Westchnęłaś głośno, omiatając pustym wzrokiem wnętrze domu i otuliłaś się szczelniej długim, szarym swetrem zapinanym na zatrzaski. Wypełniała cię dziwna pustka od momentu opuszczenia progów szpitala. Nie wiedziałaś co ze sobą począć, a pracodawca, którego nękałaś telefonami z prośbą o powrót do biura stanowczo odmawiał. Tłumaczyłaś się uparcie, że chcesz zająć czymś myśli, że po mimo tego co się wydarzyło będziesz w pełni skupiona na pracy, jednak on zapewniał cię, że przyjmie cię ponownie, ale musisz ochłonąć. Jak mogłaś przywyknąć do myśli, że maleństwo, które spoczywało pod twoim sercem przez dziewięć miesięcy i było obdarowane tak ogromną miłością przez ciebie oraz twojego małżonka nie otrzymało szansy przyjścia na świat? Jak miałaś pogodzić się z tym jaki los zesłał na ciebie Bóg? Myśl, że mogłabyś teraz spoczywać nad łóżkiem waszej księżniczki i wpatrywać się w nią z zapartym tchem jak zasypia doprowadzała cię do szału. Już widziałaś oczami wyobraźni jak ta mała istotka staje się oczkiem w głowie tatusia. Uśmiechnęłaś się blado na przebiegające przez twoją głowę myśli i wkroczyłaś do kuchni. Tak bardzo pochłonięta byłaś przez refleksje, że dotychczas nie zauważyłaś spoczywającego w pomieszczeniu przy stole bruneta. Spojrzałaś na niego przelotnie, otwierając lodówkę i wyłowiłaś z jej wnętrza półmisek z przygotowaną wczoraj wieczorem sałatką. Nałożyłaś jej niewielką porcję na talerz i po zalaniu wrzącą wodą ulubionego kubka opadłaś na miejsce naprzeciwko rozgrywającego. Zadarł wzrok z nad pary wydobywającej się z porcelanowego naczynia i zatopił go w twojej twarzy. W jego ciemnych oczach rozlewała się troska i ciepło, ale gdzieś głębiej schowany był smutek, który starał się skłębić, lecz nieskutecznie. Spuściłaś wzrok, wbijając go w element stołowej zastawy i w ciszy pochłaniałaś posiłek. Michał poderwał się z miejsca, odniósł talerz do zlewu, do którego odprowadziłaś go wzrokiem i ułożył dłoń na oparciu krzesła, nachylając się nad tobą. Gdy już prawie muskał ustami twój policzek, odwróciłaś głowę tak, aby utrudnić mu do niego dostęp, a wręcz zablokować.-Diana...-jego cichy głos otulił twoje uszy.- Spóźnisz się na trening.-wypowiedziałaś chłodno.Sięgnęłaś po naczynie, w którym znajdował się ciemny napój i wlepiłaś wzrok w widok rozciągający się za oknem, udając, że sytuacja z przed kilku chwil nie miała miejsca. Choć tak naprawdę doskonale widziałaś ten zawód w czekoladowych tęczówkach twojego małżonka i jak ze zrezygnowaniem wzdycha, a następnie zamyka za sobą drzwi. Odetchnęłaś z ulgą, zdając sobie sprawę, że obdarowana zostałaś sporą chwilą samotności. Wasze stosunki dość wyraźnie się ostudziły, co idealnie ukazała niezręczne wydarzenie. Wszystko to dlatego, że gdzieś w głębi obwinialiście się nawzajem o to co się stało. Choć ani z jego ust ani z twoich nie wypłynęły żadne zarzuty względem przeciwko siebie to doskonale zadawałaś sobie z tego sprawę, że tak właśnie jest. Ciągle dręczyłaś się scenariuszami co by było gdyby... Lecz tego się już nie dowiesz. Jednym plusem tej sytuacji był twój powrót do dawnego nałogu. Wznowić mogłaś rozkoszowanie się pełnią smaku ulubionego, kofeinowego napoju, choć niebawem i tak byś do niego powróciła, gdyż wasze dziecko chwilę po dniu tragedii powinno przyjść na świat. Wydobywający się z ciebie ból był nie do zniesienia, bo po mimo upływu kilku dni nie uporałaś się z tak wielką stratą. Z jednej strony czułaś potworne wyrzuty sumienia, traktując w tak oziębły sposób Kędzierskiego, ale inaczej nie potrafiłaś. Chciałaś skryć się za maską obojętności względem niego, aby nie pokazać jak bardzo cierpisz, ale przez to twoja psychika oberwała jeszcze bardziej.
***Odskoczyłaś od siatkarza niczym oparzona, gdy zaczął się przysuwać w twoim kierunku po materacu łóżka. Dyskretnie obserwowałaś jak zaciska podirytowany już twoim kolejnym zagraniem z talli kart zachowaniem pięści na materiale śnieżnobiałej kołdry. Zdawałaś sobie doskonale sprawę z tego, że przesadzałaś, gdyż Michał zawsze był bardzo aż za nadto cierpliwym człowiekiem, a teraz byłaś świadkiem jak powoli puszczają mu nerwy. Ponowił swoją wcześniejszą próbę, a ty odrzuciłaś pierzynę na bok i wsunęłaś stopy w kapcie. -Co ty robisz?-na twarzy chłopaka malowało się zdezorientowanie.-Idę spać na kanapie.-odburknęłaś, wstając z łóżka. - Diana, do cholery nie możesz się tak dłużej zachowywać.-powiedział ze stoickim spokojem, chodź jego dłonie nadal były uformowane w pięści co świadczyło o tym, że nabuzowany jest złością. - To nie ty nosiłeś to maleństwo pod sercem przez dziewięć miesięcy! To nie ty znosiłeś jej kopnięcia ! Nie masz pojęcia co czuję!-wydzierałaś się, dając upust zgromadzonym w tobie emocjom.Rozgrywający zastygł na dłuższą chwilę, wpatrując się w ciebie oniemiały. Chyba nie docierało do niego to co właśnie miało miejsce. Był totalnie zszokowany twoim wybuchem. W końcu jednak poderwał się z miejsca i podszedł do ciebie, chcąc cię zamknąć w swoich ramionach, ale ty jedynie popatrzyłaś na niego lodowatym wzrokiem i pokręciłaś głową, opuszczając waszą sypialnię. Zdawałaś sobie sprawę, że się od niego oddalasz, ale nie potrafiłaś inaczej. Potrzebowałaś czasu na normalne funkcjonowanie, a on przeszedł do codzienności jakby to co miało miejsce w szpitalu w ogóle nie miało miejsca i to cię chyba bolało najbardziej. Nie miałaś pojęcia, że jedynie zgrywa silnego, aby być twoją ostoją, aby tobie było lepiej.
~*~
Hello ^^
Jak widać stosunki Kędzierskich się ochłodziły, a właściwie tylko ze strony Diany, która jest totalnie zagubiona :( Michał się stara, troszczy, ale tylko obrywa... Pokonają mini kryzys? Zobaczymy ;) Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*
CZYTASZ
Ty każdym latem i każdą burzą mojeg świata II Michał Kędzierski
FanficMichał i Diana są zgranym małżeństwem z rocznym stażem. Niecierpliwie oczekują przyjścia na świat ich pociechy, jednak jedna chwila burzy ich poukładane, skąpane szczęściem życie, którego wszyscy im zazdroszczą. Jaki cios został im zadany? Czy będą...