ran. Oczywiście magia leczyła o wiele szybciej, ale nadal potrzeba było na jej działanie trochę czasu, a co za tym idzie ‒ musielibyśmy opóźnić trening, a to raczej w tym wypadku nie było wskazane.

Zamoczenie w wodzie było cudownym uczuciem.

‒ Prawda? ‒ uśmiechnąłem się szeroko, poniekąd dumny, że mogłem mieszkać w tak malowniczym miejscu. ‒ Moja rodzina mieszka tutaj od czasów poprzedniego króla i bardzo pilnowała, by nic się nie zmieniło ‒ powiedziałem z uśmiechem, wykręcając wodę z włosów. Przeciągnąłem warkocz przez ramię, by nie przyklejał mi się do pleców a swobodnie zwisał przed klatką piersiową, po czym klapnąłem na kamieniu naprzeciwko niebieskowłosego. ‒ Dzisiaj będziemy się trochę obijać, ale od jutra zajmiemy się twoją nauką ‒ poinformowałem go. ‒ Znasz alfabet? ‒ zapytałem po chwili, chcąc ułożyć sobie w głowie już plan działania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~  

Gdy mężczyzna usiadł naprzeciwko niego, byłoby niegrzecznie nie patrzeć na niego. Zagryzł lekko warge, słysząc to nieszczęsne pytanie. Jak miałby mu to wyjaśnić by nie wyjść na lenia i obiboka?

- Rodzice... um...oni mnie trochę uczyli. Umiałem trochę czytać i podpisać się swoim imieniem i nazwiskiem ale... później nie było kiedy pilnować by rozwijać te umiejętności - wyjaśniłem nie do końca zadowolony z tego co powiedziałem. W końcu mogłem znaleźć jakąś chwilę. Ale byłem zbytnio zajęty wiecznym uciekaniem... Od Strażników. Od wiedźm których nie było. Od przeszłości... od klątwy.

- Teraz wątpię bym cokolwiek z tego pamiętał. chociażby jak się trzyma pióro.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~  

Pokiwałem głową ze zrozumieniem.

‒ Spokojnie, wszystkiego się nauczysz.

Co jak co, ale wśród Łowców nie znajdzie się nikt niewykształcony. Każdy z nas musiał w końcu znać zaklęcia, a co za tym idzie, również alfabet, aby być w stanie tworzyć runy czy talizmany.

‒ Możliwe, że sobie co nieco przypomnisz, kiedy zaczniemy ‒ podsunąłem. Wyglądał na dość zmieszanego, jednak nie widziałem powodu, dla którego miałby. Nikt go przecież nie obwiniał za nieznajomość liter, to nie było coś potrzebnego w slumsach. ‒ Jeśli chcesz, posiedź tu jeszcze ‒ powiedziałem, wstając ‒ pójdę przygotować coś do przegryzienia. Potem upichcimy jakąś przepiórkę ‒ poinformowałem chłopaka, wychodząc z rzeki obok niego.

Od zlecenia do zauroczeniaWhere stories live. Discover now