Kolejne dni wyglądały jak zwykłe,bezsensowne dni każdej nastolatki, pomijając oczywiście fakt że nie jestem w pełni normalna. No bo kto o w pełni rozumach widzi kolesia, którego nikt inny nie widzi. Przyznaję się więc wszem i wobec, jestem psychiczna. Kayla oczywiście namawiała mnie na rozmowę o tym zdarzeniu, ale nie mam ochoty żeby przez jakie urojony incydent przyjaciółka się ode mnie odwróciła. Wiecie, wszystko cacy i wporzo, ale chyba każdy w miasteczku, które zamieszkuje słyszał plotki dotyczące "adeptów" - czyli potencjalnych ludzi, którzy są gotowi zostać naznaczonymi, czyli po ludzku mówiąc, wampirami. Całe życie uwarzałam, że ta głupia historyjka jest tylko zbędną,nietrafną plotką. Teraz nie wiem co o tym myśleć. Nie chcę mieć przesrane, potocznie mówiąc.W tych czasach łatwo zniszczyć komuś życie, w końcu to XXI wiek, co się dziwić. Rozumiecie więc, dlaczego nie powiedziałam niczego Kayli. Byłoby zdziwienie,wypytywanie,dziwne spojrzenia posyłane w moją stronę, a w dodatku dziewczyna jest straszną plotkarą, więc z popularnej nastolatki stałabym się popychadłem. A tego do szczęścia mi nie potrzeba. No więc wracając do mojego jakże przecudnego dnia, zaraz po śniadaniu, złapałam mój plecak w dłoń, zarzuciłam go na ramię i rzucając krótkie "cześć" w stronę mojej rodzicielki, wybiegłam z domu. Jeśli chciałam zdążyć na autobus to musiałam się pośpieszyć bo blisko do przystanku nie miałam, a pojazd odjeżdżał za 5 minut.Kierując się w stronę centrum pośpiesznym krokiem, zauważyłam czerwone Ferrari, które jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności (tak sobie oczywiście wmawiałam) podążało za mną już od dłuższego czasu. Jak to ja,dokładnie niczego nie przemyślając, odwróciłam się i podążyłam w stronę pojazdu i osoby siedzącej wewnątrz, co jak się okazało był nim wysoki blondyn o cudownych niebieskich oczach. Jeżeli nie byłabym tak bardzo wkurzona i oczywiście spóźniona, to może zawiesiłabym na nim oko na dłużej, ale z pododu tego, że prawdopodobnie mój autobus już odjechał, a ja na pewno nie zdążę na pierwszą lekcje, byłam tym wszystkim rozkojarzona. Więc nie myśląc długo podeszłam do szyby samochodu chłopaka. On po chwili odsunął ją i zapytał.
- Pomóc ci w czymś kochanie? - wymruczał tym jakże seksownym głosem. Boże, na sam jego dźwięk robi mi się gorąco. A te niebieskie oczy...są takie śliczne. Do tego pełne usta i rumiane policzki. Mogę go określić tylko jednym słowem. Perfekcja, w dodatku przez duże P. Ale czas zejść na ziemię i nie gapić się na niego jak kompletna idiotka. Więc postanowiłam od razu przejść do rzeczy.
- Czemu mnie śledzisz? - zapytałam go bez zbędnej rozmowy, nie jestem z ogółu przyjacielską osobą i nie mam ochoty akurat w tej chwili na beznadziejne flirty.
- Coś ci się chyba pomyliło maleńka - odpowiedział mi.
- No chyba tobie. To, że jesteś przystojnym, aroganckim dupkiem, nie oznacza od razu że masz za mną jeździć całymi dniami. Jeśli chciałeś mnie poderwać to jest to najgorszy z możliwych podrywów jakie w życiu widziałam. - odpysknęłam mu. To że jest seksowny wcale nie oznacza, że może mnie nazywać "maleńka". Co ten chłopak sobie myśli. Szacunku do kobiet to on nie ma.
- Czy ty sugerujesz że ci się cholernie podobam? - zapytał blondyn - bo jeśli tak, to nie powiem, ale strasznie mnie to podnieca. - odpowiedział mi, no i oczywiście nie zapomniał o tym swoim sławnym uśmieszku. Ugh...jakie to było żałosne. Wkurzył mnie na maksa, nie powiem, ale chcąc nie chcąc musiałam się zwijać do szkoły, więc zrobiłam najgłupszą z możliwych rzeczy, przed którą przestrzegają wszyscy rodzice. Wsiadłam do samochodu nieznajomego. Równie dobrze mógłby on być gwałcicielem, albo seryjnym mordercą. W tym momencie jednak o tym zapomniałam i oznajmiłam chłopakowi.
- Jestem Sam i tak jakby przez ciebię jestem spóźniona, więc liczę na podwózkę - nie powiem jego mina w tym momencie mogłaby powalić. Z moich ust wydobył się cichy chichot.
- Ty tak na poważnie? - zapytał, na co ja skinełam lekko głową. Zaśmiał się perliście. To było takie urocze, że aż poczułam rumieńce na policzkach. Chłopak to zauważył, lecz co mnie zdziwiło, nie skomentował tego.
- Dobra, a więc gdzie jechać? - spytał z uśmiechem na ustach. Widać że ta cała sytuacja go bawiła.
- Na Silver Street* - odparłam bez wahania. - Może przedstawisz mi się, jeśli mam spędzić z tobą całą podróż to chyba mam prawo to wiedzieć - odparłam jak zwykle może trochę za chamsko, ale cóż to cała ja.
- No tak, gdzież moje maniery.
Jestem Luke. Luke Hemmings. - odparł z tajemniczym uśmiechem na ustach.
Coś mi się zdaje że ta znajomość nie będzie do końca łatwa.
---------------------------------------------------------
* nazwa wymyślona i pospolita, więc nie zdziwiłabym się że taką ulica istnieje :)
Przepraszam Was że musieliście tak długo czekać na rozdział po prostu dopadł mnie brak weny, ale już jestem i rozdziały powinny pojawiać się w miarę częściej niż ostatnio.
CZYTASZ
Story like a fairy tale?
FanficZanim zaczniesz czytać moje fan-fiction zadaj sobie jedno pytanie. Czy jesteś tutaj aby przeczytać historię pełną cierpienia, miłości i bólu, czy tylko ze względu na zabawę z HEJTOWANIA opowiadania.? Jeśli czytasz tą część zapewne wybrałeś/aś tą pie...