Podniósł się powoli, chwytając się za obolałą głowę. Usiadł, otwierając zmęczone oczy. Zdziwił się, kiedy zamiast własnego pokoju, czy nawet sali lekcyjnej, zobaczył jedynie czerń.
Nad sobą zobaczył posturę jakiejś dziewczyny. Przeczesał dłonią włosy, zbierając się na powiedzenie czegokolwiek, ale nie był w stanie.
- Wszystko w porządku? - zapytała, chroniąc go przed jakimkolwiek pytaniem. Jej głos był dla niego tak odległy, jakby... Jakby nie stała trzydzieści centymetrów dalej, a przynajmniej dwadzieścia metrów.
Nagle poczuł jakby miał zemdleć. Podparł się lewą ręką o podłogę, a prawą zaczął pocierać mocno pulsującą skroń.
- Chyba... Chyba tak - odpowiedział jej dopiero po chwili, w tym czasie zastanawiając się, jak tak naprawdę znalazł się w tym przedziwnym miejscu.
- Spokojnie, każdy z nas tak miał. A przynajmniej każdy dotychczas - mówiła.
Jej słowa docierały do niego dużo wolniej. Każdy z nas - powtórzył w myślach. Czyli nie są tam sami? Jaki każdy? Kim są ci ludzie?
Doczołgał się resztkami sił do ściany i oparł się o nią plecami, wzdychając głośno. W ciemnym pomieszczeniu widział postury jeszcze sześciu innych osób. Każdy leżał na jakimś kocu.
Przeleciał po nich wszystkich wzrokiem, zatrzymując się na każdej osobie kilka sekund. Trzech chłopaków i trzy dziewczyny. Tak przynajmniej wynikało z ich postury. Każdy ubrany był tak samo. Czyste, białe stroje. Dlaczego białe? Dlaczego nie na przykład czarne, lub szare? To pozostanie pewnie zagadką.
- Dzień dobry drodzy uczestnicy! - na ten głos dobiegający dosłownie znikąd, aż podskoczył w miejscu. Zaczął rozglądać się po całym pomieszczeniu, szukając głośnika, czy coś, ale na marne - Zapewne teraz mnie szukacie, ale na nic wam się to zda - ciągnęła, jak sądził po głosie, kobieta - Macie dokładnie czterdzieści osiem godzin od teraz na zapoznanie się ze sobą i z głównymi trzema pokojami. Ten, w którym jesteście obecnie, kuchnia i łazienka - przynajmniej będą mieli gdzie się umyć i zjeść - Za dokładnie czterdzieści osiem godzin nasza mała gra się rozpocznie. Do zobaczenia! - pisnęła pod koniec tak głośno, że mało co mu bębenki nie wybuchły.
- Jaka gra? - usłyszał spanikowany głos jakiejś dziewczyny - Gdzie my w ogóle jesteśmy?! - zadała kolejne pytanie, które pociągnęło za sobą lawinę innych pytań, ale ich już nie wysłuchiwał.
- Jezu dziewczyno, ogarnij się - westchnął jakiś chłopak. Kompletnie nie kojarzył nikogo z nich.
- Dobra, chodźcie tu wszyscy - zarządziła jakaś dziewczyna - Skoro mamy w coś "grać" - dałby sobie rękę uciąć, że właśnie nakreśliła w powietrzu cudzysłów! - To musimy się poznać - westchnęła cicho.
Mimo oporów dwóch chłopaków i jednej dziewczyny, zaraz wszyscy usiedli w sporym okręgu, twarzami do siebie. Musiał mocno wyostrzyć wzrok, by zobaczyć chociaż zarys twarzy każdego z "uczestników"
- Dobrze, więc... Może ja zacznę - odezwała się w końcu dziewczyna, która nas tu zebrała - Więc jestem Madeline Parker. Chodzę do czwartej klasy licealnej, skończone osiemnaście lat. Wybrałam kierunek artystyczny, bo uwielbiam rysować, śpiewać, tańczyć i... Takie tam - podsumowała, a on już zaczął wymyślać, co może powiedzieć. Bardzo nie lubił mówić o sobie i miał nadzieję, że jego "kolej" wypadnie jak najpóźniej.
Kolejny głos zabrał jakiś chłopak, który do tej pory nie odezwał się ani razu. Jakoś przykuł jego uwagę, więc jak tylko ten zaczął mówić, wbił w chłopaka swoje spojrzenie, słuchając go uważnie.
CZYTASZ
Run Of Life
Short StorySiódemka nieznajomych sobie osób trafia do pewnego ośrodka. Ośrodek ten od dawna jest opustoszały i nieczynny. Osoby te nie mogły mieć o tym pojęcia. Są zwykłymi licealistami, których łączy jedynie wspólna szkołą. Wspólnymi siłami muszą się wydostać...