Żonkilowa łapa i Modrzewiowy powiew wybrali się na zwiedzanie terytorium razem ze Liliową łapą której mentor nie miał czasu z nią wyjść. Ha! Jedna z wad posiadania mentora-przywódca - pomyślała Żonkilowa łapa. Coś zwróciło moją uwagę.
-idę zapolować...
-Ale... - nie słuchałam już Modrzewiowego powiewu.
Słyszała rozmowę mentora z Liliową łapą ale nie chciała jej słuchać. Miała wrażenie że wojownicy, uczniowie, Przywódca... moja ciocia lubią mnie mniej... Jedynie jej mama i zastępca byli jej bilżsi niż reszta.
Żonkilowa łapa skupiła się. Coś czaiło się w leśnym podszyciu i nagle jak za sprawą instynktu wskoczyła na drzewo. Z poszycia wyłonił się głowy kotów. Napad na obuz - pomyślała. Zeskoczyła w przeciwległe krzaki i pobiegła sprintem do obozu.- Wojownicy się zbliżają!! - krzyknęła zdyszana i wtedy do obozu wsypali się wojownicy i paru uczniów.