1

30 4 0
                                    

Zaczęło się niewinnie. W klanie wszyscy cieszyli się z nowych kociąt. Jej matką była Jęczmienny Kwiat, a tata był ktoś kogo nie znała. Miała ładne brązowe oczy i puchate nakrapiane futerko. Kiedy otworzyła oczy oślepiło ją światło więc zaczęła piszczeć. Nie tego się spodziewała. Ale zaraz potem światło dzienne nie robiło na niej wraźenia i mogła się rozejżeć po obozie : mnóstwo kotów piękna zielona trawa i gdzieniegdzie paprocie mokre od rosy. W wilgotnym powietrzu wyczuła różne zapachy. Większość z nich nie poznała.
-Żonkilu! - krzyknęła jej natka - gdzie jesteś?
Kociak nie zareagował i podrzedł do miękkiej trawy i zaczą się tarzać. Usłyszała jedno czy dwa pomruki rozbawienia. Jej puchate futro zaczęło się lekko jeżyć, ale zaraz się wygładziła.
-Żonkilu! - wrzasnęła tym razem głośniej i chwyciła ją za kark. Nienawidziła tego. Poczuła jak zęby jej matki szarpnęły jej futro. Pusnęła. Matka pogardliwym spojżeniem przyjżała się. Odruchowo odstawiła ją na ziemię gdy jej brat wyszedł ze żłobka. Jęczmienny Kwiat mruknęła coś ale ona nie słuchała. Patrzyła na nią wzrokiem bez wyrazu. Co źle zrobiła? Mruknęła niezadowolona gdy jej mama popychała ją do żłobka. Jej matka patrzyła na nią czule ale nie dobrze ukryła swoje naburmuszenie. Polizała się po piersi żeby to ukryć. Od czasu gdy się urodziłam słyszałam niecierpliwie miałczenie należące do innej karmicielki która uważała że jej młode już wyrosły ze żłobka. Raz jedno ze starszych kociąt zaczęło bawić się mną jak piłką z mchu. To było straszne i bolesne a najgorsze jest to że wszystkie karmicielki wyszły. Młode uspokoił się dopiero gdy ich matka trzepnęła je lekko w ucho. Parę księżyców później były uczniami. Usłyszałam głębokie miałkbięcie wzbijające się w niebo. Spojrzałam na tunel w ostrokrzewie. Matka dała sygnał żebym została. Ale ona nie chciała. Nagle uświadomiła sobie jak bardzo chce iść za matką. Siłą woli powstrzymała się od tego. Pełne oburzenia prychnięcie rozległ się na polanie gdy przywódca zamach ną się na jednego z pięciu wojowników stojących obok siebie. Rozległy się protesty i inne koty zaczęły krzyczeć na jednego z wojowników. On warkną ze nieskrywaną złością na przywódcę a potem uciekł z obozu. Za nim pobiegł dwa koty ale na rozkaz przywódcy zatrzymali się. Prychanie kotów ustał po miałknięciu przywódcy. Zmieszana z tego że nie wiedziała co tam się odbywa zakręciła się w miejscu. Jęczmienny Kwiat chwyciła ją w zęby i z jękiem zaniosła ją do żłobka.

Złoty kot - Kłopoty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz