Byłam w domu. Nagle ktoś zapukał. Spytałam siebie w głowie -Kto to może być?- nie miałam pojęcia. Podeszłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę. Przekręciła. Jakiś facet odepchną nie i tak po prostu wszedł. Złapałam go za ramie i obróciłam w moją stronę. Wyją z pod płaszcza węża i coś do niego powiedział. Zaczyna mnie atakować. Chwytam nuż i dźgam gościa między żebra. On umiera. Biorę węża i karze mu przestać. Chciałam zawieść go do agencji żeby zrobili badania genetyczne i stworzyli takich więcej. Nagle jakiś maczo wchodzi bez pukania i odsuwa mnie na bok. Próbuję się bronić wężem ale nie wiem dokładnie jak on działa. Mężczyzna wyjmuje z pod płaszcza nuż i zadaje mi cios tuż pod mostkiem. Czuję nie przyjemny ból. Widziałam tylko jak on wsią węża i schował pod płaszcza. Potem umarłam i mnie nie było.