Dzień 1

62 8 15
                                    

Znowu on... Znowu ten cholerny budzik. Tym razem odrazu go zgasiłem. Leżałem dalej wtulony w poduszkę. Strasznie mnie bolała głowa... Chyba za dużo wypiłem... Nie wiele pamiętałem z poprzedniego wieczoru. Fort Minor... Napad... Boże... Co my tam gadaliśmy... Leżałem tak z bólem głowy jeszcze dobre pół godziny i postanowiłem zadzwonić do Williama. Powoli się podniosłem i sięgnąłem po telefon. Odszukałem numer Williama i nacisnąłem przycisk "dzwoń"

Pierwszy sygnał...

Drugi sygnał...

Trzeci sygnał... No chyba nie odbierze.

Czwarty...

*Nagraj wiadomość*

Rozłączyłem się. Potarłem czoło ręka... Aj... Moja głowa... Wstałem i lekko chwiejnym krokiem wszedłem do łazienki. Oparłem się o zlew. Nic się nie zmieniło. Oczy dalej podkrążone, kilkudniowy albo tygodniowy zarost... Zdecydowanie powinienem się ogolić... Tłuste włosy. Wezmę prysznic. Rzuciłem spodnie, koszulę i bieliznę na bok i wszedłem do kabiny. Zasunąłem za sobą drzwiczki i odkręciłem wodę.

Minęło kolejne pół godziny, a ja siedziałem w szlafroku w kuchni... Popijając kawę... Sam. Ta cisza była męcząca... Czułem się niczym rozbitek na samotnej, bezludnej wyspie... albo raczej jako kapitan statku, którego porzuciła załoga... Cisza...

*Ta ta ta ta ta ta ta ta ta ta ta ta*

Dzwoni telefon... Chyba to Willi. Podniosłem się z krzesła i poszedłem w kierunku telefonu leżącego na blacie obok kuchenki.

*Sun is shining in the sky, there ain't a cloud in sight*

Podniosłem telefon. Tak... To dzwonił Willi. Odebrałem.

- No siema stary dzwoniłeś... Kurwa... Ale mam kaca... Sporo wczoraj wypiliśmy.

- Ta... Ja mam to samo. Dopiero wstałeś?

- Tak... A co chciałeś?

- Gadaliśmy wczoraj o Fort Minor, nie?

- No... Tak... Może wpadnę później do ciebie?

- O, dobry pomysł. To ja czekam aż wbijesz - powiedziałem i się rozłączyłem. Odłożyłem telefon i wróciłem na swoje miejsce. Uniosłem kubek z napojem do ust i napiłem się. Kiedy skończyłem pić kawę poszedłem w kierunku pokoju. Znowu ten korytarz... I puste pokoje. Chwilę się zatrzymałem... Poszedłem dalej. Wyciągnąłem z szafy ciemną koszulę, dżinsy, bieliznę. Ubrałem się i wróciłem na pusty korytarz... Ciągle ta nieznośna cisza. Wszedłem do salonu, usiadłem na kanapie. Uruchomiłem telewizor... Nie będzie tak cicho. Zacząłem przerzucać kanały i oglądać te ciekawsze programy. W pewnym momencie chyba znowu przysnąłem albo się głęboko zamyśliłem. W każdym razie rozległo się pukanie do drzwi. Zgasiłem telewizję i poszedłem w kierunku wejścia do domu. To napewno Willi... Kto inny miałby do mnie przychodzić... Otworzyłem. Nie myliłem się. Stał tam mój przyjaciel.

- Wchodź stary - powiedziałem odstępując na bok. Zamknąłem za nim drzwi i poszliśmy do salonu.

- Chcesz się czegoś napić? Kawa? Herbata? Sok?

- Nie, nie dzięki. Nie chcę nic.

- Okej, siadaj sobie - powiedziałem a przyjaciel usiadł na kanapie. Ja usiadłem w fotelu naprzeciwko niego.

- To co gadaliśmy wczoraj o tym forcie... To było na serio? - zapytał pocierając czoło.

- Właśnie nie pamiętam... Co my tam takiego mówiliśmy?

Samobójstwo gangsteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz