1. Jak to wszystko się zaczęło

25 1 0
                                    

Dotąd wiodłam spokojne i normalne życie miałam rodziców, przyjaciół, i nie aż tak złe oceny, ale pewnego razu moi rodzice dostali służbowy telefon i więcej ich nie widziałam. Powiedziano mi że zginęli w wypadku, ale nic więcej jaki to był wypadek , gdzie zginęli wo-gule nikt nie poruszał tego tematu. Po tej wiadomość miałam 4 godziny żeby się spakować i wyjechać, jacyś faceci w czarnych garniturach chcieli przeszukać dom, nie powiedziano mi czy kiedykolwiek wrócę do domu powiedziano mi tylko że wyjeżdżam do rodziny przyjaciela mojego taty.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Podczas_Pakowania

Jak oni do jasnej cho**ry mogą mnie wyganiać z własnego domu, i nawet nie dadzą mi opłakać moich rodziców. Po tej myśli na moich po moich policzkach znowu zaczęły płynąć łzy.

-Jak mogli... - Wyszeptałam po cichu. Po chwili do mojego pokoju wszedł jeden z typków  w czarnym garniturze.

-Jeśli mogła by panienka się pośpieszyć byli byśmy ogromnie wdzięczni.-

-Przecież została mi jeszcze godzina.- Powiedziałam oburzona, nie to że wyrzucają mnie z własnego domu, dają na spakowanie 4godziny, to jeszcze mnie pośpieszają.

-Ale widzę że pani już kończy, więc wierze że pani da rade być za 10 minut na dole ze spakowanymi wszystkimi niezbędnymi rzeczami na dole.- Po tym co powiedział wyszedł z mojego pokoju. Mi to brzmiało na rozkaz, ale nie jest dla mnie kimś bardzo ważnym żeby mi rozkazywać, a poza tym to nie prawda jestem w totalnej rozsypce nic prawie nie spakowałam, ale z takimi jak on się raczej nie kłuci.

~~~~~~~~~~~~10_min_potem~~~~~~~~

Czekałam na dole ze spakowanymi rzeczami. W końcu przyjechała po mnie jakaś limuzyna z której wyszedł szofer który wystawił rękę oczekując że dam mu moją walizkę żeby on mógł ją włożyć do bagażnika.

-Przepraszam bardzo, ale aż taka bezsilna nie jestem żeby nie móc włożyć walizki do bagażnika.- on tylko kiwną głową i otworzył bagażnik, bez większego problemu włożyłam walizkę po czym wsiadłam do auta.

Wydawało mi się że jedziemy wieczność, ale w końcu zatrzymaliśmy się przed jakąś rezydencją. Wyjęłam bez niczyjej pomocy swoją walizkę i zamknęłam bagażnik. Weszłam przez lekko uchyloną bramę. Miałam wrażenie że ktoś mnie obserwuję popatrzyłam się na okno na drugim piętrze i coś tam mignęło. Po chwili zaczeło padać, większość osób na moim miejscu by podbiegła od razu do drzwi ale ja pomyślałam sonie nagłos.

-A co ja z cukru jestem żeby się rozpuścić...-  Podeszłam wolnym krokiem do drzwi i zdążyłam cała zmoknąć. Zapukała kołatką do drzwi i nikt mi nie otworzył morze nie wiedzą o moim przybyciu no cóż. Weszłam do sierotka ale nikogo nie było, nie zaraz chyba ktoś jest w salonie, podeszłam do salonu a tam zobaczyłam sześć jakby znajomych twarzy.

- T-to wy czy mam zwidy! - Powiedziałam nie kryjąc zdzwania, na moje słowa wszyscy popatrzyli na mnie, a gdy mnie zobaczyli to mało im oczy nie wypadły.

-CO TY TU ROBISZ!?- Krzyknęli prawie jednocześnie.

Biała róża [DL]Where stories live. Discover now