Rozdział 2

52 2 3
                                    

          Od ostatniej przygody z Wiwerną minęło pięć dni. Lambert w tym czasie wykonał jedno drobne zlecenie na utopce i zaczynał się powoli nudzić, potrzebował zlecenia, które będzie ciekawe czegoś co nie będzie kolejnym brodzeniem po kolana w zamulonej rzece albo przebywaniem w ciemnej cuchnącej jaskini. Nie musiał na szczęście czekać długo już nastęnego dnia gdy zatrzymał się w małej wiosce rybackiej na krótki popas, zatrzymał go niski krępy mężczyzna na oko dwudziestoletni. Wiedźmin widział, że ten czegoś od niego chce przysięgał w myślach, iż jeśli usłyszy o utopcach, nekkarach lub ghulach to splunie na ten cholerny kodeks i pojedzie w swoją stronę. Wieśniak złapał Lamberta za ramię i rzekł:
- Panie, wysłuchajcie i pomóżcie biednym ludziom zmora nam się w starym zamku dziedzica zalęgła i porywa ludzi. Niewiele mamy ale co mamy to oddamy tylko pomóżcie Panie. 
Lambert strząsnął z siebie kurczowo trzymającą go rękę wieśniaka i odparł: 
- Pomogę wam tylko potrzebuje więcej informacji o tej waszej zmorze oraz więcej informacji na temat nagrody- Lambert przysiadł na stojącej nieopodal łodzi wywróconej do góry dnem wskazał chłopu miejsce obok siebie- więc ? 
Chłop usiadł gdzie go proszono i zaczął :
- Będzie miesiąc temu Panie wiedźmin jak nam się z kasztelu dziedzic wyniósł i zostawił zamek pusty pomyślelim, że co nas prostych ludzi ma to obchodzić. Okazało się, że dużo niestety. Pewnego dnia rozpętał się sztorm niesamowity i wtedy to się zaczęło nad kasztelem pojawiła się dziwna poświata po czym wszyscy usłyszeliśmy wrzask jakby kogo ze skóry obdzierali. Wysłaliśmy czterech wielkich silnych chłopów żeby sprawdzili co się w zamczysku zalęgło. Wrócił jeden chociaż wrócił to za dużo powiedziane cudem doczołgał się a skraj lasu gdzieśmy go znaleźli na plecach miał cięcia jak od szponów, stracił też zmysły obecnie siedzi w domu znachora który próbuje mu świadomość wrócić. To tyle. - rzekł chłop wstając i patrząc na wiedźmina - to jak bierzecie czy nie ? 
- Pomogę wam - rzekł Lambert z błyskiem w oku, wreszcie trafiło się coś co nie było tłuczeniem utopców i innego paskudztwa - czy mogę pomówić z tym mężczyzną któremu udało się wrócić -zapytał
- Tak ale wątpię byście się czegoś od niego dowiedzieli od powrotu z tego piekła na ziemi nic tylko bełkocze i gada jakieś głupoty- a i mówcie mi Staszko. A was jak zwą Panie wiedźmin ?
- Lambert - odparł wiedźmin krótko 
- No to powodzenia mości Lambert - rzekł chłop i odszedł do swoich zajęć 
- Najpierw zajrzę do tego znachora, możliwe, że ten mężczyzna mówi coś sensownego tylko ci ludzie nie potrafią tego pojąć 

             Chata znachora znajdowała się na obrzeżach wioski pod lasem. Był to mały drewniany domek z jedną tylko izbą, paleniskiem i mnóstwem ziół. Krótko mówiąc typowa chata wioskowego znachora. 
- Witam jest tu kto ? - zapytał Lambert wchodząc do izby 
- Tak zapraszam - usłyszał w odpowiedzi zachrypnięty głos starszego mężczyzny 
- Przyszedłem tu porozmawiać z chłopem, który wrócił z wyprawy do kasztelu 
- Porozmawiać dobre sobie z Lesławem się obecnie nie da rozmawiać nic tylko bez przerwy bełkocze i ma napady paniki, ale skoro taka wasza wola panie wiedźmin to proszę bardzo. 
Lambert wiedział, że ani groźby ani prośby nie dotrą do tego mężczyzny ale był jeden sposób a dokładniej pewien znak, który mógł dać radę. Aksji. Lambert podszedł do siedzącego na łóżku mężczyzny, który w obecnej chwili był spokojny co było bardzo korzystną okolicznością. Wiedźmin wyciągnął przed siebie rękę wykonał kilka krótkich ruchów w powietrzu i mruknął : 
- Aksji. 
Oczy mężczyzny z mętnych zrobiły się odrobinę jaśniejsze, podniósł głowę i spojrzał nimi na wiedźmina. Lambert widział, że tyle powinno wystarczyć po czym bardzo głośno i wyraźnie zaczął: 
- Jak ci na imię ? - spytał 
Le...Lesław - wybełkotał mężczyzna 
,,Podstawowa pamięć wróciła to dobrze " 
- Co pamiętasz z wyruszenia do zamku dziedzica ? 
- Ja...Ja...Ja nie chciałem ich tam zostawić - wyjąkał mężczyzna 
- Co tam zobaczyłeś ? 
- Śmierć - powiedział otwierając szerzej oczy 
- Jak wyglądało to co zobaczyłeś ? 
- Jak mgła. 
- Dobrze, jak się zachowywała ta mgła? 
- Była szybka, za szybka zanim się obejrzałem trzech już leżało trupem jeden bez głowy drugi z odciętą ręką ... 
- Dobrze. Dziękuję ci pomogłeś mi- rzekł Lambert do jeszcze chwile temu obłąkanego chłopa 
Odwrócił się do znachora, który gapił się na niego jakby co najmniej był wampirem. Odpiął od pasa flakon i wręczył go mężczyźnie, mówiąc : 
- Podaj mu to o północy. Powinno zniwelować działanie znaku i uspokoić nerwy.
- Dziękuję, Panie wiedźmin. 
Lambert wyszedł z domku zamykając za sobą drzwi. To zlecenie pewnie będzie ciekawe, będzie co opowiadać na zimowaniu pomyślał Lambert i ruszył w stronę wioski aby odpocząć w gospodzie uwarzyć potrzebne eliksiry i jak mniemał olej przeciw upiorom. Zapowiadała się długa noc.   

Lambert historia nieznanaWhere stories live. Discover now