Za tydzień wakacje. W czerwcu wszystko mija szybciej, a u Leonki dni były owinięte poczciwą rutyną.
W poniedziałek, który miał być już ostatnim w tym roku szkolnym do babci zadzwonił jej wnuczek Klemens.
-Cześć, babcia -Przywitał się z trochę podrabianą polszczyzną. Nie ma co się dziwić. Chłopiec urodził się siedem lat temu we Włoszech. Jego starsza siostra, Lenobia lepiej mówiła, bo ona przyszła na świat dwa lata wcześniej w Polsce.
-Cześć, wnusiu -Powiedziała z automatu Leonka.
-Możemy przyjechać do ty w piątek i zostać na tydzień?
-Tak -babcia starała się nie tworzyć jakiegoś skomplikowanego zdania, aby wszystko zrozumiał.Raczej nic więcej ciekawego nie mówili, więc pozwolę sobie na pominięcie tego fragmentu rozmowy.
Następnego dnia na wieś zawitał kurier, który o dziwo miał dla Leonki paczkę.
Nie była ona zbyt duża, ale schludnie zapakowana. W środku było kilka rzeczy. Między innymi laurki od wnuków i spódnica. Paczka była od najmłodszego jej syna - Andrzeja.
Andrzej miał dwoje dzieci i był wspaniałym rodzicem oraz dobrym człowiekiem. Jego żona również była serdeczna, ale nie dała sobie wskoczyć na głowę. Ich dzieci to Bartek i Ania. Ania jest starsza od Bartka o rok, ale nie zwracają na to uwagi, ponieważ Ania ma już piętnaście lat i nie zachowuje się jak kapryśna księżniczka.
W środku paczuszki był też list:Droga, babciu!
W sobotę postanowiliśmy Cię odwiedzić. Mamy ciasteczka pieczone przez mamę, więc o poczęstunek nie musisz się martwić.
Ania i ja nie możemy się doczekać, bo podobno będą też nasi kuzyni z Włoch. Tak się cieszę, że wreszcie ich poznamy!
Tata mówi, że Klemens nie do końca potrafi mówić po polsku. Ciocia przyjeżdża na tydzień, więc może ja i Ania pobawimy się w nauczycieli.
Lenobia ma prawie dziesięć lat i dobrze mówi po polsku ,z tego co słyszałem. Klemens chodzi do drugiej klasy, ale może znajdzie wspólny język z Basią (jeśli ona przyjedzie).
To wszystko jest takie ekscytujące!Widzimy się w sobotę!
Pozdrawiam, Bartek Kieluch.Pozostaje mi czekać do soboty...-pomyślała Leonka.
W końcu nastał piątek, dzień przyjazdu córki. Cały dzień był przepełniony pracą nad poczęstunkiem, aż wreszcie o 21.37
goście przyjechali.
-Beatka, jak ja cię dawno nie widziałam!- Powitała ich babcia.
-Dzień dobry, mamo- Powiedziała cicho Beata, za którą stał jej mąż Olgierd.
-Dzień dobry- uśmiechnął sie i podszedł do Leonki uścisnąć jej dłoń odsłaniając zakłopotanego Klemensa i Lenobię.
Lenobia szybko zasłoniła brata i przywitała się z babcią.
Było późno, a wszyscy śpiący. Leonka rozlokowała gości po pokojach i sama poszła do łóżka.Rano rozpoczęły się rozmowy na dosłownie wszystkie tematy. Każdy coś mówił, często jedno przez drugiego.
Nagle do drzwi ktoś zapukał. Cisza nastała momentalnie.
-Dzień dobry -Powiedział ktoś nieznany, kto stanął w drzwiach.
-Dzień dobry. Po co pan tu się pofatygował? -zapytała Leonka.- Nikogo takiego się spodziewałam.
- Przyszedłem zapytać czy tutaj mieszka Jagoda Kieluch. Wie coś pani o niej?
-Ja nazywam się Jagoda Kieluch.
-W takim razie być może mnie pamiętasz. Stefek. Stefek Nowak.
-Stefuś? To ty chodziłeś ze mną do szkoły? To ty pożyczyłeś ode mnie moją ukochaną książkę i nigdy jej nie oddałeś? To ty zdradziłeś Majkę?! Wstydu nie masz, żeby mnie jeszcze nachodzić!!!- Leonka wybuchła jak wulkan. Człowiek, który zdradził jej najlepszą przyjaciółkę ma czelność ją odwiedzać! Przez niego rzeczona przyjaciółka, czyli Majka straciła życie!!!
Było to tak:
Był ciepły majowy wieczór. Słońce powoli zachodziło, a Jagoda i Majka leżały na trawie zmęczone całodniową pracą w polu.
Maja musiała iść do domu, aby zjeść kolację i umyć się. Jej matka wyjechała razem z ojcem, więc w domu był tylko Stefek, jej narzeczony. Jagoda również się zbierała, ale ona musiała jeszcze zagonić kaczki, kury, gęsi i świnie do zagród.
W domu Mai było cicho, tylko w jednym pokoju grał megafon. Dziewczyna, niczego nie podejrzewając, weszła do owego pokoiku i zobaczyła Stefka i Zośkę, siedzącą mu na kolanie. Para namiętnie się całowała i szykowała do czegoś więcej, ale Majka krzyknęła tak przeraźliwie i z taką rozpaczą, że Stefek odskoczył od Zofii z miną wystraszonego kundla, który włóczył się po ulicach. Zresztą kundlem był.
Majka oboje przepędziła z domu i już wybiegała na drogę aby pobiec i wypłakać się Jagodzie na ramieniu, ale z tego pędu i rozpaczy nie zauważyła jadących pojazdów.Na drugi dzień wszyscy dowiedzieli się prawdy, gdyż Jagoda zapomniała, że zwierzyniec zagoniła wcześniej i wyglądała przez małe okienko, skąd widziała całe zajście.
Nie obyło się bez łez i wzywania pomocy, lecz z Mai została plama. Stefek wyjechał gdzieś, Zofii też nie widywano. Pół wsi chciało zamordować Stefka, znalazł się nawet pan, który czekał z widłami pod jego domem, lecz na szczęście krew nie popłynęła.
A cały zamęt i otępienie spowodowała zdrada.-Czemu tu wracasz po tylu latach?!- Krzyknęła Leonka. - Zniknąłeś. Cała wieś chciała cię zniszczyć, zdeptać i rozjechać, łącznie ze mną! Biednemu panu Waldkowi narobiłeś problemów, bo w końcu on jechał...
-Wróciłem, by oddać ci książkę i zapytać co się działo odkąd wyjechałem. Mój syn pracuje jako kurier i powiedział mi, że mieszkasz w tej okolicy.
-Masz syna?! Ty?! Ciekawe z kim!
-Z siostrą Zośki.
-Aleś ty puszczalski! Wynoś się stąd! Zapomnij o tym, gdzie mieszkam i nie pokazuj mi się na oczy.
Stefek podał Jagodzie książkę i poszedł.Przy stole była niezręczna cisza, którą przerwał kolejny dzwonek do drzwi. Była to rodzinka.
Wszyscy weszli do środka. Ania i Bartek od razu poszli do Lenobii, a Andrzej ciepło przywitał swoją rodzicielkę. Z jego żoną Leonka też miała dobre kontakty. Rodzina od strony Andrzeja była bardzo miła. Ich nie ma co próbować porównać do Piotra i jego córki. Nie znaczy to, że Beata nie postarała się. Lenobia dobrze mówiła po polsku, a Klemens starał się jak mógł. W domu zrobiło się tłoczno. Lenobia była zachwycona, a Bartek polubił kuzynkę. Ania pomyślała o Klemensie i zaczęła dawać mu korepetycje z polskiego. Dzień szybko minął, a wieczorem babcia i jej wnuki zebrali się w starym ogrodzie, który niegdyś pielęgnował dziadek Zbyszek.-Skąd tutaj tyle rośliny? -Zapytał Klemens siedzący na kamieniu przy starej topoli.
-Dziadek to wszystko sadził. Staram się jak mogę, ale nie mam ręki do kwiatów.- powiedziała Leonka.
-Jak jeden człowiek mógł tyle dbać?
-Dziadek miał do tego talent. Znał wszystkie rośliny Europy i sporo zagranicznych. Najbardziej lubił pokrzywy.
-Pokrzywy? Spodziewałam się lili afrykańskich albo innych kwiatów, o których nie mam zielonego pojęcia.- Wtrąciła Ania.
-Wasz dziadek był naprawdę specyficznym człowiekiem. Pokrzywy dla niego były jak wojownicy ze Spartam w Grecji.. To było takie niby miasto, ale tam ludzi szkolno na wojowników od siódmego roku życia. Była tam surowa dyscyplina, ale wojów mieli tam niesamowicie dobrych. W szkole podstawowej uczy się o Grecji, więc na pewno coś tam wiecie albo się dowiecie.
-Ale co z dziadek i pokrzywy?- Przypomniał Klemens.
-Były dla niego wojownikami. Przez to, że parzyły. Wojna była wtedy, gdy ktoś umyślnie próbował je wyrwać albo coś podobnego. W starciu z małym wojownikiem, czyli malutkim dzieckiem wygrywała, ale stając do walki z dorosłym, czyli równym sobie jest zupełnie inaczej.
-Dziadek to powiedział?- spytał się Bartek.
-Takie mam wrażenie. Wątpię, aby to od kogoś zapożyczył.
![](https://img.wattpad.com/cover/165023213-288-k42552.jpg)
CZYTASZ
Babcia Leonka i Ogród Dziadka ^ {📕👤}
AvventuraBabcia Leonka, a właściwie Jagoda jest cudowną osobą. Ma dwóch synów i jedną córkę, która dawno temu uciekła ze swoim mężem do Włoch. Leonka ma piątkę wnucząt. Na babcię spływa lawina problemów, a ona musi pojąć jak ma pogodzić rodzinę. Ona i jej...