3

177 17 5
                                    

Miłego czytania!
************************************

Nico

Od sześciu godzin drepcze przed drzwiami od infomeri. Nikt nie wychodził ze środka.

Nie mogę jej stracić. To moja pier... Trzecia miłość. Najpierw Percy, potem Will. Will to już koniec, teraz liczy się tylko Reyna. Kto mógł ją zaatakować? Co z tymi Rzymianami?! Gdyby któryś się zaniepokoił tym, że ich pretorki nie ma, na pewno by ją znalazł i nie walczyłaby teraz o życie.

Co mogę teraz zrobić?

Klamka od drzwi się poruszyła, a mi serce podskoczyło do gardła. Ze środka wyszło trzech herosów, każdy z nich był ubrudzony krwią pretorki, znaczy tak mi się zdaje. Podszedł do mnie ten, który zamknął mi drzwi przed nosem

- Wyjdzie z tego?

Wszyscy mieli posępne miny. To mi się nie podoba.

- Dzisiejsza noc będzie decydująca - powiedział.

Chciało mi się płakać i krzyczeć.

- Czy mogę do niej wejść?

Pokiwali wszyscy zgodnie głową. Wpadłem do środka i żwawym krokiem ruszyłem w stronę łóżka mojej przyjaciółki. Leżała spokojnie na łóżku. Bandaż miał na lewej ręce. Nie wiem jak wygląda sytuacja z brzuchem, ponieważ była przykryta kołdrą. Przysunołem do jej łóżka taboret żeby usiąść. Wysunąłem rękę do przodu i pogłaskałem jej policzek. Moja skóra przy jej wyglądała jak mleko.

Ponownie się rozpłakałem. Za dużo płacze. Ogólnie za dużo ukazuje emocji. Głowa mnie od tego boli, a może od płaczu?

Wiecie, co w tym jest najgorsze? Czuję jak aura życiowa Reyny odpływa. Bardzo powoli ale jednak odpływa. Nie mogę jej stracić. Najpierw zmarła Bianka. Do dzisiaj nie mogę się z tym pogodzić. Ale jeśli zginie Reyna to i ja się zabije. Pomyślicie: a co z Hazel? O nią się nie martwię. Jeśli bym zginął ma kochającego chłopaka, który się nią zajmie i do tego resztę z wielkiej Siódemki.

****

Przez cały dzień wsłuchiwałem się w spokojny oddech pretorki, i przyglądałem się jej twarz.

Chciałbym jeszcze raz ujrzeć jej czarne oczy. One mają w sobie taką głębię, że nie można oderwać od nich wzroku.

Jest grubo po jedynastej w nocy. Postanowiłem zasnąć, ale nie miałem zamiaru odchodzić od niej. Więc położyłem głowę na łóżku. Coś mnie tknęło i złapałem pretorkę za rękę. Ostatni raz ją trzymałem gdy się przenosiliśmy cieniem. Przymknąłem powieki i oddałem się w objęcia Morfeseusza.

- Nico. Nico, synu wstawaj.

Powoli zacząłem otwierać oczy. Podniosłem głowę i szukałem źródła dźwięku.

Szkoda, że nie widzieliście mojej miny gdy zobaczyłem obok siebie mojego ojca.

Hades stał obok mnie. W ogóle się nie zmienił, ubiór tak samo. Jednak jest coś innego. Przy pasie ma swój miecz z ludzkich kości.

- Tato, co ty tu... - urwałem. Spojżałem na Reyne, a potem na ojca. Łzy zaczęły mi się zbierać w kącikach oczu - NIE!

- Nie mam wyjścia - powiedział z obojętnością - przyszedł na nią już czas.

- NIE! - stałem z nim twarzą w twarz - ona ma dopiero szesnaście lat!

- Większość herosów nie przeżyła do tego wieku.

- Ona jest inna! - padłem na kolana - błagam nie zabieraj jej.

- Muszę - wyciągnął swój miecz.

Co to, to nie. Chciał wbić oszcze w ciało pretorki. Odbiłem go z ogromną siłą. Ojciec dziwnie na mnie spojżał.

- Nie. Zabierzesz. Jej. - wysyczałem.

- Nie zamierzam z tobą walczyć - powiedział.

Chciał mnie wyminąć. Pod wpływem emocji zadałem mu cios w klatkę piersiową. Koszulka nasiąkła mu Ichorem. W ten sposób zaczołem walkę z Bogiem i jednocześnie ze swoim ojcem. Oczy Hadesa były pogrążone w gniewie, ale nie atakował.

- Odsuń się!

- Nigdy! Tato ja ją kocham! - lekko się zdziwił. Aby uwierzył złapałem Reyne za rękę i ją pocałowałem - Proszę nie zabieraj jej. Błagam.

Łzy spływały mi po policzkach. Hades spuścił głowę.

- Wybacz mi synu.

Złapał mnie za kołnierz koszulki i mną żócił jak szmacianą lalką. Podszedł do niej i podniuśł miecz.

- NIE!

Żuciłem się na niego, wywracając się razem z nim na ziemię. Zacząłem go okładać po twarzy pięściami. Ichor leciał mu z nosa. Hades wymówił starożytne zaklęcie. Gdy chciałem go ponownie uderzyć coś mnie powstrzymało. Obruciłem głowę i zobaczyłem ducha, kilka duchów. Przytrzymali mnie. Bóg wstał na nogi. Chwycił miecz w ręce i podszedł do Reyny. Uniusł miecz do góry. Zacząłem się drżeć.

- Wybacz mi.

Powiedział i wbił miecz w ciało pretorki.

Otworzyłem oczy. Byłem cały zlany potem. Podniosłem głowę z łóżka i spojżałem na pretorkę. Nie słyszałem aby oddychała. Przyłożyłem głowę do jej klatki piersiowej. Odetchnąłem z ulgą gdy usłyszałem bicie serca. Przeklęte sny herosa. To było takie żeczywiste.

Przyjemnie było wsłuchiwać się w jej bicie serca, więc zasnąłem na jej klatce piersiowej.

Reyna

Ból. To pierwsze co poczułam. Bolała mnie głowa, ręka, brzuch i klatka piersiowa. Nie wróć. Ona mnie nie bolała, czułam na niej jakiś ciężar. Powoli otworzyłam oczy. Zanim wzrok mi się przyzwyczaił trochę minęło. Czarna czupryna. Dobrze mi znane kruczoczarne nie rozczesane włosy. Nico. No tak Nico. On mnie przecież znalazł. Musiał mnie tu przynieść.

Byłam strasznie osłabiona. Ale chciałem go dotknąć. Wyciągnęłam rękę spod kołdry i przeczesałam nią włosy mojego przyjaciela. Momętalnie podniósł głowę. Gdy mnie zobaczył szczerze się uśmiechnął.

- Reyna!

Zarzucił mi ręce na szyję i się przytulił, co wywołało u mnie ból. Nie chciałam tego okazywać, bo pierwszy raz tak szeroko się uśmiechał. Oczywiście nie wyszło i głośno krzyknęłam:

- Aaaaa!

Chłopak odskoczył odemnie jak opażony. Wyczytałam z jego oczu troskę. Uśmiechnęłam się do niego pomimo bólu. On odwzajemnił gest. Z potwornym bólem usiadłam.

- Chodź tu - powiedziałam, wręcz rozkazałam rozkładając ręce.

- Ale...- czy mi się tylko zdawało, czy on się zarumienił? -... Brzuch... Cię boli...ręka...jesteś osłabiona...

- Nie gadaj tylko chodź tutaj!

Nico przysunął się do mnie nieznacznie. Przewróciłam oczami i złapałam go za głowę oraz plecy, przyciągając go do siebie. Poczułam jego ręce na plecach.

Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. Nico był uśmiechnięty, ale to się diametralnie się zmieniło.

- Nico? Co jest?

- Kto cię zaatakował?

No tak. Całkowicie zapomniałam. Przecież ktoś wpuścił potwora do obozu. Wzięłam potężny łyk powietrza i zaczęłam mu opowiadać, co się wczoraj zdarzyło. Z każdym słowem Nico coraz bardziej marszczył brwi. Otworzył usta. Gdy syn Plutona zaczął mówić powiem tak: nie wiedziałam, że można powiedzieć tyle przekleństw na raz.

- Jestem do niczego - powiedziałam.

- Nie mów tak.

- Nie potrafiłam pokonać drakainy, a jeśli...

Nie dokończyłam, ponieważ Nico zrobił coś czym mnie zaskoczył. Przybliżył się do mnie i pocałował. W usta. Po lekkim szoku odwzajemniłam pocałunek.

***********

Piszcie w komentarzach jak wam się podoba.

Reynico: By Odkryć TajemnicęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz