Brudna szyba, brudna okiennica i brudna, porwana firanka przepuszczały smugi szarego światła do ostatniego pokoju, na ostatnim piątrze w sierocińcu imienia Aleksandra Grahama Bella. Wątła i wychudzona dziewczynka kuliła się pod cienkim kocem, trzęsąc się z zimna i wystraszona nagłym pukaniem, drgnęła, lecz podeszła do drzwi, by otworzyć prawdopodobnie pani Alice, która znowu przyszła na nią nakrzyczeć z byle jakiego powodu. Dziewczynka nie rozumiała, dlaczego pani Alice tak nienawidzi akurat jej. Jej zdaniem taka osoba nie powinna pracować w sierocińcu. Gdy przekręcała mosiężną klamkę i mała szpara ukazała długi, granatowy płaszcz we wzory księżyca wyszywane srebrną nicią, dziewczynka zlękła się, gdyż spodziewała się ujrzeć starą spódnicę w wypłowiałe kwiaty słoneczników i gryzący skórę pomarańczowy sweter. Powoli otworzyła drzwi na oścież nie spoglądając w górę na tajemniczego gościa usnęła się z przejścia i z powrotem usiadła na skrzypiącym łóżku z brodą opartą na kolanach, dając wolną rękę nieznajomemu. On zaś wszedł, zamknął drzwi i usiadł skocznie na łóżku obok dziewczynki.
- Dzień dobry, mam nadzieję, że zdrowie dopisuje! Nazywam się Albus Dumbledore i pełnię posadę dyrektora w pewnej szkole. - dziewczynka popatrzyła pustymi orzechowymi oczami na gościa, a ten uśmiechnął się do niej promiennie jak na przekór pogodzie, która nie zamierzała być łagodna i w jednej chwili rozpętała się burza, a mocny wiatr chłostał ściany starego budynku sierocińca. Oprócz płaszcza widziała twarz mężczyzny po sześćdziesiątce z nielicznymi zmarszczkami oraz z bystrymi niebieskimi oczami, haczykowaty nos, na którym oparte były okulary połówki. Miał również siwe włosy i brodę zestrzyżoną do ramion. Dwie rzeczy wiedziała. Po pierwsze mężczyzna był chudy i wysoki, a po drugie starszy pan nie mógł pogorszyć jej sytuacji, a tylko sprawić, że będzie lepsza. - Ethel Wood, prawda? - pokiwała nieznacznie głową. - Mam dla ciebie propozycję. Szkoła, której jestem dyrektorem, nie jest taka zwyczajna, bo wid-.
- Czy ta szkoła jest taka jak ja? - dziewczynka wcięła się mężczyźnie w połowie słowa. - Przepraszam. Miałam na myśli czy ta szkoła jest czymś w rodzaju psychiatryka dla osób z takimi urojeniami, jakie mam ja. - o ile to możliwe skuliła się jeszcze bardziej, ale nadal wpatrywała się w jak się przedstawił, Albusa, tyle że tym razem było to natarczywe spojrzenie. - Proszę, powiedz mi... Czy ja jestem normalna? Czy ja jestem jak inne dzieci w moim wieku? Czy jak ma się dziesięć lat, to czy dziwne sytuacje zdarzają się tylko mi, czy jest ktoś jeszcze?
- Nie, ta szkoła nie jest psychiatrykiem, ani żadnym zakładem dla osób chorych psychicznie. To magiczny uniwersytet, w którym nie będziesz się uczyć arytmetyki, czy historii, tam będziesz mogła uwolnić i nauczyć się panować nad tym, co cię przeraża, a ciebie przeraża twoja moc, prawda? W każdym razie pakuj, się i jedziemy, no, chyba że nie chcesz? - mężczyzna wstał, wygładził płaszcz i czekał na odpowiedź. Dziewczynka o imieniu Ethel o kasztanowych włosach i orzechowych oczach przypatrywała się Albusowi z mieszanymi uczuciami, aż wreszcie wstała i podeszła do dorosłego i sięgając mu zaledwie do pasa, spytała.
- Pod jednym warunkiem. Bo ja nigdy nie... czy mógłbyś zostać moim dziadkiem? - szybko wypaliła z rumieńcami na twarzy.
- Oczywiście! Tylko, musisz mnie teraz pilnować, by przypadkiem nie wymknęło mi się w szkole „wnusiu". - uśmiechnął się do niej przyjaźnie i zaśmiał, a u dziewczynki na twarzy pojawił się wątły uśmiech. - No a teraz biegnij się spakować. - podeszła do jedynej szafki w tym małym pokoiku i wyciągnęła wypłowiałego, bez jednego oczka misia i trzymając go w jednej ręce, drugą chwyciła dłoń jej nowego dziadka, kiwnęła mu głową. - To wszystko? - zapytał zdziwiony.
- Tak. Nic więcej nie posiadam.
- Rozumiem. A teraz poproszę cię, abyś mocno złapała się mocna mojej ręki i pod żadnym pozorem nie puszczała, dobrze? - Ethel pokiwała głową. - Możesz poczuć szarpnięcie w okolicy pępka i lekkie zawroty głowy, ale to normalne przy pierwszych razach, więc nie przejmuj się tym. Reszty dowiesz się na miejscu. - dziesięciolatka nie wiedziała czego się spodziewać, ale wykonała prośbę i nagle jej dziadek obrócił się szybko wraz z nią, a przed jej oczami zaczęło przewijać się milion lub więcej obrazów i nagle zobaczyła ciemność.
CZYTASZ
Alohomora
FanfictionBrudna szyba, brudna okiennica i brudna, porwana firanka przepuszczały smugi szarego światła do ostatniego pokoju, na ostatnim piątrze w sierocińcu imienia Aleksandra Grahama Bell'a. Wątła i wychudzona dziewczynka kuliła się pod cienkim kocem, trzęs...