Drugi rozdział!
Miłego czytania!Reyna
Przez pół dnia bezcelowo włuczyłam się po Nowym Rzymie. Nie mogłam wziąść się za papiery, ponieważ przysięgłam na Styks, że będę odpoczywać. Przy kawiarni zawróciłam do obozu. Pretorka odpoczywa. Przecież to dziwnie brzmi. Chciałabym wziąść się za pracę, wtedy...
W tej chwili uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz:
- Jestem pracocholiczką - powiedziałam sama do siebie.
Przyspieszyłam kroku. Po upływie godziny dotarłam do Obozu Jupiter. Akurat na kolację, ale postanowiłam, że na nią nie idę bo nie jestem głodna. Wróciłam do siebie i padłam na łóżko.
Ciekawe, co teraz robi Nico. Myśli o mnie? Spędza czas z Hazel? Śpi? Ciekawe czy mnie koc... Stop. Za dużo myśli na raz. Wstałam i postanowiłam się przejść po Ogrodach Bachusa.
***
Cisza. To pierwsze doznanie gdy weszłam do ogrodu. Uwielbiam spacerować. Jeszcze lepiej byłoby mieć przy sobie osobę towarzyszącą w postaci chłopaka o kruczoczarnych włosach, który trzymałby mnie za rękę... Stop. Opanuj się Reyna.
Ja i Nico jesteśmy i zawsze będziemy najlepszymi przyjaciółmi. Koniec kropka.
- Kogo my tu mamy? Ssssmaczną półboginie?
Podniosłam wzrok i zobaczyłam drakaine. (jeśli źle napisałam to mnie poprawcie)
W prawej ręce trzymała miecz. Powędrowałam ręką do mojego miecza, ale stwierdziłam, że go nie wzięłam. Potwór się zamachnął, a mi udało się ten cios ominąć. Kopłam ją z kolanka w brzuch, co jej się nie spodobało. Zasyczała i znów natarła. Bardzo szybko i bardzo dobrze atakowała. Niestety miałam problemy z ominjaniem cięć mieczem. Potwór zamachnął się mieczem, zamiast atakować górę mojego ciała, cios miecza powędrował w stronę kostki. Byłam już na etapie żegnania się ze stopą.
Gdy drakaina trafiła w moją kostkę usłyszałam zgrzyt metalu. Zdziwiony potwór odsunął się ode mnie. Szybko się schyliłam i wyciągnęłam sztylet. Gdy go zobaczyłam podziękowałam każdemu Bogu z osobna. Teraz miałam szanse atakować. Czekałam na ruch potwora. Zasyczała złowieszczo i zaatakowała.
- Jak się tu dostałaś?! - zapytałam odbijając cios.
- Mam sssswoje ssssposssoby - odpowiedziała.
Walczyłam z drakainą kilka minut. W ciągu tego czasu zostałam podrapana w twarz, mam ranę na udzie i rozcięte ramię. Za to potwór nie miał najmniejszego zadrapania. Nie wiem co się ze mną dzieje. Wcześniej pokonywałam drakainy w ciągu pierwszych trzech minut walki, a teraz nie mogę jej nawet drasnąć.
W głowie zaświtał mi plan, bardzo głupi plan. Spojrzałam na potwora. Lepiej żeby umarła jedna półbogini niż setki. Pobiegłam w stronę drakainy. Ona wystawiła miecz, a ja według planu się na niego nadziałam i przebiłam potwora, który zamienił się w pył. W ustach czułam metaliczny posmak krwi. Szybkim i pewnym ruchem wyciągnęłam miecz z ciała i zaczęłam iść w stronę domku. Było grubo po północy więc nikt się nie włuczył po obozie. Złapałam za klamkę otwierając drzwi. Gdy weszłam do środka zamknęłam je za sobą i padłam na podłogę.
- Mam nadzieję, że trafię do Elizjum - powiedziałam i zemdlałam.
Nico
Dzisiaj obudziłem się zaskakująco wcześnie, czyli o 10:41. Tak, to dla mnie wcześnie. Wyskoczyłem z łóżka i się przebrałem. Oczywiście założyłem czarną koszulkę i czarne spodnie. Chciałem już chwycić grzebień. Powstrzymałem się. Będę miał o czym rozmawiać z Reyną. Reyna. Za każdym razem gdy o niej pomyślę chce mi się uśmiechać. A to już jest wyczyn.
Spojżałem na łóżko mojej siostry. Puste i zaścielone.
Już dawno było śniadanie. Przypiąłem swój miecz do pasa i wskoczyłem w cień.
Gdy znalazłem się w Obozie Jupiter całkowicie opadłem z sił. Twarzą uderzyłem o ziemię i wymamrotałem coś niezrozumiałego. Z trudem wstałem na nogi. No dobra na czworaka! I podpełzłem pod pierwsze drzewo, o które się oparłem. Musiałem odpocząć.
Po dwóch godzinach byłem w stanie chodzić. Podniosłem się z ziemi, otrzepałem spodnie i ruszyłem w stronę lokum pretorki.
Gdy stanołem przed drzwiami próbowałem wygładzić sobie włosy. Poprawiłem koszulkę, i sprawdziłem oddech. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Serce biło mi jak oszalałe. Zapukałem do drzwi. Cisza. Spróbowałem drugi raz. Cisza. To było niepokojące. Gdy gdzieś wychodziła zostawiała kartkę na drzwiach. Na pewno nie spała, bo to ranny ptaszek.
Chwyciłem za klamkę i poczułem coś klejącego. Puściłem ją i spojżałem na dłoń. Krew.
Otworzyłem szeroko oczy. Zaczołem nierówno oddychać. Ponownie złapałem za klamkę. Gdy otwierałem drzwi myślałem tylko o jednym: niech to nie będzie krew Reyny.
Gdy drzwi otworzyły się na rorzścież zamarłem. Reyna leżała nieprzytomna na podłodze w kałuży krwi. Łzy napłynęły mi do oczu
- REYNA!
Podbiegłem do niej upadając na kolana, brudząc spodnie krwią. Obruciłem przyjaciółkę na plecy. Ogromna dziura w brzuchu obficie krwawiła, tak samo jak rozcięte ramię i twarz. Nie byłem do końca pewny czy jest więcej ran bo całe jej ubranie było ubrudzone krwią. Chwyciłem ją i do siebie przyciągnąłem. Przyłożyłem jej głowę do swojej piersi i zaczołem się kołysać płacząc jak bachor.
- Tylko nie ty - wyszlochałem.
- N-nico?
Gdy usłyszałem swoje imię przy uchu myślałem, że zwariuje. Spojżałem na pretorkę. Miała lekko uchylone powieki. Była cała blada.
- MEDYKA! - wydarłem na całe gardło.
- N-nie m-ma i-ch.
Wziołem ją na ręce i zacząłem szybko iść do infomeri. Reyna ledwie trzymała otwarte oczy. Gdy chciała zasnąć klepałem ją po policzku, aby nie zemdlała. Nikogo nie widziałem.
- Jak długo tam leżałaś? - musiałem ją przytrzymać przy życiu, więc zadawałem jej pytania.
- Od pół-północ-cy.
Wykrwiawiała się przez trzynaście godzin. Dzięki bogom odwiedziłem ją tak wcześnie. Gdybym był u niej kilka godzin później ona by już...
Krzyk. Przerażający krzyk wyrwał mnie z rozmyśleń. Podbiegli do mnie kulku Rzymian. Gestem kazali mi iść za sobą. W kilka minut dotarłem na miejsce. Któryś z nich przejął odemnie Reyne i wszedł do środka. Chciałem zrobić to samo, ale mi nie pozwolono. Jeden z Rzymian stanął w drzwiach
- Przepuść mnie! - nie starałem się na grzeczność.
- Nie.
Wkurzony chciałem tam wejść na chama, ale mnie wypchali
- Ambasadorze Plutona nie wejdziesz.
Zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Obruciłem kilka razy głową. Nikogo nie widziałem więc pozwoliłem emocją nad sobą zawładnąć. Łzy spływały mi po policzkach. Myślałem tylko o jednym:
Niech przeżyje.
************************************
Koniec drugiego rozdziału! Kolejny postaram się wstawić w tym tygodniu. Piszcie w komentarzach, czy wam się podoba.
Do następnego!
CZYTASZ
Reynico: By Odkryć Tajemnicę
FanfictionReyna zostaje zaatakowana w Obozie Jupiter. Nico ją znajduje i błaga bogów żeby przeżyła. Razem wyruszają w podróż aby dowiedzieć się kto jest odpowiedzialny za zamach na Obóz Jupiter.