Kim Jisoo

46 2 0
                                    

Sobotnie słońce unosiło się lekko nad horyzontem. Mimo, że nastolatkowie dopiero budzili się po piątkowych imprezach to z pewnością można było stwierdzić, że kolejny dzień dobiega końca. Nieważne jaki piękny był, to i tak, w końcu musi ustąpić miejsce dla następnego.

Mimo to, słońce nadal przyjemnie ogrzewało mieszkańców miasteczka oraz niektórych bezdomnych kotów drzemiących na gankach.

- Co, jeśli jest tak, ze wszyscy właśnie umieramy w tej chwili? A czas tak zwolnił, że obecnie przeżywamy ten moment, w którym całe życie przelatuje nam przed oczami? - odezwał się męski głos z małego samochodowego radyjka.

- Co to za idiotyzm. Dzisiaj jest Święto Narodowej Żałoby, czy co, że opowiadają takie głupoty? - odezwał się niski głos mężczyzny, który prowadził samochód.

- Sam chciałeś puścić tą stację - odezwała się po drugiej stronie ciemnowłosa małżonka znudzonym głosem - Powiedziałam ci, że to stacja dla dziwaków. Wiem, bo zawsze Sooyoung puszcza ją o piątej, kiedy nadają o szyciu na drutach.

- Przecież włączyłem pierwszą, lepszą - nie dawał za wygraną Kim Hyesung.

Jego miłość już się nie odezwała. Kim Yeonrin w milczeniu spojrzała w prawą stronę, w stronę okna. Uważnie zaczęła obserwować uciekający jej obraz.

- Po za tym, od kiedy Sooyoung, którą znam dzierga sweterki? - zapytał Hyesung zerkając  na żonę - Nie uważasz, że Soo jest o mniej więcej sześćdziesiąt lat na to za młoda?

- Zwierzyła mi się, że w końcu odnalazła swoją pasję - orzekła nonszalancko kobieta - A po za tym ostatnio zajmuje się skarpetkami.

Kim Hyesungowi nie było dane już odpowiedzieć, gdyż jedno głośne ziewnięcie uniemożliwiło mu nawet swobodny przepływ myśli.

Ziewnięcie, które wydobyło się z ust Kim Jisoo, siedzącej  na tylnym siedzeniu samochodu.

- Już wschód? - zapytała nadal nieprzytomnie, mrużąc oczy przed słońcem.

- To zachód, złotko - odpowiedziała spokojnie Kim Yeonrin, matka nastolatki.

Jisoo odpowiedziała jej jedynie westchnięciem. Kolejny raz wstaje wieczorem. Kolejne westchnięcie. Nastolatka wiedziała, że zła pora do snu będzie ją nękać przynajmniej kilka następnych dni.

Spojrzała daleko przed siebie, na niekończącą się drogę, ozdobioną wysokimi drzewami z każdej strony. Zachód trwał w najlepsze, jednak tutaj, w głębinie lasu było o wiele ciemniej i ciszej. Słychać było tylko regularny odgłos silnika samochodu. Dzisiaj nawet wiatr nie dokuczał koronom drzew. Las wyglądał sztucznie, jakby wyciągnięty z wystawy z muzeum.

Mimo to, wydawało się, że wszystko było tutaj żywiołem, który mógł w każdej chwili dać upust swoim emocjom.

Walizki w bagażniku auta podskoczyły z hukiem, kiedy Kim Hyesung przejechał przez próg zwalniający. Jisoo nie potrafiła policzyć ile razy rodzice kazali jej spakować się w dwie walizki i następnego dnia być już w drodze do kolejnego miejsca zamieszkania. Do tego, nigdy nie było wiadome czy będą tam miesiąc, rok czy nawet kilka lat.

Zdarzało się, że nastoletnia Kim Jisoo nawet miesiąc po przeprowadzce miała nadal spakowany swój dobytek w kilka toreb i walizki. Dziewczyna nienawidziła procesu pakowania się. Dawno już stwierdziła, że skoro jej rodzina prowadzi podróżniczy tryb życia, to ona powinna cały czas mieć ubrania w walizce, a nie pakować je ten kolejny raz. Jednak kilka stanowczych zdań własnej matki, Kim Yeonrin i Jisoo postanowiła zapomnieć o swoim pomyśle do kolejnej przeprowadzki.

eunhasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz