PROLOG

1.6K 67 9
                                    

  O d d y c h a m.

Ostry zapach dymu wdarł się wprost do mojego nosa, sprawiając, że skrzywiłam się mocno. Niesamowita fala bólu przelała się przez moje ciało; odzyskiwałam przytomność w najbardziej brutalny sposób, jaki mogłam sobie wyobrazić. Kilkakrotnie poruszyłam palcami, wyczuwając pod nimi chropowatą powierzchnię. Szkło i asfalt mieszały się ze sobą w tym nieskończonym chaosie.

Ostrożnie uchyliłam powieki. Z początku nie było widać nic poza wielkim płomieniem trawiącym wrak rozbitego na drodze samochodu. Ciepło buchało w moją twarz, ale nie miałam siły podnieść się na nogi i zacząć uciekać. Nie wiedziałam nawet dokąd powinnam biec. Próbowałam sobie przypomnieć, dlaczego tu jestem. W środku nocy, otoczona chmurą pyłu, leżąca w kałuży krwi, z nogą zaklinowaną między siedzeniem a drzwiami auta.

Zobaczyłam go dopiero po chwili. Stał odwrócony tyłem, zaledwie kilka metrów ode mnie. Miał podartą, poplamioną czymś czerwonym koszulkę, a jego plecy unosiły się w nierównym tempie. Wyglądał jak zwierzę; groźne, dzikie, gotowe do ataku. Kurczowo zaciskał pięści, by zaraz potem rozluźnić je, jakby wciąż ważył, czy ma jakiekolwiek szanse. Tylko z czym?

— Sasuke — wychrypiałam, czując nieprzyjemną suchość w gardle.

Drgnął. Słyszał mnie.

Rzucił mi przez ramię najbardziej mrożące krew w żyłach spojrzenie. Ostre, niczym miecz, przebiło mi serce, napełniając je swego rodzaju strachem.

To już nie był on.

Ktokolwiek kazał mu wyczołgać się z samochodu, obudził potwora. Obrzydliwe, chełpiące się krzywdą monstrum, które schował na dnie swojej głowy, w najczarniejszej szufladce.

A potem zobaczyłam i jego. Oczy miał równie ciemne i zimne, co Sasuke. Wyrażały czystą chęć mordu, składały się z miliona nienawistnych, atakujących nas iskierek. Z trudem się w niego wpatrywałam, choć zdawał się zupełnie mnie ignorować. Nawet przez sekundę nie spuścił wzroku z Sasuke, obawiając się, że ten może ponownie rozpłynąć się w powietrzu. Nie chciał, by znów go przechytrzono. Tym razem obmyślił plan, niemal doskonały.

Wiedziałam. I Sasuke też wiedział.

Uchiha popatrzył na mnie po raz kolejny. I przez krótką chwilę, nim czarne plamki zalały mi obraz, a dym przyprawił o zawrót głowy, miałam wrażenie, że tym razem jest mu naprawdę żal.

Mnie.

Siebie.

N a s.

Tego, że na dźwięk cichego o b i e c a ł a ś, mogłam zbierać swoje serce z kałuży pełnej posoki i szkła. 

[SasuSaku] Call out my nameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz